AKT I
Kontekst historyczny: Rok 2003. Reaktywacja "Matrixa". Zanim ludzkość zawiedzie się ostatnią częścią trylogii ma szansę nacieszyć z się powrotem Neo, lateksowymi ciuszkami Trinity i bullet timem. Część ludzkość nasłuchała się plotek o zapowiedzi "Rewolucji" mającej objawić się tuż po dwudziestominutowych napisach końcowych. Część ludzkość wierzy, bo przy okazji pierwszej części zwątpiła, nie dotrwała do samiutkiego końca i tajne hasło odblokowujące równie tajne podstrony na www.whatisthematrix.com [*] przepadło.
Po planszy z "TO BE CONCLUDED" tłum rusza z miejsc w stronę wyjścia, za nic mając trailer zapowiadający "Rewolucje". A warto przypomnieć, że były to czasy przed-youtubowe i raczej nie było możliwości obejrzenia go sobie w domowych pieleszach. Część ludzkości uznaje, że gra warta jest przysłowiowego tealighta i twardo trzyma się swoich foteli. Jedna minuta, druga, dziesiąta. Sala zrobiła się pusta, a ścieżka dźwiękowa zmieniła się z gitarowego OST-a na kowadła Dona Davisa. W piętnastej minucie napisów obsługa kina już czeka gotowa do zamiecenia popcornu, niby niewinnie, niby bez pretensji, ale jednak przestępując niecierpliwie z nogi na nogę. A im częściej przestępuje, tym mocniej część ludzkości wbija palce w fotel.
Minuta osiemnasta.
Obsługa kina: Przepraszam, ale film już dawno się skończył!
Część ludzkości: Ale jeszcze ma być trailer po napisach!
Napisy: (pełzną przez ekran)
Obsługa kinowa: Trailer? Jaki trailer. Nie ma żadnego trailera.
Część ludzkości: (zrezygnowana wstaje i wychodzi zapłakać na korytarzu)
Napisy: (dopełzają do końca)
Trailer: (deus ex machina na ekranie, radośnie zapowiada "Matrix: Rewolucje")
KONIEC AKTU I
AKT II
Kontekst historyczny: Drugi Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie – jeszcze w czasach, kiedy projekcja filmu ze ścieżką dźwiękowa wykonywaną na żywo odbywała się pod otwartym niebem. "Władca Pierścieni: Dwie Wieże". Po tych kilku godzinach Samwise Gamgee w końcu wygłasza swoją płomienną mowę o bohaterstwie i oboje z Frodem odchodzą w stronę zachodzącego za cień zawisły nad Mordorem słońca.
Napisy: (zaczynają piąć się w górę)
Orkiestra: (czyni swą powinność i robi to cudnie)
Ludzie: (zaczynają masowo wychodzić, tupać, komentować, przeciskać się i przepraszać za przeciskanie się; zupełnie, jakby koncert się skończył)
W. Morgulis: (usilnie stara się nadal rozpływać, ale nie bardzo się da, kiedy tłuszcza z tupotem ściga się do wyjścia; po chwili poddaje się i traci wiarę w ludzkość)
Osoba Trzecia: (z tak zwanego nienacka) Idziemy?
W. Morgulis: (tracąc wiarę w Osobę Trzecią) NIE?!
Osoba Trzecia: A, bo ty Z TYCH…
KONIEC AKTU II
Prawdopodobnie chodziło O TYCH czepliwych, marudnych i nieżyciowych idealistów, wyznających bardzo niewygodną dla ogółu ludzkości zasadę, że film kończy się wraz z ostatnią nutą ścieżki dźwiękowej. Nie wcześniej.
(...a później idealista dorósł, zderzył się z rzeczywistością i okazało się, że czasami naprawdę warto wyjść z kina wcześniej – "TO BE CONCLUDED" w następnym odcinku)
W. Morgulis