Sztuka filmowa od samego początku nastawiona była na przekraczanie granic i wywoływanie emocji u swoich widzów. Bracia Louis Lumière zaczęli co prawda dość niewinnie i rejestrowali na swoim kinematografie jedynie krótkie sceny z życia codziennego, ale dzięki pojawieniu się nowych, ambitnych twórców, udało się nauczyć kino opowiadania historii, które wystawiały ludzkie zdolności percepcyjne na próbę. Znowu, początki były dość niewinne, ale dzięki pojawieniu się Frankensteina, Golema i wampira Nosferatu, można było zadbać o żywotność kina, które objawia się w różnego rodzaju gatunkach. Takim jest też Monster Movie. Żyjemy w czasach, w których mamy ułatwiony dostęp do niemalże wszystkich dzieł sztuki filmowej. Możemy pozwolić sobie na o wiele więcej od naszych przodków i chociażby zobaczyć jeden po drugim filmy, które pod względem powstawania oddziela nawet kilka dekad. Może mieć to wpływ na nasze gusta, które są poddawane różnym próbom. Dlatego wielu preferuje bardziej wysublimowane i doskonale okrojone dzieła, które będą łechtać ich wyrafinowane kubki smakowe, ale są też tacy, którzy zadowolą się pójściem do pierwszej lepszej budki z kebabem i skosztują dania, które z pozoru nie ma zbyt wielu wartości odżywczych, ale można się za to najeść do syta. Możecie przyznać, że w tak telegraficznym skrócie i przy użyciu taniej metafory, trudno jest wyjaśnić fenomen gatunku Monster Movie, który do dziś gromadzi rzeszę fanów uwielbiających walkę człowieka z potworami. Sam jednak z całą pewnością mogę przyznać, że moja sympatia do gigantycznych potworów wzięła się właśnie z potrzeby obcowania z filmami przedstawiającymi historie będące na zupełnie innej płaszczyźnie. Od zarania dziejów człowiek zmaga się z różnego rodzaju zjawiskami, a jak wiadomo, kino uwielbia przenosić na ekran w mniej lub bardziej przejaskrawiony sposób problemy z życia codziennego. Stąd duża liczba filmów, w których człowiek próbuje przeżyć w walce z wichurą, śnieżycą i grupą terrorystów. W opozycji do bardziej przyziemnych historii (jeśli o zmasowanym ataku śniegu można tak powiedzieć) powstały produkcje z potworami w roli głównej.
Źródło: Wikipedia
Początki gatunku trudno jest sprecyzować. Wiele źródeł datuje to na rok 1915, kiedy to Paul Wegener stworzył film Golem. Nie ma na to jednak dowodów, bowiem kopie tego filmu zaginęły, a sam reżyser zrealizował 5 lat później produkcję o tym samym tytule, która ponoć nie miała nic wspólnego z pierwowzorem. Monster Movie na dobre rozkwitło w latach 40., kiedy to ludzkość zaczęła być nękana przez ataki ptaków, pijawek, pająków i modliszek. W tym okresie powstawanie tego typu filmów było na porządku dziennym, a plakaty zdobiły absurdalnie brzmiące tytuły. To się jednak podobało, ponieważ produkcje te odbiegały od schematów kina klasycznego. Tym bardziej, że twórcy zaczęli tworzyć także hybrydy gatunkowe. Monster Movie to przede wszystkim walka człowieka z potworem, co jeśli jednak potwór jest kosmitą? Ridley Scott sięgając po Alien miał na pewno na myśli zrealizowanie horroru sci-fi, jednak ponieważ ksenomofry przypominały bardziej potwory, a także atakowały ludzi, to mamy do czynienia z kinem podpiętym pod Monster Movie. Esencją wydaje się być tutaj realne zagrożenie, które według logiki trudno jest doświadczyć, ale nikt z nas nie ma przecież pewności, że podróż w kosmos nie mogłaby skończyć się podobnie jak dla pasażerów statku Nostromo. Na początku lat 20., takie filmy jak Zaginiony świat Harry'ego Hoyta wytaczały szlaki dla kina Monster Movie. Wielu uznaje ten film za prekursora, gdzie po raz pierwszy wykorzystano na tak dużą skalę efekty specjalne. Tutaj należy wyróżnić pracę Willisa O'Breina, który przez wiele lat przygotowywał animacje modeli wykonanych najpierw z drewna i gliny, a później także z gąbki i drutów. Ogromne znaczenie dla rozwoju Monster Movie miała właśnie animacja poklatkowa maleńkich figurek. Oglądając przełomowego King Kong z lat 30., można powiedzieć, że trąci on myszką, ale mając świadomość, że nie będę odosobniony w swojej opinii napiszę, że produkcja ta w ogóle się nie zestarzała i dalej budzi ogromne emocje.
Źródło: Radio Pictures
W tym upatruje się piękna całego gatunku i wielkiej małpy, która stała się ikoną kinematografii. Jej powstanie uwarunkowane było chęcią zrobienia filmu, nie wzięła się z komiksów, książek i innych mitów. To niepodważalna siła kina w najczystszej postaci, gdzie człowiek staje w obliczu poważnego zagrożenia, którym może być właśnie Kong, potrafiący obdarzyć uczuciem kobietę, a przy okazji stanąć do równej walki z Godzillą. Mniej absorbujące mogą wydawać się ataki gigantycznych pająków, kleszczy i zabójczych anakond, ale wśród wielu tych kiczowatych dzieł można odnaleźć prawdziwe perły. Nie sposób nie wspomnieć o Królu Potworów, jakim jest Gojira. Nie ulega wątpliwości, że film z 1954 roku w reżyserii Inoshiro Hondy, był jedną z najważniejszych premier tamtego okresu i dziełem, które znacząco wpłynęło na kształt kinematografii japońskiej. Atak gigantycznego potwora przyczynił się do powstania nowego gatunku, który nazwany został Kaiju. Później dokonała się także niesamowita rzecz jaką jest film King Kong vs. Godzilla z 1962 roku. Już w tytule widać, że wytwórnia nawet nie próbowała ukrywać, co tak naprawdę liczy się w filmie. Już nie alegoria zniszczenia niesionego przez bombę atomową była najważniejsza, a kluczowa stała się po prostu totalna rozwałka spowodowana przez ogromne potwory. Każda produkcja traktująca o walce potworów z człowiekiem czy potworów z potworami, na swój sposób jest przyjemna dla podniebienia, ale zdarzają się też oczywiście wpadki, takie jak King Kong Petera Jacksona z 2005 roku. Jest to dowód na to, że sięganie po motyw z ogromnym potworem nie zawsze zagwarantuje sukces. Tym bardziej cieszy mnie, że udała się ta sztuka w Kong: Skull Island, który stał się prawdziwym hołdem nie tylko dla ogromnej małpy, ale dla Monster Movies w ogóle. Dostaliśmy tam faktycznie dumnego króla wyspy, który groźny jest nie tylko wtedy, gdy pokazuje swoje zębiska. Twórca sięgający po Monster Movie powinien ostrożnie dobierać smaki i dotykając często kiczowatych koncepcji i prostych schematów, dołożyć coś od siebie i opowiedzieć daną historię w nieco inny sposób. Cudowne jest jednak to, że nieważne, ile razy oglądać będę kolejne starcia ludzi z atakiem pszczół, szczurów i gigantycznych mrówek, Monster Movies nigdy nie przestanie mnie nudzić. Zdarzają się mniej udane produkcje, niektóre są za bardzo kiczowate, ale jest w tym gatunku coś, co po prostu zachwyca i powoduje, że ma się od czasu do czasu ochotę odrzucić na bok bardziej przyziemne dzieła kinematografii i sięgnąć po kolejne natarcie Godzilli. Jeśli ktoś chciałby spróbować się z początkami tego gatunku, to na pewno warto zacząć od wspomnianego King Konga z lat 30. Polecam także prawdziwą perłę, jaką jest Potwór z Czarnej Laguny z 1954 roku. Powiedzieć, że to klasyk to za mało, a urzekł mnie przede wszystkim unikając schematu gatunku Monster Movies w latach 50. Tutaj to nie monstrum przez przypadek znalazło się w Nowym Jorku, ale to ludzie weszli z butami do jego naturalnego środowiska.
Źródło: Entertainment Weekly
Za chwilę w kinach pojawi się kolejny film z tego gatunku, który dodatkowo jest adaptacją gry z 1986 roku, gdzie gracz wcielał się w jednego z trzech gigantycznych potworów niszczących miasto. Cieszy mnie to niezmiernie i bardzo liczę na udany wynik filmu Rampage w Box Office. Niewybredna rozrywka od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a zawsze jest miło popatrzeć, jak Dwayne Johnson rozprawia się z ogromną małpą i krokodylem. Muchy, wilkołaki i inne kreatury stanowią o sile popcornowej rozrywki, która choć nie zawsze jest trafiona i wywołuje często uczucie zażenowania, to wiele ze wcześniejszych, ale też obecnych dzieł z gatunku Monster Movies dostarcza niezwykłych wrażeń. Może to dość odważne stwierdzenie, ale bez potworów różnej maści, kino byłoby uboższe.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj