Jake'a, a raczej Jacob, bo pod takim imieniem się urodził, był od początku skazany na bycie aktorem. Wszystko za sprawą jego rodziców - reżysera Stephena i scenarzystki Naomi Foner. Skoro młody chłopak ma za rodziców chrzestnych Paula Newmana i Jamie Lee Curtis, trudno oczekiwać, by został politykiem czy kierowcą autobusu. Chociaż młody Jake pierwsze lekcje prowadzenia samochodem otrzymywał od swojego legendarnego ojca chrzestnego, to przeznaczone było mu aktorstwo. Rodzice dla niego i jego siostry Maggie planowali świetlaną przyszłość w branży filmowej, ale równocześnie dbali o prawidłowy rozwój dzieci i ich edukację.

Z rodziną Gyllenhaalów jest związana mała ciekawostka. Otóż są szwedzkiego pochodzenia - jego pra-pra dziadek jako ostatni był rodowitym Szwedem. Interesujące jest to, że są oni rodem szlacheckim. Jake'a Gyllenhaala można znaleźć w oficjalnych almanachach szlacheckich rodzin ze Szwecji.


Bycie gwiazdą nie trwa wiecznie. To nie o to chodzi w życiu. To kompletna iluzja, która nie ma nic wspólnego z tobą. Dla mnie najważniejsze jest poznawanie życia.


Zadebiutował w wieku 11 lat w komedii "Sułtani westernu" z Billym Crystalem w roli głównej. Dziecięca kariera Jake'a była dość nietypowa, bo chociaż rodzice pozwalali mu brać udział w castingach, regularnie zabraniali przyjmować roli, gdy już został wybrany. Mógł występować jedynie w filmach reżyserowanych przez jego ojca.

[image-browser playlist="596692" suggest=""]

Gyllenhaal próbował sił na studiach w uniwersytecie Columbia, gdzie uczęszczały jego matka i starsza siostra, ale nie było mu pisane ich skończyć. Po dwóch latach porzucił je, aby skupić się na aktorstwie. Przełom przyszedł w 1999 roku, gdy dostał swoją pierwszą główną rolę w dramacie "Dogonić kosmos" Joe Johntstona - chociaż film przeszedł bez echa, w recenzjach chwalono młodego aktora.

W 2001 roku zagrał w dramacie science fiction "Donnie Darko" w reżyserii Richarda Kelly'ego. Była to dopiero jego druga główna role, a dodatkowo mógł zagrać ze swoją siostrą Maggie. Obraz po premierze nie odniósł sukcesu, ale po czasie nabrał on wielkiego znaczenia. Gyllenhaala bardzo chwalono, a dziś "Donnie Darko" ma status filmu kultowego.

Kolejne lata jednak nie były najlepsze dla ambitnego aktora. Grał w filmach przeciętnych, które nie odnosiły sukcesu. Zmiana przyszła w 2004 roku, kiedy Roland Emmerich obsadził go w głównej roli w katastroficznym widowisku "Pojutrze". Obraz odniósł komercyjny sukces, przynosząc Gyllenhaalowi popularność i rozpoznawalność na całym świecie. Co ciekawe - Gyllenhaal miał propozycję zagrania Petera Parkera w "Spider-Manie 2" Sama Raimiego, gdyż zdrowotne problemy Maguire'a mogły uniemożliwić mu ponownie wcielenie się w superbohatera. Jednak aktor wyzdrowiał, a Gyllenhaal zamiast tego pojawił się w filmie Emmericha.

[image-browser playlist="596693" suggest=""]

2005 rok to największy przełom w karierze Gyllenhaala, który dał mu niezwykłą popularność, rozpoznawalność i uznanie widzów oraz krytyków na całym świecie. Wszystko za sprawą ról w trzech świetnie ocenianych produkcjach - "Dowód", "Tajemnice Brokeback Mountain" oraz "Jarhead". Największy sukces odniósł dramat Anga Lee, gdzie Jake wystąpił obok Heatha Ledgera. Przyniósł mu m.in. nominację do Oscara i inne wyróżnienia. W 2005 roku próbował szczęścia na castingu do wysokobudżetowej produkcji "Batman: Początek" - niestety, w finale walkę o rolę przegrał z Christianem Bale'em.

Gyllenhaal powrócił na ekrany dopiero w 2007 roku wraz z nową produkcją Davida Finchera pod tytułem "Zodiak" oraz w thrillerze "Transfer" w reżyserii Gavina Hooda. Oba filmy zostały przyjęte ciepło, co pozwoliło utrzymać obecny status aktora. W 2009 roku mogliśmy go oglądać w interesującym dramacie "Bracia", gdzie zagrał obok Natalie Portman oraz Tobey'ego Maguire'a.

[image-browser playlist="596694" suggest=""]

Potocznie mówi się, że aktor kompletny potrafi świetnie zagrać w dramacie, daje radę w komedii oraz ma na koncie bardzo udaną superprodukcję. Gyllenhaal na razie nie ma szczęścia do widowisk. Po nieudanym castingu do "Batman: Początek" - starał się o główną rolę w "Avatarze" Jamesa Camerona. On i Matt Damon byli głównymi kandydatami, lecz gdy Damon zrezygnował z uwagi na konflikt w terminarzu, Cameron wybrał kompletnie nieznanego Sama Worthingtona, otwierając mu drzwi do wielkiej kariery. W 2010 roku zagrał w adaptacji gry "Książę Persji", która miała potencjał na kinową serię, lecz po komercyjnej porażce, wszelkie plany o kontynuacji zaniechano. W 2011 roku był również film science fiction "Kod nieśmiertelności", który przeszedł bez echa.

Obecnie ponownie oglądamy Jake'a Gyllenhaala w najwyższej aktorskiej formie w dramacie policyjnym Davida Ayera pod tytułem "Bogowie ulicy". Chociaż 31 letni aktor wciąż nie osiągnął spektakularnego komercyjnego sukcesu w kinach, możemy być pewni, że w końcu do tego dojdzie. Tak utalentowany aktor w wielkiej produkcji to tylko korzyść dla widzów, gdyż profesjonalnie podejście zaowocuje dobrą kreacją, a tego nigdy za wiele w komercyjnym kinie. Tylko czy zobaczymy go w takim filmie? Sam po rozczarowaniu "Księciem Persji" raczej nie jest zbytnio zainteresowany takimi produkcjami, a w jednym z wywiadów powiedział, "prawda jest taka, że mało kto pamięta o filmach, które zarabiają dużo pieniędzy". Miejmy nadzieję, że z czasem jakiś atrakcyjny projekt go zainteresuje.

[image-browser playlist="596695" suggest=""]

Niebawem zobaczymy go w komedii "Nailed" oraz w thrillerach "An Ememy" i "Prisoners". W planach jest także produkcja science fiction w reżysery Douga Limana, lecz na razie projekt jest we wczesnym etapie planowania. Na razie Jake Gyllenhaal nie wystąpił w znaczącej roli w świecie seriali, ale biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio coraz większe nazwiska goszczą w telewizji - raczej to kwestia czasu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj