DAWID MUSZYŃSKI: Większość projektów, w które jesteś zaangażowany to komedie lub produkcje mające lekki charakter. Terror: Dzień Hańby to serial, który jest bardzo poważny i pokazuje mroczną kartę historii USA.  DEREK MIO: Wydaje mi się, że zostałem stworzony do roli w tym serialu. Cała moja kariera prowadziła właśnie do tego projektu. Jest on dla mnie niezmiernie ważny, ponieważ mam z nim bardzo osobistą więź. Mój dziadek od strony ojca wychowywał się w obozie, w którym dzieje się akcja drugiego sezonu Terroru. Gdy wybuchła wojna, został on aresztowany i osadzony w więzieniu znajdującym się na Terminal Island w Kalifornii. Co ciekawe, oprócz rodzin osób tam przebywających, mało kto zna całą historię, a nawet ci co ją znają nie chcą się nią zbytnio dzielić ze światem. Dlatego możliwość przybliżenia jej w serialu, którego pierwszy sezon był globalnym hitem jest dla mnie wielkim wyróżnieniem. Dlatego też, gdy zaoferowano mi rolę Chestera postanowiłem trochę wyhamować z repertuarem komediowym. Nie chciałem, by wpłynął on jakoś negatywnie na sposób, w jaki jestem postrzegany. Chciałem, by widownia na chwilę zapomniała o tej zabawnej stronie mojej osoby i skupiła się na powadze sytuacji, którą opisujemy w serialu. Skąd taka niechęć do opowiadania tej historii? Czemu przez tyle lat nikt nie chciał mówić o tym, co w tych obozach dla mniejszości japońskiej się wydarzyło? To nie jest tak, że nikt nie chce o tym opowiadać. Jest pewna grupka japońskich filmowców w Ameryce, która specjalizuje się w filmach opisujących ten okres naszej historii. Jednak nie są to produkcje wysokobudżetowe, które mają szanse przebić się w mainstreamie. Mój debiut aktorski był właśnie na planie takiego filmu. Ale ta generacja nie była tak chętna, by przeżywać ten swój ból wielokrotnie opowiadając o nim ludziom czy oglądając go na srebrnym ekranie. Japończycy nie wierzą w oczyszczenie ducha poprzez rozmowę o swoich problemach. My je raczej skrywamy i staramy się sami sobie poradzić z naszymi demonami. Mamy nawet zwrot, który bardzo dobrze to opisuje, a brzmi on: gaman. Chodzi w nim o pogodzenie się ze swoim losem i podejście do życia z godnością. Właśnie dlatego, że nasi dziadkowie zawsze dumnie podnosili głowę, nieważne w jakiej sytuacji się znaleźli, młodsze pokolenie, którego jestem reprezentantem może realizować swoje marzenia. 
foto. AMC
Ale ta adaptacja, czy jak mówisz pogodzenie się z losem wymagało od nich wyrzekania się swojej kultury. Masz rację i może dlatego Japończycy w Ameryce tak szybko się odnaleźli, bo byli zmuszeni rozluźnić tę swoją więź z własną kulturą, otworzyć się na coś nowego, na pewnego rodzaju asymilację z krajem, który stał się ich drugim domem. Niewielu Japończyków mieszkających w Stanach potrafi mówić po japońsku. Wszystko dlatego, że w czasie II wojny światowej, jeśli nie potrafiłeś posługiwać się językiem angielskim, byłeś automatycznie uznawany za wroga. Zwłaszcza po ataku na Pearl Harbor. I w Terrorze: Dzień Hańby pokazujemy właśnie ten konflikt ludzki, gdzie wyrzeczenie się swojej kultury jest oznaką walki o przetrwanie, jest dostosowywaniem się do nowej rzeczywistości. Chester, którego gram w tym serialu jest tego najlepszym przykładem. Przecież jego konflikt z ojcem jest właśnie oparty na tej wojnie kulturowej. Miałeś jakiś moment w trakcie kręcenia tego serialu, który był dla ciebie wyjątkowo ciężki ? Wiele. Zwłaszcza w pierwszym odcinku miałem takie momenty, gdy uginały się pode mną nogi. Odtwarzaliśmy bowiem zapomniany świat. Historię, o której jak wspomniałem wiele osób, także z mojej rodziny, stara się zapomnieć. Jednak moim zdaniem trzeba ją opowiedzieć, by ludzie wiedzieli, co się wydarzyło i by nic podobnego już nigdy nie miało miejsca. Jest taka scena pod koniec pierwszego odcinka, która w szczególności złapała mnie za serce. Chodzi mi o tę, w której FBI wchodzi do domu naszych bohaterów i wszystkich wyprowadza. Jest to dla mnie tak emocjonalne, ponieważ przydarzyło się to mojej rodzinie. FBI weszło i chciało aresztować mojego pradziadka tylko dlatego, że był dobrze prosperującym biznesmenem i należał do starszyzny w naszej społeczności. Mój ojciec starał się z nimi negocjować, błagając ich by zabrali jego, a pradziadka zostawili w spokoju z uwagi na jego wiek i stan zdrowia. To co teraz ci opowiadam dowiedziałem się dopiero z wywiadów, jakie twórcy przeprowadzili, zbierając materiały źródłowe do scenariusza. Nie miałem o tych wydarzeniach pojęcia. Ojciec w moich oczach zawsze był głową rodziny, która nie okazywała takich emocji jak strach. Zawsze był spokojny i wyważony. Więc zobaczenie go w tej opowieści w tym świetle było dla mnie czymś nowym i przerażającym. 
Źródło: AMC
Patrząc jak bardzo emocjonalnie jesteś przywiązany do Chestera, zastanawiam się jak długo zajęło ci wyrzucenie tej postaci z głowy. Jeszcze mi się to nie udało. Kiedy zakończyliśmy prace nad tym serialem, poczułem uczucie pustki. Ta historia odcisnęła tak wielkie piękno na mojej psychice, że nie byłem w stanie przyjąć żadnego innego projektu. Musiałem wziąć wolne, by się uspokoić. Zdarzyło ci się już coś takiego? Nie. Nigdy. Jednak też nigdy nie spędzałem z jedną postacią aż tyle czasu. Z żadną inną nie miałem też takiej więzi personalnej. Gdy padł ostatni klaps, spakowałem się i nie mogłem usiedzieć w domu. Postanowiłem pojechać do Japonii, w której nie byłem ze 20 lat i poznać moje korzenie. Spotkałem się z rodziną, której nigdy na oczy nie widziałem. Słyszałem o nich tylko w opowieściach rodziców i dziadków. Poznałem kuzyna mojego dziadka, który wygląda identycznie jak mój dziadek. Byłem w szoku. Czułem się jakby dziadek nagle wrócił do życia. Nie mogłem przestać płakać. Gdyby nie ten serial, pewnie bym tam nie pojechał przez następne 20 lat. Jestem przekonany, że Terror: Dzień Hańby dał mi więcej niż ja jemu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj