Cała Polska ogląda Kubę Wojewódzkiego, TVN na tym polu nie ma właściwie żadnej konkurencji. W Stanach Zjednoczonych zaś sytuacja na rynku wygląda zupełnie inaczej - każdy ma swój ulubiony talk show i jego prowadzącego. Ellen DeGeneres ceni się za codzienną gwarantowaną dawkę pozytywnego humoru, Davida Lettermana za dekonstrukcję formuły programu i nutę chłodnego sarkazmu, a Jaya Leno za błyskotliwe komentarze dotyczące aktualnych wydarzeń. Jimmy Kimmel wydaje się być nieco w ich cieniu. Nie ma takiej charyzmy, swobody w posługiwaniu się słowem, nie jest wystarczający charakterystyczny. Jego "Jimmy Kimmel Live!" jest emitowane na ABC – stacji, która nie ma długoletnich tradycji związanych z programami typu talk show. NBC już od lat 50. nieprzerwanie emituje "The Tonight Show" (trzeci co do długości program w Stanach Zjednoczonych za "Meet the Press" i "Today"), a oprócz niego ma jeszcze "Late Night" powstałe jeszcze w 1982 roku, kontynuatora dziesięć lat starszego "Tomorrow". CBS po odejściu Jimmy'ego Carsona i objęciu "The Tonight Show" przez Jaya Leno, podebrała NBC Davida Lettermana. Ten już od lat 90. święci triumfy w stacji ze okiem w logotypie. ABC do tej walki przystąpiła późno, dopiero w 2003 roku. Jimmy Kimmel jednak wydaje się być z roku na rok coraz lepszy.

W 2006 roku w jednym ze swoich programów prowadzący talk show ABC na koniec odcinka tradycyjnie podziękował swoim gościom i niespodziewanie dodał: "Przepraszamy serdecznie Matta Damona, niestety nie starczyło nam dla niego czasu". Odtwórca roli Jasona Bourne’a jednak nigdy nie stał za kulisami i nie czekał na wejście na scenę. Wszystko to było jedynie żartem ze strony Kimmela. Ten komentarz tak spodobał się producentom (i naturalnie widzom), że prowadzący powtórzył go jeszcze wielokrotnie w kolejnych programach. Po kilku miesiącach nastąpił przełom. Matt Damon w końcu trafił na scenę "Jimmy Kimmel Live!". Zaczęła się rozmowa i… po chwili Jimmy Kimmel powiedział aktorowi, że "niestety czas programu dobiegł końca" (obejrzyj tutaj). Damon posłużył się niecenzuralną ripostą i demonstrował swoją wściekłość jeszcze przez całe napisy końcowe.

[image-browser playlist="593515" suggest=""]©2006 ABC

Wszystko to okazało się być zainscenizowaną sceną przez obu artystów, niemniej "wojna" trwała w najlepsze. Kiedy dwa lata później do "Jimmy Kimmel Live!" została zaproszona Sarah Silverman, satyryczka prowadząca swój własny talk show, a przede wszystkim (wtedy jeszcze) partnerka życiowa Kimmela, showman z ABC trafił na internetowy piedestał. Silverman zaprezentowała klip "I'm Fucking Matt Damon", w którym w formie piosenki przyznała się do (fikcyjnego) romansu ze znienawidzonym przez swojego chłopaka aktorem (obejrzyj tutaj). Kimmel nie zwlekał z odpowiedzią – niespełna miesiąc później pokazał klip zatytułowany... "I'm Fucking Ben Affleck" (obejrzyj tutaj). Jakiekolwiek objaśnienia wydają się zbędne.

Popularność tych dwóch wideoklipów sprawiła, że "Jimmy Kimmel Live!" rosło w siłę, a jego prowadzący stał się jedną z czołowych osobowości w amerykańskiej telewizji. W 2012 roku Kimmel był gospodarzem dorocznego obiadu wydawanego przez Biały Dom dla korespondentów (White House Correspondents' Dinner), a także z sukcesem poprowadził rozdanie nagród Emmy. Jego "In Memoriam" już przeszło do historii (obejrzyj tutaj).

Historia pojedynku Kimmela i Damona doczekała się – jak na Hollywood przystało – spektakularnego finału. 24 stycznia 2013 roku "Jimmy Kimmel Live!" rozpoczęło się od Matta Damona, który związał i zakneblował prowadzącego talk show ABC (obejrzyj tutaj). Aktor przez całą godzinę dokonywał długo wyczekiwanej zemsty – pomocników i zespół wymienił na Andy’ego Garcię i Sheryl Crow, a w charakterze gości zaprosił prawdziwą plejadę gwiazd. Na kanapie w "Jimmy Kimmel Sucks!", jak nazwał swój program Damon, usiedli Nicole Kidman, Gary Oldman, Amy Adams, Reese Witherspoon, Demi Moore i Sarah Silverman, początkowy monolog wygłosił zaś Robin Williams. Odcinek zniszczył zupełnie tego dnia konkurencję, a ABC wyemitowała jego powtórkę w prime time, czyli najlepszym czasie antenowym, jeszcze w tym samym tygodniu. Jeden z najdłuższych żartów w historii telewizji dobiegł końca. W finałowych minutach programu Matt Damon zapytał Jimmy’ego Kimmela, czy chciałby jeszcze coś powiedzieć. "Niestety skończył nam się czas" – chwilę później skomentował aktor, odbijając piłeczkę zagraną przez Kimmela 7 lat temu.

[image-browser playlist="593516" suggest=""]©2013 ABC

Monologi początkowe czy dyskusje z celebrytami w "Jimmy Kimmel Live!" prezentują bardzo przyzwoity poziom, ale najmocniejszą stroną talk show ABC jest nie to, co dzieje się na żywo, lecz emitowane w trakcie programu wcześniej przygotowane filmy. Co prawda Jay Leno od lat dostarcza nam kolejne klipy z cyklu "Jaywalking" (skądinąd pomysł całkiem nieźle przeniósł na polskie realia Kuba Jankowski w serii "Matura to bzdura"), niemniej to tylko jeden format. Jimmy Kimmel gra niekonwencjonalnie, szalenie pomysłowo, a przy tym bardzo, bardzo skutecznie.

Gdy zbliżało się Halloween prowadzący program ABC poprosił swoich widzów, by powiedzieli dzieciom, że zjedli wszystkie słodycze przygotowane na tę okazję i uwiecznili to na taśmie. Efekt? Setki kilkulatków płaczących z żalu za cukierkami oraz miliony oglądających film płaczących ze śmiechu (obejrzyj tutaj). Po obejrzeniu "I Told My Kid I Ate All Their Halloween Candy" trudno mieć nawet pretensje do Kimmela czy rodziców o znęcanie się nad dziećmi. Ich reakcje na straszną wiadomość są aż nazbyt ekspresyjne. Zresztą, dlatego też rok później powstawała część druga (obejrzyj tutaj).

Filmy coraz częściej raczą nas mieszanką gatunkową, by przyciągnąć do kin jak największą liczbę widzów. A gdyby tak połączyć je wszystkie w jednym obrazie? Taki koncept objawił się Kimmelowi na początku 2012 roku. Postanowił zrealizować "Movie: The Movie", zwiastun filmu, w którym jest wszystko – więcej gwiazd niż w "Sylwestrze w Nowym Jorku" i "Movie 43" razem wziętych, szereg pozornie niemożliwych do połączeniu gatunków potrafiących przyciągnąć każdego widza i grono twórców tworzących zgoła inne kino (obejrzyj tutaj). Gdyby "Movie: The Movie" rzeczywiście powstało w wersji pełnometrażowej, Kimmel mógłby stworzyć najlepszą filmową parodię od czasów "Czy leci z nami pilot?". Na razie dostaliśmy jedynie zwiastun kontynuacji, "Movie: The Movie: 2V" (obejrzyj tutaj). Zgodnie jednak z prawem sequela ten był nieco gorszy niż pierwowzór.

Jimmy Kimmel to także świetny obserwator rzeczywistości i raz za razem znajduje kolejne sposoby, by obnażyć niewiedzę Amerykanów. Szczególnie dobrze wychodzi mu zbieranie opinii na temat rzeczy lub osób, które jeszcze nie istnieją. Zapytani o to, jak na przykład sprawuje się nowy iPhone 5, mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, dostawali do ręki poprzedni model telefonu Apple'a, iPhone’a 4. Nie brakowało nie tylko pochwał i zachwytów, ale także bezpośrednich porównań "obu" aparatów (obejrzyj tutaj). Amerykanie doskonale znają się na rzeczy i od razu zorientowali się, że iPhone 4, który dostali od robiącego sondę jest dużo lepsza od iPhone'a 4, który trzymają w kieszeni.

Za oceanem już są pierwsze opinie na temat nowego papieża. Amerykanie z materiału wyemitowanego w "Jimmy Kimmel Live!" stanowią świetny wzór do naśladowania w kwestii tolerancji. Nie przeszkadza im, że papież miał żonę, że jest jeszcze nastolatkiem, że jest Żydem. W ocenianiu go nie przeszkadza im nawet fakt, że go jeszcze nie wybrano.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj