Tak narzekamy na tłumaczenia tytułów, a co by to było, gdyby „Prison Break” nie był „Skazanym na śmierć”. Od razu odpowiadam: jeden z mieszkańców Internetu nie wiedziałby, jak przetłumaczyć na angielski frazę „Jezus Chrystus na śmierć skazany”. Po drugie, powstałby dylemat, czy pozostać przy zwyczajowej mowie zwykłego klienta Biedronki („Ucieczka z zakładu karnego”) czy wejść głębiej w klimat i zaserwować widzowi trochę więziennego slangu („ Lota z paki”, „Cofka z więźnia”, „Wióra z pie…” khm… et cetera, et cetera).

… a ”Szklana Pułapka” czymś w rodzaju „Umieraj twardo”… Nie wiadomo, czy bardziej dosłowna wersja tłumaczenia wywołałaby wystarczającą ilość sprzeciwów społeczeństwa, aby stać się legendą tego formatu, co „Szklana pułapka”. Możliwe, że „Zdechnij twardo” miałoby szansę, bo co wrażliwsze na brutalność języka jednostki by się przyłączyły do protestujących. Jedno jest pewne: łatwiej byłoby przetłumaczyć tytuły kolejnych części serii na coś bardziej kreatywnego niż „Szklana Pułapka 5”. A i Rick Friedberg z Leslie Nielsenem by skorzystali, bo może „Umieraj na twardo” brzmi niewiele lepiej (?) niż „Szklanką po łapkach”, ale na pewno mniej surrealistycznie.

Co by to było, gdyby „Szkoła uwodzenia” była „Okrutnymi intencjami”, a „Wirujący seks” – „Brudnym tańcem”. Odpowiedź jest prosta jak przyjemność jedzenia podgrzanego bigosu: „Okrutnych intencji”, don’t boat yourself, nikt by nie obejrzał. „Szkoła uwodzenia” sugeruje o wiele wyższą ilość scen opiewających intensywny kontakt damsko – męski, dlatego w sondażach na grupie fokusowej zawsze wygra. Za to „Brudny taniec” („Brudne pląsy”?) obejrzałoby dokładnie tyle samo osób, co „Wirujący Seks” – za to, być może, unikając zabawy w partyzantów z rodzicami. I lekkiego zawodu, spowodowanego o wiele mniejszą ilością scen opiewających intensywny kontakt damsko – męski niż sugeruje to tytuł.

Tytuły mają mnie i ciebie pochwycić marketingowo i nie ma w nich żadnej szczerości. No, może poza „Spartakusem”. Ten od razu podaje nam głowę na złotym półmisku, serwując w podtytule każdego sezonu krótkie streszczenie, o co tym razem będzie chodziło. I tak następuje: Spartakus, krew, piach, arena, zemsta, wojna i intensywne kontakty damsko – męskie. Co prawda, podtytuły o tych ostatnich nie wspominają, ale pojawiają się w serialu na tyle często, że można się dość łatwo zorientować, że są równie ważnym lejtmotywem.

Chociaż, tak naprawdę, można obejść się bez podtytułu, jeśli ma się wystarczająco mocne imię i/lub nazwisko. Borgia na przykład w zupełności wystarczy. Albo Tudor. „Dexter” uwodzi nas samym Dexterem, bo w głowie należącej do mojego pokolenia natychmiast pojawia się ciepłe skojarzenie z kreskówkowym laboratorium. I, jak się z biegiem serialu okazuje, podobieństwa nie kończą się na Dexterze i jego ukrytej kryjówce, bo pojawia się również Napędzająca Fabułę (Mniej-blond) Siostra, która odkrywa Prawdę. Tylko tęsknota za gumowymi, żółtymi rękawiczkami pozostaje niezaspokojona.

Dlatego wydaje mi się, że gdyby „Do No Harm” miało lepszy tytuł, to na pewno obejrzałoby go więcej osób niż szesnaście.

Pozostałym 3 099 984 widzom zaciął się pilot.

W. Morgulis

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj