NORBERT ZASKÓRSKI: Czy serial Botoks będzie pewnego rodzaju lekarstwem na hejt wokół filmu? KATARZYNA WARNKE: Już wiadomo, że tak. Odbiór pierwszego odcinka był rewelacyjny. Nawet osoby, które nie odwiedziły kin, bo się przestraszyły, teraz odważyły się zobaczyć serial i twierdzą, że jest naprawdę dobrze. Poza tym nie wiem, czy potrzebujemy jakiegoś lekarstwa. Myślę, że liczby mówią same za siebie, 2,3 miliona widzów odwiedziło kina. Widać, że ludzie chcą rozmawiać na ten temat, etyka w medycynie to bardzo ważna kwestia. Służba zdrowia to dla Polaków bardzo drażliwy temat, jednak należy o tym rozmawiać. Ten film nie był skierowany przeciwko służbie zdrowia. Krytyka jest rzeczą, która może budować lub wskazywać problemy i o tym należy dyskutować. Serial należy traktować jako uzupełnienie filmu czy też sprawdza się jako autonomiczny twór? Myślę, że jak najbardziej jest to autonomiczny projekt, ale także świetnie sprawdzi się, jeśli chodzi o osoby, które widziały Botoks w kinie, ponieważ to, co lubimy najbardziej w serialach, mamy także w tym wypadku. Chodzi tutaj o tajemnice oraz pewne poszerzenie pola znajomości prywatnych losów bohaterów. Myślę, że widzowie mogą zmienić zdanie o niektórych postaciach, które widzieli w kinie, dlatego, że poznają nowe fakty i okoliczności ich zachowania. To piękna przestrzeń myślenia o człowieku, ponieważ gdy poznajemy kogoś i nie podoba nam się jego zachowanie, to go oceniamy w pewien sposób. Jednak później, gdy mamy okazję lepiej poznać daną osobę, okazuję się, że zaczynamy głębiej rozumieć sytuację drugiego człowieka i przestajemy być tak krytyczni. To jest ciekawe także jeśli chodzi o Botoks. Od razu zamiarem twórców było uzupełnić film serialowym projektem? Tak. Od początku mieliśmy w planach film i serial. Próbowaliśmy utrzymać tę kwestię w tajemnicy i zaprzeczaliśmy wszelkim informacjom, które pojawiały się na ten temat. Dwa tygodnie po zakończeniu zdjęć do filmu rozpoczęliśmy prace nad serialem. Niektóre postacie zostaną bardzo wzmocnione, inne niewiele, jednak we wszystkich przypadkach będzie to bardzo ciekawe. Jak ma się właśnie to przełożenie wątku pani postaci na serial? Najciekawszym elementem będzie na pewno przestrzeń prywatna mojej bohaterki. Podobno bardzo śmieszny dla kobiet był mój filmowy mąż [śmiech]. Była to swoista krytyka dzisiejszej męskości, osób zapatrzonych w swoje mięśnie. Mieliśmy w tym wypadku do czynienia z pewnego rodzaju relacją matka-dziecko w związku, w którym kobieta jest niezauważana przez swojego partnera. Będziemy mogli z drugiej strony zobaczyć także pewne dowcipne elementy dotyczące dziwnej relacji tej pary. Na pewno będzie można zauważyć również zmysłowość w ich więzi oraz to, że moja bohaterka potrafi zarządzać w tym związku, co sprawia, że obydwoje trwają w tej relacji i są sobie oddani. Chciałbym teraz porozmawiać o pani kolejnym projekcie z Patrykiem Vegą, czyli Kobietach mafii. Co unikalnego wniesie ten film do polskiego kina? Jeżeli chodzi o światowe kino, to jeżeli zapytalibyśmy przechodnia o to, jakie filmy lubi najbardziej, to bardzo często odpowiedź będzie brzmiała, że o tematyce gangsterskiej, więc jest szansa, że ludzie pokochają tę produkcję jeszcze bardziej niż Pitbulla. Kochamy gangsterów za to, że mają poczucie niezależności i wolności większej niż każdy z nas. Wszyscy chcielibyśmy wyjść rano z domu i robić to, co chcemy, jednak tego nie możemy ze względu na nasze zobowiązania, umowę społeczną lub strach przed karą. Taki gangster żyje krótko, ale intensywnie. Myślę, że ten moment wyzwolenia zawsze unosi widza. Idziemy do kina właśnie po to, aby wyrzucić z siebie  emocje. Ten film na pewno nam w tym pomoże. Poza tym moja postać jest bardzo zabawna, co było widać już w zwiastunach [śmiech]. Ma w swoim repertuarze wiele bon motów, jest złotousta. Można powiedzieć, że jest prymitywna i głupia, co także jest wyzwalające. Zazwyczaj w życiu pragniemy być mądrzy, elokwentni i eleganccy, a ta postać sobie pozwala na wszystko, nawet nie wie, gdzie jest Dania [śmiech]. Jeśli chodzi o mój wątek, to zadbaliśmy o wiarygodność bohaterki. Współpracowaliśmy z polską marką modową La Mania Joanny Przetakiewicz i firmą Swarovsky. Postaraliśmy się, aby było jak najbardziej efektownie. W swoich poprzednich filmach, jak choćby Botoks czy Ach śpij kochanie, grała pani bardziej wyrafinowane i silne postaci. Ta jest bardziej roztrzepana, chyba że to tylko zasłona dymna i czymś nas zaskoczy? No niestety nie [śmiech]. Nie zostawiam nadziei, jeśli chodzi o tę postać. Ta kobieta sobie kompletnie nie radzi z życiem. Ma 10-letniego syna i jest zupełnie odklejona od rzeczywistości. Podczas pracy nad tą postacią odkryłam, że to nie jest rodzaj ograniczenia umysłowego, raczej reprezentuje taki stan umysłu, który sprawia, że łatwiej się żyje. Ona ucieka przed pewną wiedzą, a ma przed czym. Odskocznią dla niej jest alkohol, zakupy i rozmowy z koleżankami, które kręcą się wokół jednej kwestii. Czyli jednak jest w pewien sposób bardziej złożona? Nazwałabym ją osobowością typu borderline. Żaden człowiek nie jest tak prosty, aby nie można było o nim ciekawie opowiedzieć. Za każdą osobą, którą spotkamy na ulicy, stoją skomplikowane sprawy, relacje rodzinne i osobiste, ograniczenia oraz ból. Niektórych prowadzi to do rozwoju, a inni, tak jak moja postać, trwają w tym. Ona ucieka przed tą świadomością i ratuje się tym dziwacznym poczuciem humoru. Botoks możemy w tej chwili oglądać na Showmax. Co jest takiego pociągającego w platformach streamingowych, że wielu twórców decyduje się robić projekty dla nich? Platformy stworzyły nową jakość serialu. Nie ma zobowiązań wobec telewizji, która jednak ma swoich reklamodawców i przyzwyczajenia. Szczególnie jeśli chodzi o polską telewizję, to nadal myśli się, że rodzimy widz jest nieprzygotowany, że należy dla niego uprościć świat przedstawiony i nie można pokazywać trudnych rzeczy - mogą istnieć tylko dobre albo złe postaci i nie ma tej sfery szarości. Gdy grałam w Lekarzach kontrowersyjną postać, to ludzie do mnie podchodzili i pytali czy ona jest w końcu dobra czy zła. Uważam, że platformy streamingowe traktują widza poważnie i są ambitniejsze niż telewizja. Czy to się objawia także w większej swobodzie twórczej? Na pewno. Wielkie gwiazdy zaczęły grać w serialach, które powstają dla platform streamingowych i wielcy reżyserzy zaczęli angażować się w projekty filmowe dla tego medium. Jeśli chodzi o estetykę i zdjęcia, te produkcje mogą śmiało rywalizować z największymi hollywoodzkimi projektami czy europejskim kinem festiwalowym. Jednak w tej chwili serial jest najciekawszą formą dla aktora. Ja osobiście preferuje oglądanie tych produkcji na platformie streamingowej, ponieważ mogę wtedy pobyć dłuższy czas z postacią, którą lubię, oraz pewną jakością reprezentowaną przez serial, do którego mogę wracać. Jest w tym rodzaj pewnej filozofii i nauki, jeśli chodzi o zachowanie ludzi i odkrywanie tajemnic ich dotyczących. Człowiek głębiej zastanawia się nad rzeczywistością niż w przypadku filmu, który czasami upraszcza albo jest ograniczony przez czas. Wówczas ta refleksja zostaje po seansie, jednak szybko wylatuje nam z głowy. A skoro mówimy o tej kwestii - co jest ważniejsze dla aktora, wolność twórcza czy inspiracja? Bez inspiracji nie ma twórczości. Może to być kwestia nawiedzenia artysty przez geniusz, muzy, która go natchnie, czy po prostu wzajemnych kontaktów. Moment zapłonu jest bardzo istotny. Później ten płomień trzeba podtrzymać i niezależność w tym przypadku jest ważnym elementem. Dlatego lubię współpracę z Patrykiem Vegą, ponieważ  jest on właśnie niezależny i nie trafiają do mnie opinie, że chodzi tylko o pieniądze. Moim zdaniem jego finansowa suwerenność przekłada się na swobodę artystyczną. Patryk łączy w sobie cechy świetnego reżysera i producenta. Chyba polski rynek filmowy idzie w dobrą stronę, jeśli chodzi producentów, którzy zmienili sposób myślenia o kinie? Myślę, że kino europejskie przechodzi pewien okres depresji. Dawno nie mieliśmy takich mocnych artystycznie osobowości jak Fellini, Godard czy Wajda. Od lat mamy sytuację, w której twórczość europejska sprawdza się na festiwalach filmowych, jednak nie przechodzi do szerszego widza. To chyba dzieje się z powodu tego, że twórcy przestali myśleć o odbiorcy w Europie. Moim zdaniem obecnie kino amerykańskie jest ciekawsze, także pod względem artystycznym, i pora, aby twórczość europejska obudziła się z tego snu krążenia we własnym środowisku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj