Matrix po 25 latach nadal zachwyca nowatorskimi efektami specjalnymi, wyjątkowym klimatem i scenami zapadającymi w pamięć (przykład: Neo wymijający lecące w jego stronę kule!). Wydaje się, że ludzie zapomnieli (a może nie wiedzieli?), że Matrix to nie tylko film akcji w klimacie science fiction. Celem Wachowskich było stworzenie świeżej i niespotykanej na takim poziomie realizacyjnym mieszanki science fiction z filmem kung-fu. Z perspektywy czasu można by rzec, że nie pamiętamy aż tak dobrze fabuły wszystkich trzech części, za to w głowie zostały nam wyjątkowe sceny walk. To walki stały za sukcesem Matrixa i wpłynęły na rozwój kina akcji w Hollywood. Nie do końca jednak był to pozytywny trend – praca Pinga z Quentinem Tarantino przy Kill Billach zachwycała (bo Azjata miał pełną kontrolę nad akcją), ale mnóstwo filmów z Jetem Li, Steven Seagalem i innymi wyglądało już absurdalnie źle, gdy twórcy wciąż opierali się na wire-fu. Oczywiście w niektórych przypadkach dało to dobry efekt, ale brak kontekstu, jakim był wirtualny świat, nie pozwalał się tym zachwycać. To wina tego, jak producenci zrozumieli sukces scen akcji z Matrixa oraz debiutującego rok później Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka, przy którym choreograf również pracował.

Matrix, czyli walki w stylu Hongkongu

Nikt z Hollywood nie wiedział, jak prawidłowo kręcić walki z kung-fu. Z tego powodu zdecydowano się zatrudnić kogoś dobrego z Hongkongu. Postawiono na Yuen Woo Pinga, który nie tylko jest najlepszym choreografem walk w historii, ale też prawdziwą legendą chińskiego kina. To on zrobił z Jackiego Chana gwiazdę w swoim debiucie reżyserskim Wąż w cieniu orła i kolejnym filmie zatytułowanym Pijany mistrz. To były lata 70., które zaowocowały narodzinami dwóch współpracujących ze sobą legend. To oni wymyślili komediowy styl Chana, który stał się jego znakiem firmowym. Nic więc dziwnego, że po wielu dekadach Hollywood wielokrotnie dobijało się do Pinga, a ten odmawiał, bo bał się, że bariera językowa nie pozwoli mu komfortowo pracować. Nie sądził też, że zachodni aktorzy są fizycznie zdolni do odegrania scen walk tak, jakby tego chciał. Do tego nie wiedział, czy producenci zaakceptują jego metody tworzenia choreografii, które opierały się na współpracy i improwizacji, bo to wymagało czasu. Matrix to zmienił. Producenci z Chin namówili go, by pojechał do Los Angeles na spotkanie. To nawet nie było tak, że od razu zgodził się na wszystko, co mu zaproponowano. Zażądał dużej kwoty pieniędzy i pełnej kontroli nad realizacją scen akcji, co do tej pory nigdy nie miało miejsca w Hollywood. Ping wręcz był pewny, że odmówią, ale... oni się zgodzili i dali mu, co chciał. Wiedzieli, że jest kluczowy do osiągnięcia celu. Czy to dokonania Pinga zaważyły na tym, że dostał angaż w Matriksie? Okazuje się, że jest jeszcze jeden aspekt. Lata 90. to czas w Hongkongu, gdy dużo eksperymentowano z podwieszaniem aktorów na linach, by umożliwić im robienie akrobacji przeczących prawom fizyki. Legendarna pięść z 1994 roku czy Dawno temu w Chinach to projekty, które przyciągnęły uwagę Wachowskich. Jednak Ping miał żądanie: aktorzy muszą przejść wielomiesięczne szkolenie ze sztuk walki. To była sytuacja bez precedensu!
- Jak powiedzieć aktorom, że muszą spędzić miesiące na treningu i uczyć się kung-f, gdy w tym czasie mogliby kręcić inny film? W tej kwestii Keanu nam zaimponował. Od razu zrozumiał, dlaczego to konieczne, i zdobył się na poświęcenie. Tak naprawdę to cała obsada nas zszokowała, bo bardzo poświęciła się przygotowanemu reżimowi, który był bardzo rygorystyczny – wspominali (jeszcze wtedy) bracia Wachowscy podczas promocji Matrixa w 1999 roku.
Ostatecznie więc Ping nie tylko mógł pracować, jak chce – łącząc choreografię kung-fu z podwieszaniem aktorów na linach, by robili rzeczy zaginające grawitację (co idealnie wpisało się w konwencję Matrixa) – ale też sprawdzać, czy gwiazdy są fizycznie zdolne do tego, by grać w scenach walk. W Hongkongu pracował zawsze z aktorami, którzy znali sztuki walki lub przynajmniej ich podstawy. Tutaj było inaczej. Pod okiem samego legendarnego reżysera i choreografa, który jest przecież mistrzem kung-fu, odtwórcy ról musieli przejść czteromiesięczne szkolenie. Amerykańscy producenci byli zdziwieni, bo Ping nalegał, by większość akrobacji robili aktorzy. Celem tego było pokazanie kung-fu na ekranie tak bardzo autentycznie, jak to tylko możliwe. Ping potrafił sprawić, że aktor grał jak prawdziwy mistrz sztuk walki. Osiągnął taki efekt wielokrotnie na ekranie w różnych innych projektach. 
- Woo-Ping może nas wiele nauczyć, ale on zawsze chce zobaczyć, jaki masz styl. Starałem się wprowadzić do tego efekt pracy z kaskaderami i stworzyć coś własnego. Woo-Ping nie narzuca ci wszystkiego. To bardzo organiczny i kolaboracyjny proces – wspominał Keanu Reeves w rozmowie z magazynem Kung Fu w trakcie przygotowań z choreografem.
fot. materiały prasowe / Warner Bros.
+13 więcej

Matrix – kulisy walk, które zmieniły Hollywood

Przed i niestety też po Matriksie uważano, że to kaskaderzy powinni układać choreografię walk, a reżyserzy tylko ich nagrywać. To wierutna bzdura, bo choć zdarzali się filmowcy czujący temat na tyle, by to dobrze pokazać, z reguły nawet najdoskonalsi reżyserzy z Oscarem na półce czuli się jak dzieci we mgle, gdy przyszło im do kręcenia scen walk – dlatego też w wielu hollywoodzkich filmach wyglądały tak fatalnie. Matrix pokazał, że można to zrobić inaczej. Kontrola nad scenami akcji pozwoliła Pingowi filmować je samemu według własnej wizji i stylu. W odróżnieniu od amerykańskiego podejścia do walk używana była jedna kamera – i to on ustawiał jej kąt, by najlepiej pokazać to, co chciał osiągnąć. Był też w montażowni i sprawdzał, czy te sekwencje wyglądają tak, jak powinny, bo Amerykanie nie mieli doświadczenia z tego typu scenami. Dla Yuen Woo Pinga był to dzień jak co dzień. Dla producentów z USA było to coś niespotykanego. Wachowskie jednak nie odcięły się kompletnie od walk – ogólnie wiedziały, co chciały osiągnąć, prezentowały swoje pomysły choreografowi, który je odpowiednio rozwijał.  Kino akcji z Hongkongu nie należało do mainstreamu w 1999 roku, a widzowie mogli mniej więcej kojarzyć ten styl z pierwszych filmów Jackiego Chana z Hollywood. Dlatego też, gdy zobaczyli tak zwany wire-fu (kung-fu połączone z pracą z podwieszaniem na linach) w Matriksie, byli mocno zaskoczeni. Okazało się, że bohaterowie mogą naginać zasady grawitacji i są zdolni do wymierzania nienaturalnych ciosów. Przygotowując się do tego artykułu, zapytałem sporo osób, co im zostało w głowie z Matrixa. Co się okazało? Nie fabuła, nie aktorzy, ale właśnie sceny walk, które ukształtowały charakter nie tylko pierwszego filmu, ale i całej serii.

Trylogia Matrix stoi walkami

Warto jednak zaznaczyć, że Yuen Woo Pingowi rozwinąć skrzydła pozwolono dopiero w kontynuacjach, które pomimo krytyki  absurdalnych scen (typu masaż serca Trinity przez Neo) są fenomenalne pod względem akcji i walk. W pierwszej odsłonie choreograf kształtował ten styl, eksperymentował i szukał odpowiednich rozwiązań. W Matrix Reaktywacja i Matrix Rewolucje już doskonale wiedział, czego chce. Czuć było większą pewność, która wpłynęła na niezwykłą widowiskowość, zachwycające sceny oraz zadziwiającą ponadczasową realizację. To nie są efekty komputerowe, które mogą się zestarzeć. To nie są choreografie walk jak w filmach kung-fu z lat 60. czy 70., które były dopasowane do konwencji, a dziś wydają się śmieszne. To jest najwyższy poziom pracy. To owoc pracy legendy, o której świat nie zapomni.  W trylogii Matrix pochwalić trzeba doskonałą pracę kamery, wyśmienite pomysły w choreografii (których zwyczajnie brakowało w kinie) oraz rytm. Bez odpowiedniego rytmu walka jest bitką bez sensu czy celu. To wszystko musi być po coś – mieć znaczenie dla postaci i ich stanów emocjonalnych, a także dla rozwoju akcji. Grady Hendrix, autor książki o tym, jak filmy kung-fu zmieniły amerykańskie kino, nazwał to poezją ruchu. Yuen Woo Ping w Matriksie oraz kontynuacjach jest jak wybitny poeta, o którym powinno uczyć się w szkole.  To, jak ważna była praca Yuen Woo Pinga, udowodniła fatalna czwarta część, przy której choreograf już nie pracował. W dwójce i trójce wyśmienite sceny akcji wciąż gwarantują rozrywkę. Tego samego nie można powiedzieć o walkach w produkcji Matrix Zmartwychwstania. Twórcy to wszystko popsuli – nie mieli pomysłu ani odpowiednich umiejętności. Okazuje się, że siostry Wachowskie miały niewielki wpływ na to, jak wyglądały filmy, gdy współpracowały z Pingiem. Lana Wachowski z innym choreografem nie była w stanie utrzymać tej samej jakości. Trylogia Matrix zapisała się w historii kina na zawsze. Dzięki Chińczykowi, który wyruszył na przygodę do Hollywood.

Matrix - najpotężniejsze postacie uniwersum [RANKING]

fot. Warner Bros.
+18 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj