Farthest Frontier to strategiczna gra, która jest symulatorem tworzenia średniowiecznego miasteczka. Przypomina Settlers, ale w dużo lepszym wydaniu.
Farthest Frontier to survivalowa strategia, w której musimy zbudować średniowieczne miasteczko i w nim przetrwać. Wyzwań jest wbrew pozorom całkiem sporo, jak na wczesny dostęp, bo mamy dzikie zwierzęta, zmienne warunki pogodowe, a także zbójów, którzy mogą wpaść do wioski, okraść i pozabijać naszych mieszkańców. Wbrew pozorom najtrudniejszym wyzwaniem jest jednak wyżywienie i zapewnienie opału, bo chwila nieuwagi może doprowadzić do braku surowca i śmierci ludzi. To stanowi punkt wyjścia do gry, którą można porównać do kultowych Settlersów.
Farthest Frontier jest jednak propozycją lepszą, bardziej wymagającą i ciekawszą.
Przy tworzeniu osady czeka nas sporo wyzwań. Zbieramy surowiec, który następnie musi być przetransportowany do magazynów lub domów produkcyjnych. Nie jest to tak banalne, jak w wielu grach tego typu, bo musimy pomyśleć o tym, ilu mamy pracowników i czym się każdy z nich zajmuje. Jak wszyscy będą zbierać surowce i przenosić je z miejsca na miejsce, to zabraknie nam pracowników do zbierania żywności czy do budowlanki. Gdy potem pojawia się obóz pracowniczy, to trochę ułatwia sprawę. Do tego momentu trzeba dotrzeć, by móc się rozwinąć. To pokazuje, że każdy detal ma znaczenie. Jeśli coś przegapimy lub zlekceważymy, konsekwencje są spore. Weźmy za przykład ścinanie drzew: jeśli od razu nie zrobimy budynku, w którym przygotowuje się drewno na opał, w zimę nasi ludzie zamarzną i poumierają. Wszystkie naczynia są tutaj połączone, bo to samo tyczy się żywności, dóbr luksusowych, ubrań. A do tego trzeba mieć na uwadze, że surowce się wyczerpują, więc trzeba poszukiwać nowych źródeł. Mamy tutaj wiele rzeczy, które odgrywać będą różne role w różnych budynkach, więc budowa obiektów myśliwych czy zbieraczy obok tych produkcyjnych wpływa na ciekawy proces twórczy.
Twórcy gry idą krok dalej, bo znaczenie ma nawet to, gdzie wybudujemy dany obiekt, i droga, jaką ma przebyć mieszkaniec, by wykonywać swoją robotę. Do tego mamy rozbudowę domów mieszkalnych – wpływają na nią między innymi budynki w bliskim otoczeniu, które zwiększają ich atrakcyjność. Siłą rzeczy musimy planować rozstawienie wszystkich obiektów. Dzięki temu gra daje jeszcze większą frajdę.
Wspomniałem, że
Farthest Frontier nie jest grą opartą na prostocie jak Settlersi. Takie kwestie jak rozbudowa miasteczka i zwiększanie liczby towarów (też przeznaczonych na handel) są bardziej skomplikowane. Świetnie to wygląda w sektorze rolnictwa. Najpierw cała armia pracowników musi przygotować pole, potem my musimy otoczyć je płotem, bo inaczej dzikie zwierzęta będą zjadać plony. Jeszcze później musimy ustalić, co będziemy uprawiać. Do wyboru są różne warzywa i rośliny; jedne potrzebne do jedzenia (np. żyto do zrobienia mąki, a następnie chleba), inne (np. len) do szycia ubrań. Do tego pole trzeba kompostować i pilnować, by nie zarosło chwastami. Nie bez znaczenia jest pogoda – zbyt mocne słońce wysuszy ziemię. Dzięki temu gra
Farthest Frontier jest diabelnie angażująca, czasem być może nawet za bardzo wymagająca. Za tym jednak idzie duża satysfakcja i frajda z rozgrywki.
Regularnie co jakiś czas, podobnie jak w
Dawn of Men, grupa zbirów wpada do nas po łup. Musimy więc tak umiejscowić naszą mieścinę, by dobrze obudować ją palisadę (a potem murem) oraz wieżyczkami strażniczymi. Do tego musimy mieć grupę wojów i sprzęt. Oczywiście na początku, gdy grupa atakujących jest nieliczna, to i z pomocą zwykłych mieszkańców, bez szczególnego uzbrojenia, uda się przezwyciężyć wroga. Jednak każdy kolejny atak jest bardziej wymagający. Gdy mamy miasto otoczone murem, to przeciwnik pojawia się nawet z taranami! Trzeba liczyć się ze stratami, rannymi (uzdrowiciel może ich wyleczyć, ale musimy mieć ludków do przenoszenia poszkodowanych) i poległymi. Zwłoki trzeba szybko przenieść na cmentarz, bo inaczej może wybuchnąć epidemia.
Farthest Frontier to naprawdę udana gra. Na pochwałę zasługuje grafika – szczególnie dobrze wyglądają zmiany pogody i różne pory roku, które zmuszają gracza do podejmowania określonych decyzji.
Na tym etapie gry brakuje mi określonego celu rozgrywki. Nie ma opracowanego kierunku, który pozwoli nam osiągnąć jakiś cel, bo samo przetrwanie to trochę za mało. Gospodarka prężnie działa, rozwoju w zasięgu już nie ma, a kolejne ataki są odpierane. Pomimo tej – jak na razie! – wady
Farthest Frontier to doskonała zabawa na wiele godzin z gigantycznym potencjałem na więcej. Jeśli aspekt, o którym wspomniałem wyżej, zostanie w przyszłości rozbudowany, śmiało będzie można zapomnieć o Settlersach i innych grach tego typu. Na razie jest jednak tylko dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h