Aby dojrzeć przyczyny różnic w tworzeniu gier potrzebny jest dużo szerszy kontekst. Ameryka i Japonia różnią się przede wszystkim kulturą. Kraj Kwitnącej Wiśni jest unikatowym przykładem na skalę światową. Wyjątkowość objawia się tym, że w dobie globalizacji, ale i hegemonii kultury amerykańskiej, Japonia zachowała swoją odrębność. Oczywiście przyjmowane są wzorce zachodnie, style życia, czy system polityczny i gospodarczy, jednak nie zastępują one tradycji, a jedynie tworzą nową jakość. Podobnie jest z grami komputerowymi. Pomimo tego, iż funkcjonują w obrębie tego samego przemysłu i opierają się na tej samej technologii, to produkty japońskie są zupełnie inne niż nasze.
Na pierwszy rzut oka główną różnicą jest grafika. Zachodnie studia od wielu lat uparcie dążą do osiągnięcia fotorealizmu postaci i otoczenia. Nadchodząca generacja pokazuje nam, że ten cel jest już na wyciągnięcie ręki. Ilustracją tego może być zaprezentowane na targach E3 w Los Angeles demo technologiczne "Dark Sorcerer". Wschodni producenci nie próbują prześcigać się w realizmie postaci, a wręcz przeciwnie. O ile europejscy twórcy próbują odwzorowywać realny świat, o tyle Japończycy tworzą rzeczywistość zupełnie różną od tego, w której żyjemy na co dzień. Gdy myślimy o grach wschodnich, od razu nasuwa nam się postać o bujnej fryzurze, rodem z Dragon Balla, w jaskrawych kolorach, o nienaturalnie wielkich oczach i z bronią pięciokrotnie większą od jego samego.
Skąd takie różnice? Problemem na pewno nie jest technologia, pieniądze, czy zasoby ludzkie. Większe firmy z przemysłu gier komputerowych mają studia zarówno w Japonii, jak i w państwach Zachodu, a w ich obrębie przepływ technologii jest swobodny. Tworzą gry zarówno w jednym, jak i drugim nurcie, co pokazuje, że nie są one konkurencyjne dla siebie, ale wspólnie wypełniają cały rynek i zapotrzebowania graczy. Różnic należy zatem upatrywać gdzie indziej. Dominującą formą w przemyśle rozrywkowym Zachodu jest film. Konsumenci oczekują więc takiej rozrywki, jaką dostają podczas oglądania filmu, a producenci jej dostarczają. Z jednej strony, mamy próby tworzenia filmu multimedialnego jak np. Heavy Rain, czy nowość na rynku Beyond: Two Souls, zaś z drugiej, przepakowane akcją wojenne strzelanki typu "Call of Duty", które są ewidentnie wzorowane na filmach wojennych. W Japonii natomiast bardzo wyraźnie widać inspiracje produkcjami animowanymi i komiksami, czyli mangą i anime – niezwykle popularnymi w tej części świata. Zamiast stawiać na realizm, Japończycy odwzorowują swoje unikatowe wzorce. Pomijając już całkowicie abstrakcyjne pomysły, za przykład mogę postawić jedną z najpopularniejszych serii gier jRPG – "Final Fantasy", ale także mniejsze produkcje, równie ciekawe, typu Catherine czy "Nini No Kuni".
Różnice występują również w gatunkach gier, które wybieramy. W Europie i USA największą popularnością cieszą się strzelanki, szczególnie te z widokiem z pierwszej osoby. Pierwsza trójka najlepiej sprzedających się gier na Playstation 3 to właśnie trzy części z serii "Call of Duty". Produkcje oparte na grafice, akcji, ale często mało wymagającej rozgrywce i niekoniecznie dobrej fabule to najchętniej wybierane pozycje w naszym kręgu kulturowym. Dla gracza z Japonii liczą się ciekawe postacie i rozwinięta fabuła, grafika nie musi być doskonała, rozgrywka niekoniecznie trudna, ale za to oryginalna. Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy jest to, że w naszym rejonie ciągle produkuje się niezliczone ilości podobnych do siebie FPS-ów, w Japonii natomiast twórcy prześcigają się w coraz to nowszych, często wręcz dziwnych pomysłach. W kwestii gatunków gier, ciekawe jest także to, że w Japonii mało kogo interesuje seria "God of War" czy "FIFA", z kolei na naszym rynku nie kupimy "Monster Hunter 4" bijącego rekordy popularności w Azji.
Dla wszystkich graczy przeznaczone są te same technologie, jednak ich odbiór jest nieco inny. Coraz większy nacisk na graficzny aspekt gier (na Zachodzie), powoduje rosnące w ogromnym tempie wymagania sprzętowe. Wielu graczy decyduje się na komputery osobiste zamiast konsol, ze względu na szybkie i istotne zmiany w odwzorowywaniu grafiki przez starszy sprzęt. W Japonii, jak wspomniałem wyżej, ważniejsze są inne walory, które nie wymagają żyłowania specyfikacji technicznych. Dla przykładu Sony na rodzimym rynku ma problem z nową generacją konsol przenośnych, ponieważ ich stary model sprzedaje się kilkakrotnie lepiej niż nowy, pomimo iż różnice cenowe nie są znacząco istotne.
Pisząc o relacjach Japonia - USA nie sposób nie wspomnieć o połączeniach obu charakterystycznych stylów. Często wychodzą z tego potworki, które próbując zachęcić zarówno jedną i drugą stronę, przyprawiają co najwyżej wszystkich o niestrawność. Mamy na szczęście takich twórców, którzy doskonale potrafią połączyć wspaniałą grafikę, wartką akcję rodem z hollywoodzkich filmów z zakręconą i niezwykle ciekawą fabułą oraz postaciami o wyjątkowym charakterze, które zapamiętamy na długie lata. Przykładem takiego twórcy jest Hideo Kojima, absolutny mistrz swojego gatunku i jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) twórców gier.
Ciężko pozostać obojętnym wobec egzotycznych, nieco abstrakcyjnych gier z Japonii. Można je kochać lub nienawidzić, jednak mało kto nie zauważa różnic między nimi. Na pewno trudno odpowiednio się wczuć w odmienną stylistykę i zakręconą fabułę. Sam przyznam, że miałem wiele podejść do "Final Fantasy" i żadne nie skończyło się sukcesem. Ale wiele innych serii zdołało mnie do siebie przekonać. Mają w sobie to coś.