Gwiezdne Wojny: ostatni Jedi otworzył furtkę tak bardzo szeroko, że trudno z jakąś większą pewnością przewidzieć rozwój wypadków. W artykule ze spoilerami przedstawię Wam swoje przemyślenia na temat tego, co powinno się wydarzyć w filmie Gwiezdne Wojny: Część IX.
Rian Johnson w filmie Star Wars: The Last Jedi podjął sporo odważnych i kontrowersyjnych decyzji, które kierują Gwiezdne Wojny w atrakcyjną stronę. Zarazem otworzył furtkę tak szeroko, że J.J. Abrams ma o wiele bardziej utrudnione zadanie, niż nam wszystkim się zdaje.
Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że Star Wars: Episode IX to nie będzie tylko zakończenie trylogii. To ma być wielki finał całej Gwiezdnej Sagi, który ma być podsumowaniem wszystkich 9 części i zarazem ma zakończyć całą historię opowiadaną we wszystkich filmach. Częściowo ten plan związku ze wszystkimi poprzednimi odsłonami potwierdzał wcześniejszy reżyser, Colin Trevorrow, który ostatecznie został zwolniony, bo jego wizja historii nie została zaakceptowana. Sam fakt zakończenia Gwiezdnej Sagi opowiadanej w 9 części powinien pozostać. W końcu sama historia Ostatniego Jedi sugeruje, że ta rodzinna historia Skywalkerów zbliża się do finału. Został tylko jeden Skywalker, którego los raczej jest już przypieczętowany. To nadal jest uniwersalna baśń, w której zło musi przegrać, prawda?
Jednym z motywów, które w jakimś stopniu mogą być pokazane w części IX, mogłoby być odkupienie Kylo Rena. Problem w tym, że po wydarzeniach z dwóch części i tym wszystkim, co zrobił, wydaje się to mało prawdopodobne. Jak wiarygodnie przedstawić odkupienie kogoś takiego, kto zabił Hana Solo, przejął władzę w swoim imperium i teraz chce władać galaktyką? To nie jest ta sama sytuacja, jak z Darthem Vaderem, który przełamał się w kluczowym dla historii momencie. Ten moment w tej części Gwiezdnej Sagi już był i decyzja ze strony Kylo Rena już zapadła. Nikt z nas nie zaakceptuje jego odkupienia po tym, jak zabił ulubioną postać, jaką był Han. Chciałbym jednak, by sugerowany dylemat i równowaga Mocy w tej postaci nadal była rozwijana. Ciekawym pomysłem wartym analizy byłoby wprowadzenie kogoś, kto wymusiłby na Kylo Renie odkupienie. Kogoś, kto manipulowałby Lukiem, Snokiem i miał kluczowy wpływ na to, że Ben Solo zmienił się w Kylo Rena. Wprowadzenie potężnej istoty (Sith? Wspomniany drugi uczeń Snoke'a? Sam Snoke, który przeżył?) pociągającej za sznurki mogłoby być ciekawym pomysłem nadającym finałowi innego wydźwięku, ale jednocześnie mogłoby to za bardzo skomplikować fabułę. Chciałbym jednak zobaczyć, jak Anakin Skywalker przemawia do rozsądku Kylo Renowi za to, że idealizował złe cechy jego postaci. A to mogłoby koniec końców doprowadzić do rozwoju młodego Solo i zerwaniu z otoczką dzieciaka w masce.
Konieczny będzie przeskok w czasie, by przygotować ostateczny fundament pod zakończenie tej fabuły. Tak, jak Luke Skywalker powiedział: wojna dopiero się zaczyna, więc raczej możemy spodziewać się starć Najwyższego Porządku z Ruchem Oporu (i sojusznikami?) w kosmosie i na planetach. Porządne bitwy z rozmachem to jest to, czego sam szukałbym w finale tej historii. Dobrze będzie zaakcentować te "wojny" w tytule. Poza tym tego typu sceny powinny dobrze wpłynąć na warstwę rozrywkową: akcja, widowisko i być może trochę dramaturgii. Niech Abrams popłynie w tym aspekcie: budżet ma, a każdy finał trylogii musi być nacechowany wyjątkowym rozmachem.
Ważne będzie też pokazanie, że Ruch Oporu to nie jest rasistowska grupa ludzi z kilkoma kosmitami. Ta organizacja, podobnie jak wcześniej Rebelia, walczy o wolność dla galaktyki. O to, by odbudować Republikę (w końcu nawet Poe Dameron w części VIII przedstawia się jako żołnierz Republiki w rozmowie z Huxem), która złożona jest z wielu różnych światów i ras. Twórcy muszą nauczyć się, że galaktyka jest pełna istot, które też chcą walczyć. Na razie razi mnie, że Ruch Oporu to w 95% ludzie, a to musi ulec zmianie i rozwojowi. Jak Najwyższy Porządek chce zniewolić całą galaktykę (w czasach TLJ jest w trakcie podboju), to na barykady muszą iść wszyscy ceniący sobie wolność.
Najbardziej mnie frapuje fakt, że Abrams nie może skupić się tylko na zakończeniu trylogii. Muszą pojawić się zamknięcia wątków, czyli koniec wojny i odrodzenie Republiki, śmierć lub happy end bohaterów oraz wielki finał relacji Rey z Kylo (pojedynek na miecze świetlne?), która wyraźnie jest budowana jako centralny wątek tej trylogii. Poza tym jednak musimy mieć podsumowanie całości, czyli związek z poprzednimi ośmioma filmami. Tak jak Powrót Jedi był finałem historii Anakina Skywalkera i proroctwa o nim, tak część IX musiałaby być finałem historii rodu Skywalkerów. Wydaje mi się, że najłatwiejszym sposobem byłoby odwołanie się do Anakina i proroctwa, które ostatecznie miałoby się wypełnić dopiero teraz. Weźmy tutaj słowa Kylo Ren wypowiedziane do Vadera: dokończę to, co zacząłeś. Wiem, że kontekst inny, ale bazując na alternatywnej interpretacji, to przecież może równie dobrze dotyczyć proroctwa o równowadze Mocy. O ostatecznym zlikwidowaniu podziałów na Jasną i Ciemną Stronę, na Jedi i Sithów, gdzie dobro i zło nie będzie warunkowane przez Moc, ale przez indywidualne czyny jednostek (piszę o tym w drugim tekście, tutaj). Gdzie ludzie i inne istoty nie będą zamykać się na życie, bo coś może ich wpędzić w objęcia Ciemnej Strony. A takowe wypełnienie proroctwa może być ostatecznym sygnałem dla całego świata i widzów: w tym momencie Gwiezdne Wojny kończą z baśniową konwencją i prostym podziałem na dobro i zło. Szarość, niejednoznaczność i moralna niepewność przejmą stery w nowych historiach. W zasadzie coś, co w kanonie Gwiezdnych Wojen jest obecne od wielu lat w książkach. A to koniec końców doprowadziłoby do tego, że Gwiezdne Wojny dojrzeją, nie psując przy tym tego, co czyni je legendą popkultury. A patrząc na komentarze w sieci: wiele osób chce dojrzewania tego świata i wyjścia ponad uniwersalną baśń.
Chciałbym, aby Abrams nie bał się czerpać z prequeli oraz z seriali, które pozwolą mu wprowadzić ciekawe elementy nadające spójności filmowej części Gwiezdnych Wojen. Musi być delikatne wymieszanie wizualnych konwencji, aby punkt zaczepienia Oryginalnej Trylogii rozwinął się też na prequele. Czy to przez jakieś określone miejsca (Coruscant, Naboo?), postacie (duch Obi-Wana, Qui-Gona?), fabularne odwołania czy nawet wprowadzenie czegoś określonego, co połączy to w spójną całość i zakończy w sposób satysfakcjonujący. Pewnie chciałbym, by się okazało, że od początku za wszystkim stał Jar Jar Binks, ale patrząc na niektóre skrajne reakcje na Ostatniego Jedi, nie jestem przekonany, że widzowie są gotowi na coś tak szokującego i odważnego. Jest to coś, co zmieniłoby podejście do całej Sagi - prequeli, oryginalnej trylogii oraz sequeli. Jednocześnie mogą to być przecież też inne motywy związane z Sidousem, Jedi, Republiką czy smaczkami jak np. pokazaniem wyścigu ścigaczy czy wspomnieniem o czymś związanym z tamtymi filmami. Notabene przy Cano Bight miałem szczerą nadzieję, że zobaczymy na torze wyścigowym dobrze znane nam ścigacze z Mrocznego widma, a nie zwierzaki. Aż prosiło się o takie powiązanie! W obu częściach trzeciej trylogii twórcy wprowadzają nowe rasy i nowe planety. Ten świat jednak jest bogaty, więc w finale nie jest to w ogóle konieczne. Można śmiało wprowadzić do historii coś bardziej znanego wizualnie, by nadać temu spójności.
Na pewno trudno będzie Abramsowi pożegnał Leię w sposób, który byłby satysfakcjonujący. Wiemy, że Lucasfilm kategorycznie odmawia używania efektów komputerowych, by odtworzyć postać. Niewykluczone, że coś z planu części VIII zostawili sobie na IX. Być może będzie to tylko wspomnienie o czymś lub po prostu Leia będzie obok opowiadanej historii, a ktoś inny będzie przekazywać jej rozkazy. Jakieś finalne pożegnanie i zamknięcie musi być jednak wprowadzone. Być może moje wyobrażenie jest sentymentalne i ciut ckliwe, ale chciałbym, abyśmy zobaczyli duchy Wielkiej Trójki - Luke, Han i Leia razem odchodzą na spoczynek po tym, jak zrobili dla galaktyki oraz dla popkultury tak wiele. Mieli gigantyczny wpływ na nową historię i rozwój postaci, ale mogę spokojnie przekazać pałeczkę. Dołączyć do Yody, Anakina, Obi-Wana i innych.
Nowe filmy powoli kształtują kanon Gwiezdnych Wojen i oferują smaczki w postaci powiązania z innymi opowiadanymi historiami. W samym Ostatnim Jedi są postacie z książek, a w grze Star Wars: Battlefront II dowiadujemy się, skąd Ruch Oporu wiedział, jak zniszczyć statek Najwyższego Porządku. Na razie są to drobne ruchy mające wpływ na spójność. Powoli jednak twórcy muszą się w tym aspekcie rozkręcać i wprowadzić coś mocniejszego i ważniejszego. Takim ruchem byłoby, nawet pokazanie w tle, kogoś z serialu Star Wars: Rebelianci, gdzie taka postać miałaby znaczenie fabularne. Jakie byłyby reakcje fanów, gdyby pojawił się Wielki Admirał Thrawn? A to tak kapitalna postać, że aż się prosi o wprowadzenie jej w filmach. Z biegiem czasu i wraz z rozwojem kanonu powinny pojawiać się odważniejsze kroki.
Mam nadzieje, że Abrams, który uwielbia bawić się w tajemnice i ich rozwiązywanie, da nam więcej odpowiedzi, które powiążą całą sagę. Czy to w kwestii prawdziwej tożsamości Rey (Kenobi, wciąż wierzę w to!), zdradzenie czegoś na temat Snoke'a (w końcu nie wszyscy będą czytać książki), w kwestii unikalnego talentu bohaterki do używania Mocy czy pochodzenia Finna. To nie muszą być duże i ważne informacje, bo mogą ostatecznie źle wpłynąć na opowiadaną historię, ale... odpowiednie powiązane mogą jednocześnie ją ubogacić. I nadać większej wartości nie tylko całej trylogii i powiązać ją jeszcze lepiej z całą Sagą.
Przed wszystkim jednak chcę, by Abrams miał odwagę stworzyć coś innego, a zarazem podobnego. By to miało magię Gwiezdnych Wojen, by miało przygodę, akcję, humor i emocje. By historia, podobnie jak w Ostatnim Jedi, miała drugie dno i pole do głębszego zrozumienia. Byśmy znowu wszyscy bez względu na wiek poczuli się w kinie jak rozemocjonowani 10-latkowie oglądający tę kosmiczną baśń z wypiekami na twarzy.