DAWID MUSZYŃSKI: Jak to się stało, że jednym z miejsc, które postanowiliście odwiedzić w pierwszym sezonie swojego serialu Fantastyczni przyjaciele, była Polska, a dokładniej Kraków? JAMES PHELPS: Ten program powstawał w czasie pandemii i to jeszcze na jej początku, co oznaczało, że nie do każdego kraju mogliśmy pojechać. Przed rozpoczęciem zdjęć wysłaliśmy zapytania do kilku krajów i Polska była jednym z tych, który zgodził się na nasz przyjazd. A że mamy wielu przyjaciół z Waszego kraju, którzy zawsze nas zachęcali do przyjazdu, postanowiliśmy, że to idealny moment. Zależało nam na tym, byśmy w pierwszym sezonie odwiedzili wiele różnorodnych miejsc. Nie chcieliśmy ograniczać się tylko do Europy, dlatego byliśmy choćby w Dubaju. Ale Polska była dla nas bardzo gościnna i ciekawa właśnie z powodu różnorodności. Odwiedziliśmy Kraków, Wieliczkę, Zakopane, Bieszczady i wszystkie te miejsca były od siebie diametralnie różne. Nie da się ukryć, że nie usiedzieliście w jednym miejscu i sporo Polski w tym krótkim czasie obejrzeliście. Czy wszystko trafiło do odcinka, czy była jakaś przygoda, którą postanowiliście pominąć? JAMES PHELPS: Ostatniej nocy, gdy byliśmy w Polsce, trafiliśmy do baru, w którym grano heavy metal na żywo. Uważaliśmy, że to będzie idealny sposób na pożegnanie się z Waszym krajem. Niestety, kamery nie zostały tam wpuszczone, więc jest to jedno z tych doświadczeń, które zostanie jedynie w naszej pamięci. Jednak po tym co widziałem, to bardzo zachowawczo zagłębialiście się w nasza kulturę. Chodząc po zabytkowych uliczkach Krakowa, omijaliście knajpy, w których do wódki serwuje się też tatar i kiszony ogórek. JAMES PHELPS: Nie wszystko, co robiliśmy, nadaje się do telewizji (śmiech). Ale uwierz mi, że staraliśmy się wszystkiego spróbować. Dlatego udaliśmy się chociażby do piwnego spa, a myślałem, że jest jakąś miejską legendą, którą raczą nas znajomi, a okazało się prawdziwe. OLIVER PHELPS: Byliśmy też na testowaniu różnych wódek. Ale nie była to libacja, tylko kulturalne próbowanie różnych rodzajów tego szlachetnego trunku.
foto. HBO Max
Skąd wziął się ten pomysł, by zrealizować program o podróżach, w których w każdym odcinku towarzyszy Wam inny znany znajomy. No i jak ich dobieraliście? JAMES PHELPS: Od zawsze lubimy podróżować po świecie, więc wspaniale by było, jakby ktoś inny za to zapłacił (śmiech). Ale głównie chodziło o to, by zabrać kogoś ze sobą w tę podróż i spojrzeć na kraj jego oczami. Zawsze, gdy gdzieś jedziemy, to robimy to, na co my mamy ochotę. Teraz postanowiliśmy to odwrócić i robić to, co nasi przyjaciele dla nas zaplanują. W każdym odcinku towarzyszy nam przecież kto inny. Chcieliśmy być poniekąd zaskoczeni tym, co nas czeka. Choć w momencie, kiedy dostajesz scenariusz, to ta tajemnica jest trochę mniejsza (śmiech). To jak już przy pieniądzach jesteśmy. Czy ktokolwiek poniósł odpowiedzialność za zniszczenie samochodu w Bieszczadach? OLIVER PHELPS: Na szczęście nie. Był ubezpieczony (śmiech). Ale od razu powiem, że z założenia chcieliśmy wyciągnąć z niego, ile się da. Nie oszczędzaliśmy tego samochodu, chcąc sprawdzić naprawdę, jak on się sprawdza w takim terenie. JAMES PHELPS: Gdy zaczynaliśmy ten projekt, powiedzieliśmy naszej ekipie, że mają nagrywać wszystko, co robimy. Jeśli zrobimy coś głupiego, to chcemy, by to nie tylko zostało zarejestrowane, ale także trafiło do programu. Nie chodziło nam o to, by się jakoś wybielać i udawać ludzi, którymi nie jesteśmy. Jesteśmy wariatami i się tego nie wstydzimy. Tak więc trafił do programu ten fragment, gdy rozbijamy auto i później próbujemy to jakoś naprawić. Jak dobieraliście przyjaciół do tych podróży? Czy oni są jakoś powiązani z krajem, który odwiedzacie? OLIVER PHELPS: Bardziej chodziło o ich zainteresowania i to, co w danym kraju można robić. Na przykład Bonnie Wright od lat mówiła nam, jak bardzo chce odwiedzić Islandię, opisując dokładnie, co by chciała tam robić. Podobnie było z Evanną Lynch, która pochodzi z Irlandii i była wspaniałą przewodniczką po tym kraju. Zwłaszcza że jej tata obiecał zabrać nas na mecz. Wtedy nigdy na to nie było czasu. Teraz nagle pojawiła się idealna okazja.
foto. HBO Max
+1 więcej
A czy był jakiś kraj, który chcieliście odwiedzić w pierwszym sezonie, ale wam się nie udało?  OLIVER PHELPS: Było kilka takich, ale pandemia i co za tym idzie – zamknięcie granic – nam te plany skutecznie pozmieniało. Jednym z takich krajów była Austria. W czasie, gdy chcieliśmy tam pojechać, przestali wpuszczać obcokrajowców. Dokładnie dwa dni przed naszym wyjazdem. Ale nadrobimy to w 2. sezonie, który właśnie jest w preprodukcji. Mamy już mapę tego, gdzie i kiedy chcemy lecieć i przygotowujemy się do wędrówki. Jestem ciekaw. czy to, że graliście w Harrym Potterze, wam pomaga jakoś w organizacji tego przedsięwzięcia? Czy może ich zainteresowanie kończy się na Danielu Radcliffie i reszta obsady ich nie interesuje? OLIVER PHELPS: Czasami nie ma to żadnego znaczenia. Oczywiście są takie miejsca, gdzie to ma jakieś przebicie i ludzie patrzą na nas przychylniej. Zdaliśmy sobie też sprawę z tego, że fani Harry’ego Pottera są bardzo różnorodni i inaczej na nas reagują. Jak byliśmy w Dubaju, nie mogliśmy spokojnie przejść ulicami, bo ludzie do nas podchodzili, prosząc o zdjęcia. W Krakowie na przykład nikt nie zwracał na nas uwagi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj