Nie jest łatwym zadaniem pisać o Drużynie A ("The A-Team"). No bo jak napisać coś o serialu, który chyba każdy zna - a jak nie, to przynajmniej kojarzy temat muzyczny i muskulaturę Mr. T. Jak nie popaść w rutynę, schemat, pisząc o bardzo schematycznej produkcji. W serialu byłaby prosta recepta - "jeśli masz problem i nikt nie może pomóc, wynajmij ich". Jednak serial to nie życie.

Bo serial… to bajka.

Niezapomniane dzieciństwo

To były lata 90. Pamiętam to jak dziś. Ile wtedy człowiek mógł mieć lat? Nie za wiele. Jego wyobraźnią rządziły inne prawa, inaczej postrzegał on świat, zaś rzeczywistość telewizji wydawała się o wiele bardziej prawdziwa. Dla tych, którzy wtedy się wychowali, to właśnie opowieści snute na szklanym ekranie stawały się baśniami o walce dobra ze złem (choć nie wykluczało to starych, dobrych, książkowych klasyków).

Wśród nich była taka bajka o czwórce niezwyciężonych wojów. Razem służyli podczas wojny w Wietnamie. Tam, wchodząc do elitarnego oddziału Alfa-Team, dostali rozkaz przejęcia pieniędzy z jednego z tamtejszych banków. Misję wykonali bez zarzutu, jednak potem nie wszystko poszło zgodnie z planem. Niesłusznie skazani, musieli stać się banitami wyjętymi spod prawa, ukrywającymi się i działającymi w Los Angeles. Podjęli się niebezpiecznego fachu - zostali najemnikami. Każdy, kto dysponował odpowiednimi funduszami, był w potrzebie i potrafił ich znaleźć, mógł wynająć Drużynę A. Tym samym szybko stała się ona miejską legendą, fantomem, ale też i siłą realnie wpływająca na ludzkie losy.

Ci ekskomandosi byli niezwykle sprytni i nieprzeciętnie pomysłowi. Jeśli wszyscy uważają MacGyvera za ojca "czegoś z niczego", to The A-Team ten pogląd może zmienić. Tartak pełen drzewa? Proszę bardzo, oto wózek widłowy przerobiony na samobieżny pojazd strzelający grubymi belami. Stary, szkolny autobus? Trochę żelastwa i jest z tego całkiem zacny czołg. Co prawda może nie miało to tyle uroku i potencjału memowego co u poczciwego Angusa, jednak zawsze działało. A młody widz tylko siedział przed ekranem, z coraz większymi oczami ekscytując się przygodami Drużyny. Pod nosem często mrucząc…

W sumie to do tej pory z miłą chęcią się to mruczy. Ta-da-daa da-da-daa…

Nie było ich trzech, nie było ich pięciu

Była ich czwórka. John "Hannibal" Smith - szef grupy, znany z nieszablonowych planów, nieprzebranych zasobów cygar oraz niezapomnianego "I love it when a plan comes together!". Szef bardzo specyficzny, z ciętym językiem, niestroniący od ryzyka, ale też podchodzący z dystansem do wielu rzeczy - świadczy o tym chociażby fakt, że próbował swoich sił jako aktor… grający potwory w różnych niskobudżetowych filmach. W Drużynie A wcielił się w niego George Peppard - znany i bardzo charakterystyczny aktor (między innymi to on partnerował Audrey Hepburn w Śniadaniu u Tiffany'ego). Ogólnie mało brakowało, by to nie on został Hannibalem. W 1980 roku dostał rolę Blake'a Carringtona w Dynastii, jednak po nakręceniu pilota zastąpiono go przez Johna Forsythe'a. Zaś trzy lata później nie był początkowo brany pod uwagę do obsady Drużyny A - wtedy rozważano Jamesa Coburga.

Drugą ważną osobą w zespole był Templeton Peck, zwany Face (najczęściej tłumaczone jako Buźka). Jak samo przezwisko wskazuje, był on "twarzą" zespołu. Niebrzydki, niezapominający języka w gębie, potrafił zdobyć to, co akurat potrzeba było Drużynie. Często podczas zadań poruszał się Chevroletem Corvette 1984. Twarzą Buźki został Dirk Benedict - przed Drużyną A głównie kojarzony z Battlestar Galactica. Jednak nie zagrał on we wszystkich odcinkach - w pilocie pojawił się Tim Dunigan, w kolejnych epizodach zastąpiony przez Benedicta (przede wszystkim z tego powodu, że za młodo wyglądał na ekranie).

[image-browser playlist="582940" suggest=""]©1983 NBC

Howling "Mad" Murdock. Absolutnie niezastąpiony pilot Drużyny A - latał wszystkim, czym się dało (nawet jeśli nie wiedział, co to jest). Miał tylko jeden, mały problem: był niezrównoważony psychicznie. Po wypadku w Wietnamie nie był do końca normalny, tym samym musiał przebywać w szpitalach psychiatrycznych. Jednak na momenty akcji, głównie dzięki Buźce, był wyciągany stamtąd. Bardzo często można też było zobaczyć go z niewidzialnymi zwierzętami. Taka kreacja Murdocka była pierwszorzędnie zwariowaną robotą Dwighta Schultza. Początkowo twórcy chcieli usuną tę postać z serialu (wydawała im się zbyt przesadzona), jednak po badaniach fokusowych zdecydowano się dać szansę i Murdochowi, i Schultzowi. Którą wykorzystali. Bardzo, ale to bardzo dobrze. A poza tym… czujecie amoniak?

I wreszcie on - Bosco Albert "B.A." Baracus. Potężnie zbudowany, mistrz klucza i naprawiania pojazdów. Do tego silny, bardzo silny. Jednak z wielkim lękiem przed… lataniem (głównie to zasługa Murdocka). Właściciel czarno-szarego vana GMC G-Series (G-15), z charakterystycznym spoilerem z tyłu oraz czerwonym paskiem z boku - głównego wozu Drużyny. W B.A. wcielił się Lawrence Tureaud, bardziej znany jako po prostu Mr. T. W czasie Drużyny A już był wielką gwiazdą, a to za sprawą Rocky'ego 3. Jednak jako B.A. jeszcze bardziej stał się rozpoznawalny. Miało to wpływ na to, jaka atmosfera panowała na planie. Otóż taka sytuacja nie podobała się Peppardowi - to on chciał być ważniejszą (i lepiej opłacaną) gwiazdą. Efektem tego były spore napięcia (przykładowo: poza kamerami obaj panowie odzywali się do siebie przez… "pośredników").

Ale nie tylko czwórką The A-Team stała. Od początku serialu próbowano wprowadzić do zespołu postać kobiecą. W pierwszym i przez część drugiego sezonu była to młoda dziennikarka, Amy Amanda Allen (w tej roli Melinda Culea), która współpracowała z Drużyną. Potem została zastąpiona przez Tawnię Baker (Marla Heasley), też dziennikarkę, która dotrwała do końca drugiej serii. W trzecim i czwartym sezonie Drużyna działała "sama". Powodem tej sytuacji były pewne tarcia na linii producenci-męska obsada (a przede wszystkim Peppard). Uważali oni, że ten serial jest dla mężczyzn, zaś obecność kobiet (które chcą brać udział w scenach akcji) nie pasuje do jego konwencji.

Po drugiej stronie barykady The A-Team miała wojsko, które cały czas próbowało ich złapać. W pierwszym sezonie zawzięcie ścigał ich pułkownik Francis Lynch (William Lucking), w kolejnych - Roderick Decker (Lance LeGault). Pod koniec czwartego pojawił się generał Harlan Fulbright (Jack Ging), początkowo też chcący dopaść Hannibala i resztę, jednak ostatecznie wynajął ich do wykonania pewnej misji.

Niezapomniane cztery sezony i nieoczekiwany piąty

Bajki zwykle zaczynały się od dawno, dawno temu, a kończyły na żyli długo i szczęśliwie. Był punkt kulminacyjny, tarapaty, w które wpadali dobrzy bohaterowie, tymczasowa przewaga łotrów. The A-Team też miała taki swój schemat (zwłaszcza w pierwszych czterech sezonach) - może nie taki jak ten powyżej, ale też sprawdzający się.

Zawsze na początku ktoś potrzebował pomocy i dlatego szukał Drużyny A. Wtedy zwykle to oni go znajdowali i sprawdzali, czy ta osoba nie jest przypadkiem przedstawicielem wojska, które chce ich dopaść. Zwykle to rozeznanie kończyło się pojawieniem Hannibala przebranego za kogoś (Chińczyka, strażnika itp.). Potem Drużyna ruszała do akcji - oczywiście wpierw uwalniając Murdocka z wariatkowa.

Było więc rozeznanie terenu, pierwsza konfrontacja z tym złym, jedno, dwa podejścia do walki. W międzyczasie pojawiało się kilka scen komediowych (często związanych z faktem, że B.A. tak jakoś nie przepadał za Murdockiem…). A potem przychodziła właściwa bitwa, najczęściej z użyciem sprzętu zbudowanego przez B.A. Po pokonaniu złego Drużyna z uśmiechem na twarzy odjeżdżała w stronę zachodzącego słońca. I tylko z tym życiem długo i szczęśliwie nie było łatwo - cały czas ścigało ich wojsko.

Chociaż serial pełen był wybuchów, wypadków samochodowych/samolotowych/wszelakich i strzelanin, prawie nikt w nim nie zginął. Był to celowy zabieg ze strony twórców - uznali, że będzie to znakiem rozpoznawczym serii. Dlatego do dziś każdy kojarzy Drużynę A jako gości, którzy mogą spaść z wysokiego klifu i nic im się nie stanie. Aktorzy po latach przyznają, że dobrze bawili się w takiej konwencji.

Czwarty sezon miał być w założeniach ostatnim. Formuła powoli wyczerpywała się, serial tracił oglądalność. Obsada była przygotowana na zakończenie swojej przygody - i wtedy zdecydowano się o stworzeniu piątej serii. Zmianie uległa filozofia działania Drużyny. Już w premierze zostali pojmani i osądzeni. Pojawiła się jednak tajemnicza postać generała Stockwella (Robert Vaughn), który pomógł Drużynie uciec z więzienia i zostać oficjalnie uznaną za martwą. W zamian za to zlecał im misje. Do zespołu dołączył Frankie Santana (Eddie Velez), spec od efektów specjalnych, zaś poczciwy Murdock… w końcu opuścił szpital psychiatryczny. Zmiany te (włącznie z nową aranżacją tematu przewodniego) nie pomogły i The A-Team skończyła swoją przygodę po trzynastu odcinkach piątego sezonu.

Nie sądzę!

W życiu nie ma przypadków - oraz tego, by za pewnymi sprawami nie stały jakieś większe siły. Podobnie było i z Drużyną A. Ale spokojnie, nie chodzi tu o żadne podstępne organizacje, tylko ludzi, którzy ten serial stworzyli. Pomysł wyszedł od duetu Stephen J. Cannell & Frank Lupo - czyli ludzi, na których koncie było wiele klasyków tamtych lat. Niesamowicie wpadającą w uchu melodię otwierającą skomponowali Mike Post i Pete Carpenter, zaś niezapomniany tekst z czołówki odczytał John Ashley - jeden z producentów serialu, a także aktor i piosenkarz.

Produkcja wystartowała w roku 1983, tuż po XVII finale Super Bowl. Z odcinka na odcinek Drużyna A miała coraz wyższą oglądalność, szybko też trafiła za granicę, mniej lub bardziej oficjalnymi kanałami (u nas pierwszy raz była emitowana w pamiętnej Polonii 1). Wyjątkowo dużą popularnością cieszyła się chociażby w Wielkiej Brytanii (gdzie swego czasu komik Benny Hill nakręcił całkiem udaną parodię: "The B-Team").

The A-Team stała się marką rozpoznawalną na całym świecie, zaś aktorzy - międzynarodowymi gwiazdami. Ostatni odcinek został wyemitowany w roku 1987. Po tym fakcie mówiło się o filmie kontynuującym wątki serialu i z oryginalną obsadą. Niestety, w 1994 zmarł George Peppard - tym samym pomysł upadł. Aż do roku 2010, bo wtedy na ekranach zadebiutowała kinowa The A-Team z Liamem Neesonem, Bradleyem Cooperem, Quintonem "Rampage" Jacksonem i Sharlto Copleyem w rolach głównych. Zebrała raczej negatywne recenzje oraz ledwo zwróciła się finansowo. W gościnnych rolach pojawili się Dirk Benedict i Dwight Schultz (Mr. T odmówił udziału).

"Drużyna A" na nie - bo tak klasyczna!

The A-Team. NIEzapomniany klasyk lat 80., NIEsamowita przygoda - tak wtedy, jak i dziś. Z perspektywy czasu serial potrafi być NIEziemsko naiwny i miejscami NIEsamowicie banalny, jednak nie odbiera mu to ani krztyny uroku. NIEbezpiecznie zabawny, NIEuznający ograniczeń w eksplozjach i strzelaniu, z NIEzniszczalnymi bohaterami… Można byłoby jeszcze tak długo wymieniać jego cechy, powtarzać ciągle NIE i NIE, i NIE. Co nie zmieni faktu, że The A-Team to było właśnie to. Lata 80. w najczystszej możliwej postaci.

I może tylko NIEustraszonego zostawmy Hasselhoffowi.

"Drużyna A"
Gatunek:  sensacyjny/komediowy W rolach głównych: George Peppard, Dirk Benedict, Dwight Schultz, Mr. T
Liczba sezonów/odcinków: 5/98
Lata emisji: 1983-1987 Odcinki polecane: 
"Mexican Slayride", "The Sound of Thunder", "The Grey Team"

Dostępność: DVD
czytaj o serialu w naszej bazie
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj