Co czyni z niektórych filmów, których nikt nawet przy dużej dozie pobłażliwości nie nazwałby dobrymi, obiekt kultu milionów fanów na całym świecie? To pytanie prawdopodobnie na zawsze pozostanie bez jednoznacznej odpowiedzi. Zjawisko kultowości pozostaje jednak fenomenem, który szczególnie w dziedzinie kinematografii przybiera ogromne rozmiary. Zrealizowane za mikroskopijne budżety horrory, które straszą głównie suwakami widocznymi na kostiumach potworów, filmy stworzone tylko po to, żeby zaszokować, lub będące zabawą reżysera-geeka oglądane są przez swoich licznych wielbicieli po kilkadziesiąt razy, choć większość z nich z niemal perwersyjną satysfakcją stwierdzi zgodnie, że są one okropne.

W ogólnym rysie historycznym można wskazać dwa zjawiska, które tę maszynę rozpędziły. Pierwszym z nich są tak zwane Midnight Movies. W Stanach Zjednoczonych okresu kontestacji wiele kin wyświetlało na specjalnych podwójnych seansach filmy, których nie odważyłyby się pokazać za dnia, oraz takie, które nie rokowały wygórowanej sprzedaży biletów. Paradoksalnie te właśnie obrazy, wyświetlane często tydzień w tydzień przez całe miesiące, a nawet lata, zaczęły zapełniać sale do ostatniego krzesła. Być może najważniejszym z nich jest słynny "Rocky Horror Picture Show" w reżyserii Jima Sharmana. Ten musical o transseksualnych przybyszach z kosmosu organizujących na Ziemi bal pozwolił odrzuconym przez społeczeństwo nastolatkom ze środowisk gejowskich i transgenderowych na stworzenie szczególnego rodzaju wspólnoty. Cotygodniowe seanse przyciągały stałych fanów, których grono stopniowo się powiększało, a odbiór filmu poszerzał się do tego stopnia, że po pewnym czasie widzowie przychodzili przebrani za postacie z filmu, a nawet toczyli z nimi improwizowane dialogi, odpowiadając na kwestie padające z ekranu. Wiele filmów, które nie miały szans na szerszą dystrybucję, a zostały dostrzeżone na takich seansach, do dziś stanowi klasykę dla każdego fana kampu. Były to tytuły bardzo różnorodne: od kręconych przez grupę nastoletnich zapaleńców z Baltimore na czele z Johnem Watersem "Różowych flamingów", czyli próby stworzenia najbardziej obrzydliwego filmu świata, aż po psychodeliczne, przepełnione symboliką dzieło Alejandro Jodorowskiego "Kret". Seanse o północy pozwalały na zbudowanie elitarnej więzi osób, które potrafią cieszyć się tym, co inni uznają za śmieć.

[image-browser playlist="591356" suggest=""]©1975 20th Century Fox

Drugim czynnikiem, który przyciągnął ludzi do złych filmów, był… zakazany owoc. Mowa o liście filmów, którym w latach 80. Wielka Brytania odmówiła dystrybucji, czyli o słynnych video nasties. VHS-owe szaleństwo, które wybuchło wtedy na całym świecie, zmieniło myślenie o tworzeniu filmów. Wiele tytułów wydawano za marne pieniądze bezpośrednio na kasety, z pominięciem kin. Często były to bardzo krwawe horrory, które nie stroniły od brutalnych scen przemocy jak i erotyki graniczącej z soft porno. W 1982 Mary Whitehouse, angielska konserwatystka, skłoniła rząd do wprowadzenia zakazu dystrybuowania filmów uznanych przez nią za źródło moralnej deprawacji. Ustawa weszła w życie po tym, jak wyświetliła ona w parlamencie fragmenty słynnego "Martwego zła" Sama Raimiego, dziś jednego z najbardziej kultowych horrorów wszech czasów. Autorzy tego rodzaju filmów nie mogli marzyć o reklamie skuteczniejszej niż owa kampania. Przegrywane po cichu kasety, ustawiane często w wypożyczalniach pod zmienionymi tytułami, żeby nie alarmować władz, stały się obiektem pożądania każdego fana horroru i kina exploitation.

Te dwa zjawiska, a także wiele pomniejszych, stworzyły pewną grupę ludzi o szczególnej charakterystyce – fanów kiczu i taniości, wielbicieli złych filmów. O ile pod względem socjologicznym jest ona bardzo zróżnicowana, znajdują się w niej bowiem młodzi i starzy, biedni i bogaci, robotnicy i intelektualiści, o tyle łączy ją pewien rys charakterologiczny, podejście do kina. Przede wszystkim członkowie tej grupy są świadomi kampowości. Tam, gdzie typowy widz dostrzeże absurdalną historię, marnie zrealizowane efekty i obrzydliwe sceny (przywołując chociażby gwałt dokonany przez drzewo z wspomnianego już "Martwego zła"), fan zobaczy prześmiewczą fabułę, komiczne efekty, estetykę przesady, a w tej samej scenie nierzadko ujrzy swego rodzaju piękno. Właśnie to szczególne poczucie estetyki stanowi o poziomie identyfikacji między fanami złego kina. Przynależność wiąże się z pewną elitarnością. W czasach globalizacji i kultury masowej odnalezienie niszy, która nie jest powszechnie akceptowalna, staje się coraz trudniejsze. Nie chodzi tu jednak o hipsterski snobizm, oglądanie tego, o czym kto inny nawet nie słyszał. Przeciwnie, filmy, które stają się obiektem kultu, często wyprodukowano dla masowego widza, lecz on je odrzucił. Elitarność polega tu więc raczej na poczuciu wyższości, możliwości odbioru – fani filmów kultowych potrafią odrzucić patos, powagę i dramatyczne podejście do kwestii moralności, zachowują dystans i luz, nie pozbawiając się przy tym emocjonalnego podejścia. Są w stanie dostrzec rzeczy cudowne, zabawne, piękne i ważne tam, gdzie inni widzą tylko ohydę i zły smak.

Czym więc charakteryzują się same filmy będące obiektem kultu? Po pierwsze - choć oglądane z ogromną radością, w intencji autora zazwyczaj nie miały być one zabawne. Jednak to, że są realizowane jako półamatorskie niskobudżetowe projekty, często oznacza nielogiczną i niespójną fabułę ("Krokodyl zabójca" Tobe’go Hoopera - pociski pistoletu odbijają się od przerośniętego gada, który ostatecznie zostaje zaatakowany zaostrzonym kijem), tanie, sztuczne i nierealne efekty specjalne (zwyczajne pomidory poruszające się przez technikę animacji poklatkowej w "Ataku pomidorów zabójców" Johna de Bello) czy niedorzeczne kostiumy (przebranie goryla z hełmem nurka zwieńczonym anteną telewizyjną w "Robot Monster" Phila Tuckera). Nie mniejszą popularnością cieszą się jednak także pastisze wykorzystujące konwencję tej stylistyki, jak "Mordercze klowny z kosmosu" Stephena Chiodo czy "Jack Frost" Michaela Cooneya. Wspomniany już niski budżet także łączy większość z nich. W przywoływanym wcześniej "Ataku pomidorów zabójców" wynosił on aż 90 tysięcy dolarów, z czego 60 tysięcy poszło na helikopter uszkodzony przypadkowo przy kręceniu jedynej sceny z jego udziałem. Powoduje to także, że produkcja powstaje w chałupniczych warunkach. W "Złym smaku" (1987), debiucie fabularnym Petera Jacksona, opowiadającym o kosmitach planujących zrobić z ludzi pozycję w menu międzygalaktycznego fast foodu, kostiumy wypiekał sam reżyser w piekarniku swojej mamy. Jako iż można bezpiecznie stwierdzić, że znaczącą większość produkcji kultowych stanowią horrory, należy także nadmienić, że nie opierają się na stopniowym budowaniu napięcia i niedopowiedzeniach, a epatują dużą ilością krwi, wypruwanych wnętrzności i urywanych członków. Na przykład w kolejnym filmie Petera Jacksona, "Martwicy mózgu", w samej scenie finałowej użyto 300 litrów sztucznej krwi.

[image-browser playlist="591357" suggest=""]©1966 American International Pictures

Żaden zapaleniec nie przejdzie obojętnie obok walki rozpadającego się trupa z kwadratowym blaszanym pudłem ("The Robot vs the Aztec Mummy" z 1958) czy tak spektakularnie brzmiących tytułów, jak "Duch w niewidzialnym bikini". To, jak ważnym elementem kultury stało się to zjawisko, poświadcza chociażby fakt, że powstał cały serial mu poświęcony. "Mystery Science Theather 3000" produkowany w Stanach przez 12 lat opowiadał o sprzątaczu uniwersytetu, który zostaje wysłany przez swoich złowrogich przełożonych w kosmos, aby mogli przeprowadzać na nim eksperyment polegający na wyświetlaniu mu najgorszych filmów wszech czasów. Żeby zachować zdrowie psychiczne, buduje on sobie kolegów robotów, a my oglądamy wraz z nimi okropne filmy, widząc zarys pierwszego rzędu kinowej widowni i słuchając ciętych komentarzy. Przez serię przewinęły się takie perełki, jak "Robot Holocaust", "Santa Claus Conquers the Martians" czy "Wojownik zaginionego świata".

Kult złego kina nie zmniejsza się, a wręcz przeciwnie - wchłania coraz nowsze pozycje i nowszych fanów. W samej Polsce prężnie działają cykle skupiające miłośników tego zjawiska, zarówno w odmianach tygodniowych, organizowanych przez kina czy kluby (Krwawe Poniedziałki, VHS Hell, Pora Zwyrola), jak i w ramach całych festiwali skupionych wokół tej tematyki. Jeśli nawet nie uzyskamy odpowiedzi na to, co powoduje uwielbienie kampu, na pewno nikt nie może umniejszyć wagi tego fenomenu.

Kultowe "Rocky Horror Picture Show" i "Różowe flamingi" można zobaczyć podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego Cropp Kultowe w Katowicach (17-26 maja). "Ducha w niewidzialnym bikini" i wiele innych filmów tak złych, że aż dobrych, będzie wyświetlanych w ramach cyklu "Najgorsze filmy świata". Więcej na croppfilmykultowe.pl.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj