Z e-sportem jest jak z warcabami – teoretycznie obie dziedziny rozrywki znajdziemy na liście Polskiego Komitetu Sportów Nieolimpijskich, ale w świadomości części odbiorców nazywanie tych dyscyplin sportem może być nadużyciem. Ktoś mógłby nawet stwierdzić, że PKSN powstał wyłącznie po to, aby nadać nerdom tytuły sportowców, jednak do tej organizacji przynależą m.in. Polski Związek Taekwon-do czy Polski Związek Kickboxingu, a im trudno odebrać miano klasycznego sportu. Choć mniej popularne niż piłka kopana czy siatkówka, są równie wymagające fizyczne jak judo czy boks. Mariaż PKSN i e-sportu był znakiem czasu, symbolem powolnego przyswajania rynku cyfrowej rozrywki przez społeczeństwo. Nagle oficjalnie przyznano, że w graniu na komputerze może istnieć element rywalizacji o charakterze sportowym. Miłośnicy cyfrowej rozrywki od lat byli tego świadomi, ale mainstreamowe media w Polsce interesowały się e-sportem raz na kilka miesięcy, kiedy akurat rozgrywano jakieś ważne międzynarodowe mistrzostwa przyciągające tysiące widzów. Bieżący kryzys rozpoczął małą rewolucję, wybuch pandemii koronawirusa pociągnął za hamulec bezpieczeństwa branży sportowej. Zamknięto stadiony, odwołano mistrzostwa, przełożono Igrzyska Olimpijskie. Z punktu widzenia najbardziej zagorzałych kibiców oraz zawodników doszło do katastrofy, świat ich pasji runął w gruzach i nikt nie wie, kiedy podniesie się z kolan. Po kilku tygodniach obostrzeń w społeczeństwie szybko odezwał się pierwiastek ludyczny. Mimo iż kwarantanna zaczęła obejmować całe miasta, lud nadal żądał chleba i igrzysk. Chleb zdobyliśmy w kolejkowym maratonie w sklepach spożywczych, a nowe igrzyska wyłoniły się z odmętów internetu. I jeśli epidemia jeszcze przez kilka miesięcy będzie skutecznie uniemożliwiać starcia zawodników twarzą w twarz, na prawdziwym boisku, cyfrowe mistrzostwa mogą zostać z nami na dobre i stać się mainstreamową rozrywką kultury Zachodu. Już teraz możemy zaobserwować pierwsze oznaki e-sportowej rewolucji, nawet na naszym polskim poletku. Piłkarze polskiej ekstraklasy nie wytrzymali zbyt długo bez piłki nożnej i postanowili stanąć do udziału w cyfrowych mistrzostwach w ramach akcji #ZOSTANWDOMUZFIFA20. W promocje e-sportu zaangażował się nawet prezydent Andrzej Duda, który na łamach TikToka zaprosił młodzież do udziału w mistrzostwach Grarantanna Cup organizowanych przez Ministerstwo Cyfryzacji. Co najbardziej znamienne, zrobił to w pierwszym swoim wpisie opublikowanym w ramach tego medium społecznościowego. A Grarantanna Cup nie jest żadną wydmuszką, to turniej z prawdziwego zdarzenia, w którym gracze będą rywalizować czterech popularnych tytułach e-sportowych: Brawl Stars, Counter-Strike: Global Offensive, League of Legends oraz FIFA 20. I nie dość , że najlepsi otrzymają sprzęt gamingowy, to jeszcze pozyskają nagrody dla swoich szkół macierzystych – pomogą wyremontować pracownie multimedialne. Za sprawą tych zawodów gry komputerowe wyjdą z cienia, staną się w pełni akceptowalną społecznie formą rozrywki i rywalizacji. Grarantanna Cup to mały wyłom, dzięki któremu e-sport może na wiele lat zagościć na naszych telewizorach obok regularnych transmisji z meczów piłki nożnej czy siatkówki. W tym miejscu warto przytoczyć także przypadek feralnych mistrzostw IEM 2020 w Katowicach, które odwołano kilkanaście godzin przed oficjalnym startem. Okazało się, że nawet gwałtowne i niespodziewane zawieszenie imprezy nie przeszkodziło tej branży sięgnąć po koronę popularności. Tegoroczny IEM ustanowił nowy rekord– według Esports Charts w szczycie oglądalności finałowy mecz Counter-Strike: Global Offensive śledziło 1002132 widzów. Nawet rzucanie organizatorom masywnych kłód pod nogi nie przeszkodziło turniejowi w przyciągnięciu przed ekrany tłumu miłośników elektronicznego sportu. Ciekawy przykład płynie do nas także zza oceanu, gdzie stacja Fox Sports we współpracy z NASCAR zorganizowała wirtualny turniej eNASCAR iRacing Pro Invitational Series i wyemitowała go na kanale FS1. Wyścig inauguracyjny z 22 marca przyciągnął przed ekrany 903 tysiące widzów i była to najchętniej oglądana relacja e-sportowa w historii tej stacji. Na tym jednak nie koniec, gdyż od 12 marca żadna inna transmisja FS1 nie cieszyła się tak dobrą oglądalnością. Równie dobre informacje dla branży płyną ze strony analityków rynkowych. Z danych opublikowanych przez witrynę TwitchTracker wynika, że w marcu oglądalność streamów gamingowych na Twitchu wzrosła aż o 31%. W domowej izolacji nie tylko chętniej sięgamy po gry (o czym świadczą kolejne rekordy popularności Steama), częściej decydujemy się także na oglądanie zmagań innych graczy. Kiedy masowa kwarantanna w końcu dobiegnie końca, wrócimy do dawnych zajęć, ale część nowych widzów e-sportowych zostanie przy nowo odkrytej formie rozgrywki. Pandemia koronawirusa nie skończy się za tydzień czy dwa, jej skutki będziemy prawdopodobnie odczuwać jeszcze przez kilka miesięcy, a zawodowi sportowcy prawdopodobnie wrócą do pracy dopiero w wakacje. W międzyczasie i oni, i ich fani będą musieli znaleźć sobie inne sposoby na zapełnienie wolnego czasu. Część z nich zaspokoi swoje ludyczne potrzeby, zamieniając sport tradycyjny na elektroniczny. Już teraz jesteśmy świadkami tego, jak zawodowcy chwytają za pady i stają do rywalizacji w FIFA 20 czy F1 2019, jest tylko kwestią czasu, aż do tej rozgrywki przyłączą się nadawcy telewizyjny. W końcu prędzej czy później widzom kanałów sportowych znudzą się kolejne serie powtórek, a wtedy na scenę mogą wkroczyć wirtualne turnieje, które zapełnią ramówkę i wniosą odrobinę świeżości do tej branży. Przed e-sportem rysuje się dziś świetlana przyszłość i tylko od twórców gier oraz organizacji e-sportowych zależy, czy uda się wykorzystać tę unikalną szansę i wypromować cyfrową rywalizację na szeroką skalę. Jak zapatrujecie się na rozgrywki tego rodzaju? Czy chętnie zobaczylibyście transmisje z wirtualnych zawodów zorganizowane na łamach kanałów linearnych?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj