Obecnie kino superbohaterskie jest jednym z najpopularniejszych gatunków na rynku filmowym i trudno się temu dziwić. Kolejne produkcje o komiksowych herosach przynoszą ogromne zyski wytwórniom, a fani przegrzewają systemy przedsprzedaży biletów. Aby zmaksymalizować zyski produkcje o superbohaterach zwykle są robione pod kategorię wiekową PG-13, z lekkim, często komediowym tonem i zwykle bezkrwawą przemocą. Jednak twórcy coraz częściej postanawiają nie ograniczać się w tym gatunku i przekraczać bariery moralności, przyzwoitości i brutalności, co wcale nie musi potem przełożyć się na kasową porażkę. Taka jazda bez trzymanki w kinie o komiksowych mocarzach znajduje swoją rzeszę fanów, którzy z utęsknieniem czekają na ten bezkompromisowy, nieograniczony niczym ton danej produkcji. W tym tekście postaram się potwierdzić moją tezę, że w dzisiejszym świecie superbohaterskich widowisk, te brutalne i mroczne znalazły swoją niszę i mają się znakomicie. Przede wszystkim umówmy się, mrok jest zawsze o wiele atrakcyjniejszy niż sztampowy blask i nieskazitelność bijąca od postaci. Zawsze jakaś rysa istniejąca na charakterze bohatera jest lepsza dla jego całościowego obrazu niż gładkie, mentalne oblicze bez skaz. Doskonałym przykładem jest tutaj Hellboy. To heros (a może raczej antybohater), który nawet jak na standardy produkcji komiksowych jest oryginalny pod każdym względem. Zwykle piekielne istoty są ukazywane na kartach kolejnych zeszytów i w późniejszych, filmowych adaptacjach jako złoczyńcy, istoty, które za nic mają sobie życie ludzkie, a ich jedynym celem jest sianie zniszczenia. W tym wypadku zastosowano znakomitą woltę i z postaci utożsamianej z demonicznym światem uczyniono zbawcę i obrońcę ludzkości. Pewnie wielu powiedziałoby, że taki zabieg nie ma racji bytu. Jednak odwaga Mike'a Mignolli, a następnie Guillermo del Toro i obecnie Neila Marshalla opłaciła się. Widzowie z utęsknieniem czekają na kolejne, kinowe wersje Hellboya, aby zobaczyć jak ich piekielny ulubieniec brutalnie rozprawia się z kolejnymi hordami przeciwników, wszystko okraszając kozackimi one-linerami. Można powiedzieć, że dobro jest ciekawe i świetne, ale czasem odrobina zła i skaz w tym mentalnym kotle sprawdza się o wiele lepiej. Mrok w filmach o superbohaterach sprawdza się bardzo dobrze również paradoksalnie dzięki moralnie dwuznacznemu podejściu danych herosów do życia i swoich obowiązków. Hellboy w tym wypadku jest książkowym przykładem bohatera, który pomimo swoich wielu złych cech jest uwielbiany przez całe zastępy fanów. Ta sympatia widzów do, można powiedzieć, moralnie rozdartych postaci odbywa się na tej samej zasadzie, co zauroczenie fanów wobec produkcji stawiających w centrum uwagi przestępców, o czym świadczy choćby ogromna popularność filmów gangsterskich. Po prostu widzowie, którzy na co dzień są ograniczeni przez utarte schematy postępowania społecznego, czyli formy grzecznościowe, zasady moralne i formalne więzi, uwielbiają zasiąść w kinie na te dwie godziny i zobaczyć pewną wolność, którą reprezentują nasi doświadczeni przez życie herosi. Oni są ponad obowiązującymi konwenansami oraz prawnymi normami i mogą korzystać ze swoich umiejętności bez nałożonych, mentalnych kajdan. W świecie, gdzie każdy wpisany jest w jakieś ograniczające ramy związane z relacjami międzyludzkimi, instytucjami państwowymi czy zwykłym strachem przed odrzuceniem lub wyśmianiem, widzowie, obserwując bezkompromisowe, wyzwolone i szalone wyczyny naszych moralnie elastycznych herosów, w pewien sposób czują się równie wolni, co oglądani przez nich bohaterowie. Na czas seansu ten brak skrępowania przenosi się odrobinę na stan psychologiczny odbiorcy i przez to, po wyjście z  kina w pewien sposób na jakiś czas pozbawia nas myślenia o codziennych troskach. Hellboy jest wulgarny, oziębły w stosunku do wielu ludzi (i nie tylko ludzi) ze swojego otoczenia a także odznacza się wyjątkową brutalnością. Jednak wychodząc ponad moralne ograniczenia odzywa się w nim również troska, ogromna doza heroizmu i altruizm. Dlatego kinomaniacy tak uwielbiają te produkcje, ponieważ występuje w nich świetny balans między mrocznymi cechami a pozytywnym obliczem. Wspomniane przeze mnie cechy przekładają się na to, że antybohaterowie czy dwuznaczni moralnie herosi są paradoksalnie bardziej ludzcy niż posągowi, nieskazitelni i pełni jasnych stron superbohaterowie. Mimo że mają supermoce, związki z ponadnaturalnymi istotami czy posługują się masą najbardziej zaawansowanych technologicznie gadżetów, ich rysy na charakterze są dla nas bardzo przyziemne, sprawiają, że możemy się szybko utożsamić z ich motywacjami oraz traumą. Nieważne, że Hellboy na co dzień boryka się ze stworami z wszystkich mitologii świata, co tam, że Batman ma na pieńku z całą galerią dziwnych psychopatów Gotham City, cóż, że Deadpoola ciężko uśmiercić przez jego moc regeneracji - wszyscy Ci bohaterowie czasami bywają bardziej zwykłymi postaciami z krwi i kości niż stawiani na piedestale posągowi, nieskazitelni herosi. No i co z tego, że czasem brutalnie rozprawią się ze swoimi przeciwnikami albo obrażą kilka osób z ich otoczenia. Wszystko to idzie w niepamięć widzów, jeśli tym, co definiuję bohatera i stanowi mentalny fundament jego rysu psychologicznego, jest czynnik ludzki. A ten sprawia, że mimo wszystkich innych, superbohaterskich czynników najbardziej o ich zachowaniu decydują pozbawione wyjątkowości, cechy, które posiadamy również my. Przez to herosi mogliby być spokojnie kolejnymi osobami, które spotykamy na co dzień na ulicy, przyjaźnimy się z nimi lub mamy z nimi na pieńku. Ten ludzki charakter oplata czasami brutalne historie w charakterystyczne dla humanizmu tło, mówiące o dążeniu do szczęścia, godności i samorozwoju.
fot. 20th Century Fox
Jako mój ostatni argument przytoczę to, że dobrze napisana postać, rozdarta wewnętrznie i posiadająca sporo mroku w sobie może uratować nawet widowisko ze słabym scenariuszem i świetnie komponuje się również z lekką tonacją produkcji superbohaterskich. Czasem nawet historia schodzi na drugi plan, gdy bohater dwoi się i troi na ekranie, aby zaprezentować nam cały przekrój swojego stanu psychicznego, daleko przesuniętego od normy. Dobrym tego przykładem jest Deadpool, gdzie nasz tytułowy Pyskaty Najemnik w kolejnych scenach podwyższa poprzeczkę szaleństwa brutalnością, sprośnymi żartami i łamaniem czwartej ściany ku uciesze widzów. Zawsze bohater musi mieć pewną rysę, choćby minimalną na swoim charakterze. Wówczas dodaje on jakości do całej produkcji, mimo słabszej fabuły. Po prostu wtedy bardziej interesuje nas cała otoczka idąca za fundamentem mentalnym, który buduje postać - tło społeczne, w którym się obraca, jego traumy lub podejście do moralnych zasad. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie - gdyby bohater, którego przygody oglądacie w kinie lub w domu, byłby skrajnie pozytywny, bez żadnych skaz, a historia nie nosiłaby znamion czegoś wyjątkowego lub przyjemnego, mielibyście frajdę z oglądania? Wątpię. Balans złych i pozytywnych cech w bohaterze tworzy bardzo smaczny koktajl, który pozwala przymrużyć oko na słabe strony fabuły. Natomiast, jeśli mrok herosa idzie w parze ze znakomicie zbudowaną fabułą, to mamy zazwyczaj do czynienia z czymś bardzo dobrym lub wybitnym (teraz wspomnijcie sobie Mrocznego Rycerza). Mroczne postacie, antybohaterowie, herosi, którzy igrają z ludzką moralnością - produkcje z takimi postaciami czują się dobrze, znalazły swoje miejsce w zdominowanym przez lekkość i widowiskowość gatunku filmów superbohaterskich i będą nadal się rozwijać. Wszystko przez interesującą stronę mroku, ludzki czynnik tych opowieści i pewną nieskrępowaną normami społecznymi wolność reprezentowaną przez herosów pokroju Hellboya. Brutalni, pyskaci i kryjący się w cieniu superbohaterowie znaleźli swoją niszę w środowisku kinowych, komiksowych widowisk. Jednak w sumie ich terenu nie nazwałbym już niszą, ponieważ coraz mocniej sięgają po spory kawałek tego, superbohaterskiego tortu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj