Pierwsza randka ma bardzo prostą formułę. Ot, jest sobie restauracja o nazwie Pierwsza randka z kamerami, w której uczestnicy programu się spotkają i spędzą czas. A my, widzowie, będziemy obserwować ich rozmowy, reakcje i przemyślenia. Ostatecznie oboje siądą przed kamerą i podejmą decyzję, czy chcą dalej się widywać. Brzmi jak prosty koncept, z którego mogłaby wyjść solidna rozrywka. Gdzieś jednak popełniono błędy. Podstawą w takich programach jest wiarygodność przedstawionych wydarzeń. Wszystko miało wyglądać tak, że ta restauracja rzeczywiście jest prowadzona przez prawdziwych ludzi. Czemu więc ich reakcje, zachowania i rozmowy są tak okropnie sztuczne? Być może i są to prawdziwy pracownicy, ale wszystko, co robią przed kamerą jest wyreżyserowane i nieprawdziwe. Nie ma w tym nawet próby przekonania widza, że ogląda coś rzeczywistego, a nie spreparowaną iluzję na potrzeby oglądających widzów. A to właśnie oni wielu w momentach kładą ten program, gdzie właśnie gdzieś znika autentyczność. Uczestnicy są równie ważni, bo muszą to być postacie na tyle ciekawe, by chciało się widzom śledzić ich poczynania, kibicować lub po prostu oceniać. Dostaliśmy różny przekrój społeczny, co akurat jest zaletą programu, bo nie skupiono się na jakiejś grupie. Starano się pokazać szerzej, by więcej widzów mogło się zainteresować i nawet identyfikować się z poznanymi bohaterami. Wybór jednak na wstępie jest już wyreżyserowany i sztuczny, więc gdy oglądamy przypadki typu "szok, jesteśmy z tego samego miasta!", to trudno nie powstrzymać śmiechu. Zamiast oprzeć się na być może bardziej losowym dobraniem osób. Jest to z góry przygotowane tak, by pary do siebie w miarę pasowały. A to wpływa już na brak wiarygodności, bo to wszystko jest zbyt idealne i tym samym nudne. Ciekawiej by było, gdyby były to bardzo różne osobowości i wówczas moglibyśmy zobaczyć, czy będą w stanie się dogadać i poczuć coś do siebie. Coś takiego pokazano w tym programie raz, gdy starszy facet był na randce z o połowę młodszą kobietą. To miało sens w odróżnieniu od innych par. Problem w tym, że przedstawienie randek jest słabe, sztuczne i wyreżyserowane. Co prawda, nie czuć tu aktorstwa na poziomie scripted docu, ale widać, że każda z tych osób gra, kreując jakąś personę pod okiem kamery.W końcu każdy z nich wie, gdzie występuje i po co. Kłopot w tym, że można odnieść wrażenie, że ich dialogi są wcześniej przygotowywane. Te rozmowy brzmią czasem dość kuriozalnie, komicznie i nieprawdopodobne. Trudno po prostu uwierzyć, by normalny człowiek mówił tak, jak w tym programie. Pewnie, zależy to od człowieka, ale to przecież nie chodzi o fakt, czy mówią, czy nie mówią, ale o to, jakie wrażenie jest tworzone na ekranie. A te jest takie, że można podczas oglądania par mieć mówiąc potocznie facepalm. Kilka razy zadałem sobie pytanie: "co ja oglądam?". Wiecie, nie mam problemu z reality show. Pierwszy Big Brother czy Top Chef bawiły i potrafiły tworzyć niezłą rozrywkę, jaką oczekujemy po tego typu programach. Pierwsza randka jest jednak nieudana, nieprawdziwa i nie ma tutaj przyjemność z oglądania. Zbyt często można odczuć zażenowanie poziomem rozrywki, niż cokolwiek innego. A szkoda, bo tego typu program mógł się udać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj