Destiny, jak każdy tytuł nastawiony na rozgrywkę multiplayer, musi zostać odpowiednio przetestowane, a nikt nie zrobi tego lepiej niż sami gracze. Na kilka miesięcy przed premierą firma Bungie zapowiedziała, że osoby zamawiające ich nowy projekt w przedsprzedaży otrzymają darmowy dostęp do testów wersji beta, które ruszają w lipcu. Nikt nie spodziewał się jednak, że miesiąc wcześniej Bungie rozpocznie publiczne testy alpha, a warunkiem uczestniczenia w nich było zgłoszenie swojej kandydatury i szczęście w losowaniu. Możliwość wzięcia udziału w tego typu testach pozwoliła nie tylko zobaczyć i zagrać w solidny fragment całego kodu, ale też zweryfikować nasze oczekiwania względem produktu, za który 9 września trzeba będzie zapłacić 249 złotych.

Przez ostatni weekend ograłem wersję alpha Destiny wzdłuż i wszerz, szukając sekretów, niespodzianek i zaglądając do nieodkrytych miejsc, w których z racji okrojonego kodu nie znalazłem nic ciekawego, chociaż były one dostępne do zwiedzania. Wypełniłem dostępne misje, a także pograłem w tryb Control razem z innymi graczami. Pierwsze wrażenie – na które ogromny wpływ ma oprawa graficzna – miażdży, a Destiny aspiruje do miana najpiękniejszej gry na PlayStation 4. Tak, wygląda ładniej od Killzone: Shadow Fall, a to przecież bardzo podobny gatunek i klimat. Co istotne, twórcy udostępnili w wersji alpha trzy różnorodne lokacje, a świadomość tego, że to tylko maleńki wycinek całej zawartości gry, jeszcze bardziej nakręca oczekiwania na premierę.

Testy rozpoczęły się od stworzenia postaci i wyboru klasy. Udostępnione zostały: Titan, Hunter i Warlock, czyli standard w każdej grze z elementami RPG. Mój wybór też był klasyczny. Postawiłem na siłę i ciężkie uzbrojenie Titana. Co ważne, wersja alpha umożliwia stworzenie kilku postaci i przetestowanie każdej z klas. Bez zbędnego upiększania mojego bohatera przeniosłem się na orbitę, gdzie po raz pierwszy ujrzałem swój statek kosmiczny. Z pomocą opcji Set Destination moim oczom ukazała się okrojona mapa wszechświata, na której obecna była Ziemia i jej fragment znany z trailerów i gameplayów zwany Old Russia, a także Podróżnik (Traveler) – zawieszony nad Ziemią statek kosmiczny, dzięki któremu przenosimy się do bazy Strażników i głównego huba gry. Na mapie znalazła się też planeta o nazwie Crucible (Tygiel), przeznaczona do meczów multiplayer. Na potrzeby wersji alpha twórcy udostępnili jedną mapę i jeden tryb.

Po przeczytaniu poprzedniego akapitu możecie dojść do wniosku, że rasowej zawartości w wersji alpha Destiny nie było wiele. Nic bardziej mylnego. Bungie zaoferowało graczom solidny kontent, który w ciągu trzech dni ogrywałem łącznie przez około 15 godzin! I nie był to czas stracony. Każdy z graczy przygodę rozpoczynał na czwartym poziomie doświadczenia i mógł swobodnie levelować w górę. Mnie udało się dotrzeć do ósmego poziomu, odblokowując przy okazji dostęp do nowego uzbrojenia i pancerza. Baza strażników, którą odwiedziłem kilka razy, to klasyczny hub pełen NPC, od których kupujemy broń, uzbrojenie, zapewne w finalnej wersji przyjmować będziemy też questy. Warto podkreślić, że w tej lokacji swoją postać oglądamy z widoku zza pleców, co jest fajnym urozmaiceniem przy standardowym FPP, jakie funkcjonuje podczas reszty gry (z wyłączeniem kierowania pojazdami).

Masa trailerów, zapowiedzi i gameplayów pozwoliła wyrobić sobie na temat Destiny wstępną opinię jeszcze przed premierą. Najlepiej w grze odnajdą się fani serii Borderlands oraz Mass Effect. Od tytułu Gearbox Destiny "pożycza" tryb kooperacji, ale traktuje go znacznie bardziej poważnie i dojrzale. Z kolei fabuła, lokacje i gatunek science fiction na myśl przywodzą kultowe dzieło BioWare. Wersja alpha potwierdziła moje przypuszczenia. Nowa gra studia Bungie to miks gatunków, ale od pierwszych chwil zauważyłem, że jest to niezwykle dopracowany produkt, w którym każdy z graczy znajdzie coś dla siebie – również osoby nieprzepadające za MMO, bowiem Destiny można przejść samodzielnie. Z kumplami w zespole jest po prostu łatwiej, a nikt nie zmusza do rywalizacji w trybie multiplayer.

Starą Rosję znamy choćby z pierwszego gameplayu, który na konferencji Sony podczas E3 zaprezentowano przed rokiem. To właśnie w tej lokacji rozgrywamy wszystkie przygotowane misje i przyznaję – wizyta w Old Russia zapada w pamięci. Lokacja przygotowana przez Bungie to fragment Ziemi po apokalipsie. W oczy rzuca się nie tylko wyjątkowy krajobraz starych, zniszczonych fabryk, ale też ogromnych wież radarowych ciągnących się aż po horyzont. Po przeciwnej stronie widać z kolei bliżej niezidentyfikowany mur. Jest też jezioro z wrakiem statku kosmicznego oraz szeroka droga pełna zniszczonych samochodów. Wraz z delikatnie padającym śniegiem i wypaloną roślinnością przypominająca tereny tundry Old Russia udowadnia, że w Destiny będziemy mieć do czynienia z pięknie zaprojektowanymi lokacjami i powalającym krajobrazem.

W lokacji dostępne są trzy zadania. Pierwsze z nich ("Story"), przygotowane dla pojedynczego gracza, przeznaczone było dla Strażnika na czwartym poziomie doświadczenia. Polegało na dotarciu w określone miejsce i "wyczyszczeniu" jednej z fabryk, w której stacjonowali przeciwnicy. Druga misja ("Strike") przeznaczona została dla graczy od szóstego poziomu doświadczenia, ale również słabsi Strażnicy mogli wziąć w niej udział. Problem polega jednak na tym, że przeciwnicy są w niej znacznie mocniejsi, więc ostrzeżenia, by wzmocnić postać, nie były przypadkowe. Tym razem jednak zadanie wypełniamy z dwoma towarzyszami. Trwa ono długo i jest dość skomplikowane. Nie brakuje odpierania ataków przeciwnika, a także strategicznej walki z wielkim pająkiem. Najciekawiej wyglądał jednak trzeci rodzaj zadania ("Explore"), polegający na swobodnym przemierzaniu New Russia i lokalizowaniu niewielkich przekaźników, które generowały losowe, dość proste i powtarzające się misje. To właśnie wtedy udało mi się odnaleźć drogę pełną wraków samochodów. Po wykonaniu zadania i wyeliminowaniu przeciwników stacjonujących w określonym miejscu gra kazała mi powrócić na zewnątrz i odnaleźć kolejny przekaźnik. Zamiast tego ruszyłem w głąb fabryki pełnej wąskich przejść i korytarzy. Nie było w niej zupełnie nikogo. Po kilku minutach marszu wyszedłem na zewnątrz. Jak się okazało, odnalazłem wyjście z całego kompleksu i nic nie przeszkodziło mi ruszyć wzdłuż drogi gęsto zapełnionej samochodami.

Na koniec pozostawiłem sobie Crucible i standardowy tryb Control. W potyczce brało udział dwunastu graczy podzielonych na dwa zespoły walczące o kontrolowanie trzech punktów (dostępne były również pojazdy: jeden przypominający skuter śnieżny, a drugi – miniaturową wersję czołgu o dużej sile ognia). Tym razem gra pozwoliła odwiedzić dwie zróżnicowane lokacje: First Light (umieszczoną na ziemskim księżycu) oraz zalane wodą Rusted Lands (znajdujące się na Ziemi). Co istotne, wyglądały zupełnie inaczej o różnych porach dnia. Wersja alpha posiada cykl dobowy. Podczas pierwszej rozgrywki trafiłem na mapę w ciągu dnia, a drugi raz – nocą. Różnica w oświetleniu była spora, ale szoku doznałem w momencie, gdy podczas nocnej rozgrywki dojrzałem na nieboskłonie gigantyczną planetę, której nie było widać za dnia. Jestem graczem, który ceni sobie oprawę graficzną, a Bungie przy Destiny stworzyło dzieło sztuki. W finalnej wersji gry będziemy mieć okazję zwiedzać cały wszechświat i mnóstwo innych planet. Jestem niezwykle ciekaw, jak bardzo urozmaicone środowisko przygotują dla graczy twórcy i jak często będę zaskakiwany tak jak podczas testów alpha.

Na koniec najważniejsze. Destiny przypomina skończoną grę! Testowana wersja wydawała się być kompletna. Podczas rozgrywki nie miałem żadnych problemów z połączeniem, animacja utrzymywała stałe 30 FPS-ów, a także ani razu nie pojawiły się lagi. Zdaję sobie sprawę, że twórcy wciąż dopracowują elementy kodu sieciowego, a także poszczególne lokacje, które nie zostały udostępnione graczom, ale są na dobrej drodze, abyśmy 9 września otrzymali gotowy produkt.

Testy wersji beta już od 17 lipca. Nie może Was na nich zabraknąć!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj