Piąty sezon "Game of Thrones" dobiegł końca. W ostatnich odcinkach pierwszej serii głowę stracił, wydawałoby się, protagonista serialu, Eddard Stark. W najnowszym odcinku z życiem pożegnała się kolejna uwielbiana przez fanów postać, czyli Jon Snow. Podobnie jak śmierć Neda, ta również wywołała masę zdziwienia, oburzenia i niedowierzania. Dziś możemy też postawić duży krzyżyk na szansach Stannisa Baratheona na zdobycie Żelaznego Tronu, dlatego obok Daenerys Targeryn Jon Snow wydawał się być najważniejszą postacią w serialu. Dodatkowo istnieje bardzo popularna teoria, według której Jon nie jest bękartem Neda Starka. Szczególnie dzięki opisom z książki wiele elementów wskazuje, iż tak naprawdę jest on synem Rhaegara Targeryna i Lyanny Stark. W końcu Rhaegar był zawsze opisywany jako łagodny i honorowy wojownik zakochany w siostrze Neda. Ta z kolei wydawała się odwzajemniać jego uczucie. Trudno więc uwierzyć, że nagle wzór cnót miałby porwać, zgwałcić, a następnie zamordować swą ukochaną. Ponadto scena, w której Ned odnajduje Lyanne, jest opisana jako "łoże krwi", które poza śmiercią może też sugerować poród. Natomiast ostatnie jej słowa do brata brzmią: "Obiecaj mi". Wszystko to jednak wydarzyło się w książce, a jak wiemy, serial bardzo często idzie własną drogą. Tutaj Jon wydaje się być dokładnie tym, na kogo wygląda, czyli bękartem byłego Namiestnika Północy.
Fot. HBO
  Problemem, jaki pozostawia morderstwo nowego dowódcy Nocnej Straży, jest brak realnych pretendentów do tytułowego tronu (poza Daenerys, rzecz jasna). W obecnej sytuacji trudno nazwać to już "Grą o tron" - mówić powinniśmy raczej o "Drodze do tronu", ponieważ młoda Targaryen nie ma za bardzo z kim grać. Solą na rany zrozpaczonych fanów jest także wypowiedź wcielającego się w Jona aktora, Kita Haringtona, według której definitywnie skończył z rolą. Co bardziej zagorzali miłośnicy serialu i postaci Jona wietrzą podstęp i zasłonę dymną. Warto zwrócić uwagę, że jest pewna postać, która zginęła zarówno w serialu, jak i książce, a w tym drugim medium powróciła do życia. Osoba, która wcielała się w tę rolę, nie wygłosiła żadnych komentarzy co do przyszłości w serialu. Czytaj więcej: Gwiazda serialu „Gra o tron” definitywnie odchodzi z produkcji Gdyby jednak serial chciał pójść tropem książki, zrodziłoby to pewne nadzieje na dalsze życie Jona, choć może już nie w tej formie. "Taniec ze Smokami", na którym głównie opierał się 5. sezon, zaczyna się od bardzo dziwnego rozdziału. Martin opisuje w nim historię pewnego warga, czyli człowieka, który potrafi przenosić swą świadomość w ciała zwierząt. W serialu postać tę widzieliśmy na chwilę u boku Króla Za Murem, a wcielał się w nią Mackenzie Crook. Opisywana z jego perspektywy historia nie wnosi jednak nic do fabuły książki. Ot, ucieka on przez las od nieumarłych. Ważne jednak wydają się opisane umiejętności warga. Nie tylko potrafi on kontrolować zwierzęta, ale może też przejąć ciało człowieka. Ta praktyka jest bardzo potępiana nawet przez innych wargów, bohater wspomnianego rozdziału jednak nic sobie z tego nie robi i przemieszcza swą świadomość swobodnie, kiedy tylko jego aktualne ciało jest zagrożone. Saga "Pieśni Lodu i Ognia" wyraźnie sugerowała nam od początku, że podobnie jak prawdziwi Targaryenowie powiązani są ze smokami i ogniem, tak każdy, w kogo żyłach płynie krew Starków, może być potencjalnym wargiem. Najlepszym tego przykładem jest oczywiście Bran, ale zarówno Arya, jak i Jon miewali sny, w których widzieli świat oczyma swych wilkorów.
Źródło: HBO
  Kiedy bracia Nocnej Straży wbijają Jonowi sztylet za sztyletem, jego wzrok, a także ostatnie myśli biegną w stronę Ducha, jego wiernego wilkora. Czyżby więc jego świadomość znalazła schronienie w ciele pupila? Jeśli poznałby lepiej swoje możliwości jako warg, np. przez Brana, to czy ma szanse na zdobycie nowego ciała? W tym wypadku odejście aktora w niczym by nie przeszkadzało. Co więcej, mielibyśmy dowód na to, jak potężna mogłaby być mieszanka krwi Starków i Targaryenów. Może to właśnie tytułowy Lód i Ogień? Dla fanów serialu i tej teorii jest tu niestety zła wiadomość. W telewizyjnej wersji powieści R. R. Martina twórcy wydają się kompletnie zapominać o wilkorach i sukcesem jest, gdy widzimy je raz na sezon. W całym serialu też nie sugerowano w żaden sposób, że którykolwiek Stark poza Branem może posiadać nadprzyrodzone zdolności. Co więcej, "Game of Thrones" z każdym sezonem wydawała się odbiegać coraz bardziej od książki, natomiast ostatni odcinek na dobre zakończył wątki, które w powieści Martina dalej trwają i wydają się mieć jeszcze spory wpływ na przyszłą historię Westeros. Tak więc o ile fani książek mogą jeszcze trzymać się jakiejś nadziei na powrót (w tej czy innej formie) Jona Snow, to miłośnicy produkcji HBO powinni raczej pogodzić się ze śmiercią bohatera. Nie on pierwszy i nie ostatni ginie w tym serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj