Po pierwsze, dziękuję za przyznanie jedenastu Oscarów "Tytanikowi". Miało nie być sentymentalnie, ale po prostu muszę wrócić do czasów mojego dzieciństwa, kiedy było to wydarzenie tak wielkie, że po pierwsze, pisano o nim w BRAVO, a po drugie, zniwelowało podziały społeczne. W zasadzie tylko dzięki Tobie, Akademio, i jedenastu statuetkom, było mi dane zobaczyć tę superprodukcję w kinie, mimo mojego młodego wieku (na scenach, które uprzedzała dłoń Kate Winslet odbita na zaparowanej szybie, mama musiała zasłaniać mi oczy). Nikomu przez myśl wtedy nie przeszło, żeby pozbawić kogoś możliwości obejrzenia "oscarowego filmu, który przejdzie do historii" (w tym pozytywnym sensie) tylko dlatego, że nie osiągnął odpowiedniego wieku. Poza tym, gdzie byłby dzisiaj DiCaprio, gdyby nie jedenaście statuetek? Na pewno nie u Tarantino. I nie u Nolana.

Filmy wyróżnione przez Ciebie nominacją w moim kraju reklamuje się jako "oscarowe". Tytuł ten, jak się okazuje, nadal ma swoją konkretną moc (a przynajmniej tak wydaje się Panom od Reklamy), o czym najlepiej świadczy to, co wydarzyło się na przystanku autobusowym w moim mieście. Otóż wiszący tam od tygodnia plakat, po otrzymaniu przez film który promował kilku nominacji od Ciebie, natychmiast został zmieniony. Nadal zachęcał do obejrzenia tego samego tytułu, ale na górze pysznił się już pasek z napisem głoszącym wszem i wobec, że został wyróżniony (tu wstaw liczbę) nominacjami do Oscara.

Akademio, ludzie naprawdę te filmy później oglądają. Część z nich tylko dlatego, że są "oscarowe", zatem z definicji muszą być dobre i ambitne. Kto w listopadzie/grudniu przegapił "Operację Argo" teraz w popłochu ściąga z Internetu jej kopię zapasową, bo wstyd nie znać. Dziękuje Ci, Akademio, że nominujesz filmy, które są w stanie zapełnić pustkę w repertuarze kin polskich w okolicach stycznia i lutego. Albowiem tak się właśnie dzieje, że u nas niektóre tytuły wyświetlane są grubo po premierze w Stanach, i prawdopodobnie tylko dlatego, że wciągnęłaś je na listę nominacyjną.

Część sentymentalna już była, teraz powinno być jakieś sensacyjne oświadczenie, ale nie oszukuję w zeznaniach podatkowych, nie rozwodzę się, a moja orientacja (każdego rodzaju) nikogo nie interesuje. Więc może od razu przejdę do dalszych podziękowań.

Tak więc, last but not least, dziękuję Akademio za to, że całkiem nieźle wywiązujesz się ze swojego zadania względem ludzkości: napędzasz wielu widzów do kina na filmy, których nie zobaczyliby, gdyby nie były "oscarowe". Może znajdą się tacy, którzy znają kino amerykańskie od podszewki i są w stanie wskazać tytuły o wiele bardziej zasługujące na nominację pod względem (tu wstaw kryterium). Nie zmienia to jednak faktu, że nadal nominujesz obrazy, które warto obejrzeć.

Niech sobie BAFTA nagradza swojego brytyjskiego Bonda. Ty Akademio, choć ostatecznie zdecydowałaś inaczej, gdybyś chciała mogłabyś nawet nagrodzić swojego (nie mniej fikcyjnego?...) Lincolna. Niech się z Toba nie zgadzają, niech zarzucają Ci co raz mniejszy prestiż. Niech gadają, psioczą i rzucają konstruktywnymi argumentami nawet. Niech mówią, że to nie jest miłość.

Bo tylko Ty wiesz, jakie przymioty powinien mieć film, który zostaje nagrodzony statuetką rycerza.

A przynajmniej taką mamy nadzieję.

W. Morgulis

Czytaj więcej: EFEKT BAZINGA: Dwie zagłady na mieszkańca

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj