Miłośnicy komiksowych przygód Hulka dobrze wiedzą, że historia zielonego siłacza wbrew pozorom to nie tylko przepełnione akcją, bezmyślne mordobicie. Przygody tego superbohatera zawsze obfitowały w rozbudowane i skomplikowane motywy science fiction. Życie osobiste Bruce’a Bannera także nie było proste i jednoznaczne, nie mówiąc już o jego alter ego, które przez dziesięciolecia przeszło wiele zmian. Właśnie na złożoność historii postawił Ang Lee, podejmując się w 2003 roku realizacji filmu The Hulk. Specjalista od kina artystycznego na fotelu reżysera? Filmu o takim superbohaterze? Ta decyzja była co najmniej intrygująca. Z pewnością wpływ na wybór miał wielkie sukces Wo hu cang long, w którym twórca pokazał swoje nieszablonowe podejście do kina akcji. O ile jednak w estetyce azjatyckiego kina odnalazł się jak ryba w wodzie, to już komiksy są zupełnie inną parą kaloszy. No url Hulk Anga Lee sprawia wrażenie obrazu, w którym autor chciał jak najwierniej oddać formę i treść komiksów, nie mając o nich zielonego pojęcia. Dodatkowo postawił sobie za punkt honoru zrobienie z opowieści o Hulku historii psychologicznej, głębokiej i niezwykle mądrej. Efekt finalny to komiksowe kratki, rysunkowe wstawki, dziwaczny montaż i jaskrawe barwy, w połączeniu z charakterystyczną dla Anga Lee refleksją, ciągnącymi się dialogami i poetyckimi frazesami, którymi posługują się bohaterowie filmu. Taka mieszanka wywołuje lekką niestrawność, jednak dla miłośników nietypowych rozwiązań fabularnych może wydać się intrygująca. Film kładzie na łopatki coś innego. Jest on całkowicie pozbawiony poczucia humoru. W połączeniu z wieloma przerysowanymi motywami (zmutowany pudel, tatuś psychopata) wypada wręcz kiczowato. Nie można zarzucić Angowi Lee braku zaangażowania w projekt. Niestety popełnił wiele błędów realizacyjnych, wynikających zapewne z tego, że zupełnie nie czuł komiksowej estetyki. Stworzył film mroczny, ponury, patetyczny, pełen psychologicznej refleksji, jednak pozbawiony charakterystycznego klimatu, którymi są przepełnione komiksy. fot. Universal Pictures Ten błąd został naprawiony w produkcji Marvela pod tytułem The Incredible Hulk. Co prawda brakuje mu jeszcze luzu w porównaniu do późniejszych filmów z kinowego uniwersum Marvela, ale pod tym względem obraz z pewnością wyróżnia się na tle dzieła Anga Lee i innych komiksowych adaptacji. Pierwszy film o Hulku skupiał się na genezie potwora, w drugim początki (znane wszystkim bardzo dobrze) zostały pominięte. Film już od pierwszych minut lokuje widzów w samym centrum akcji, trzymając tempo charakterystyczne dla wszystkich produkcji z Kinowego Uniwersum Marvela. O ile ta specyficzna marvelowska maniera jest największą siłą Incredible Hulk, to scenariuszowe i reżyserskie niedostatki sprawiają, że nie można ocenić tego filmu jednoznacznie pozytywnie. No url Przy realizacji Incredible Hulk Marvel dopiero rozpoczynał swoją wielką filmową przygodę, stąd liczne błędy realizacyjne. Jedną z największych bolączek jest oczywiście nieudany casting. Jak dobrze wiemy, Edward Norton wielkim aktorem jest, jednak w roli Bruce’a Bannera zupełnie się nie odnalazł. Kilka lat później Mark Ruffalo pokazał, jak powinno grać się tę postać. Jego świetna interpretacja kładzie na łopatki zarówno wersję Nortona, jak i Eric Bana, który również nie pokazał nic ciekawego w produkcji Anga Lee. Jak więc ustaliliśmy, oba powstałe filmy o Hulku nie są zbytnio udane. Który w takim razie zasługuje na większą uwagę? Pod względem artystycznym Hulk Anga Lee ma kilka niewątpliwych zalet. Jego wizja momentami wywołuje niestrawność, ale może zaintrygować. Taka refleksyjna forma to ciekawy kierunek, niestety reżyserowi zabrakło luzu i zrozumienia komiksowej konwencji. Tam gdzie powinien być humor, pojawia się patos, tam gdzie jest miejsce na dynamiczną scenę akcji, dostajemy źle zmontowany długi segment, podkreślony pompatyczną muzyką.
fot. Universal Pictures
Jako widowisko akcji, to drugi film jest zdecydowanie ciekawszy. Został zrealizowany dużo później, dlatego też pod względem technicznym kładzie swojego poprzednika na łopatki. Niestety fani Iron Man, Guardians of the Galaxy czy Doctor Strange nie odnajdą tam wiele błyskotliwych rozwiązań, które przepełniają współczesne filmy Marvela. Poczują się oni jednak bardziej swojsko, niż podczas seansu Hulka Anga Lee, zwłaszcza że mimo zmiany aktora obraz stanowi ważne ogniwo w całym Filmowym Uniwersum Marvela. Film Anga Lee powinniśmy traktować więc jako niezbyt udany eksperyment, ciekawostkę i odpowiedź na pytanie, czy artystyczna stylistyka może odnaleźć się w filmie superbohaterskim. Incredible Hulk natomiast to pełnoprawny blockbuster, umiejętnie rozwijający historię Hulka, pozbawiony jednak fajerwerków scenariuszowych, z licznymi błędami realizacyjnymi. Dlatego też, mimo wielu niedociągnięć, to Incredible Hulk jest obrazem, po który powinien sięgnąć fan Marvela. Ang Lee ma na swoim koncie wiele lepszych produkcji. Dużo ciekawiej wypada jako twórca kameralnej opowieści o kowbojach gejach czy historii hinduskiego chłopca na łódce, niż jako komiksowy wizjoner.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj