Kompozytorzy otwarcie mówią, że nie rozpisują partytur na kwartet smyczkowy tylko konkretnie - na Kronos Quartet. I zasłużenie, bo trudno byłoby zmieścić to wszystko, czym jest ten zespół w tak wąskim, klasycznie kojarzącym się pojęciu. Potrafią zagrać Wagnera, jazz i czysto afrykańskie rytmy. Nagrywali z przedstawicielami wszelkich gatunków muzycznych: od Nelly Furtado po Nine Inch Nails. Terry Riley skomponował dla nich "Sun Rings", w którym akompaniowały im dźwięki nagrane w przestrzeni kosmicznej przez urządzenia NASA. Wydaje się, że wszystko, czego dotkną się ci muzycy zamienia się coś niezwykłego - tak na pewno było z każdą ścieżką dźwiękowa, przy której pracowali.

Pierwszym kompozytorem muzyki filmowej, który zaprosił Kronos Quartet do współpracy był Philip Glass. Znany jest dzisiaj przede wszystkim ze swoich kompozycji "Iluzjonisty" oraz jednego z niewielu filmów Woody'ego Allena, które mają oryginalną ścieżkę dźwiękową - "Snu Kassandry". Zaczęło się na początku lat 80. - Kronos Quartet zostali poproszeni o wykonanie paru utworów Glassa. Później przyszedł czas na większy projekt, którym była ścieżka dźwiękowa do biograficznego filmu "Mishima".

"Mishima" opowiada o jednym z najsławniejszych japońskich pisarzy XX wieku, Yukio Mishimie. Film miał swoją premierę na festiwalu w Cannes w 1985, gdzie został wyróżniony za wkład artystyczny, scenografię i muzykę. Nagroda ta była tylko pierwszym sygnałem, że Kronos Quartet był częścią tworzenia czegoś długowiecznego. Utwory z tej ścieżki były jeszcze kilka razy wykorzystywane w innych produkcjach filmowych. Przykładowo w "Truman Show" oprócz kompozycji Burkharda Dallwitza, Fryderyka Chopina i Wojciecha Killara mogliśmy usłyszeć "Mishima / Opening" - jak na ironię, podczas ostatnich scen filmu.

Glass i muzycy z Kronos Quartet sprzymierzyli swoje siły jeszcze raz w 1999 roku, kiedy kompozytor zaczął pracę nad pierwszą, oryginalną ścieżką dźwiękową "Drakuli" w reżyserii Toda Browninga. Film miał swoją premierę w 1931 roku, a jedynymi utworami, które się w nim pojawiły, był fragment wagnerowskiej opery "Śpiewacy norymberscy" oraz "Jeziora Łabędzie" Piotra Czajkowskiego.

Głównym powodem stworzenia ścieżki opartej głównie na kwartecie smyczkowym była chęć powrotu do romantycznego ducha początku XIX wieku. Oznaczało to rezygnację z charakterystycznych dla muzyki w horrorach technik tj. glissando i tremolo oraz zachowanie elementów opery. W tym celu Glass często posługiwał się lejtmotywem, rzadziej natomiast stosował synchronizację ścieżki z filmem. Muzycy mieli zadbać o emocje - często powtarzające się fragmenty na skrzypce i wiolonczelę miały symbolizować wzrastające pożądanie pomiędzy Drakulą a Miną. Cel został osiągnięty - pomimo braku pełnej orkiestry kompozycji Glassa blisko do opery. Sam David Harrington (pierwsze skrzypce Kronos Quartet) stwierdził, że momentami ścieżka brzmi bardzo "szubertowsko".

W roku 2000 nastąpiło "Requiem dla snu". Trudno stwierdzić, czy to sukces filmu wpłynął na świetny odbiór ścieżki dźwiękowej, czy na odwrót. Darren Aronofsky, reżyser obrazu, nazywał go "filmem, w którego centrum zawsze jest potwór - uzależnienie" i stwierdzenie to stało się podstawową inspiracją Clinta Mansella do stworzenia szkieletu ścieżki. Muzyka pojawia się tylko w najgorszych momentach życia bohaterów, tych przepełnionych strachem i bólem, w których obumierały ich marzenia. Muzyka pojawia wtedy, kiedy potrzeba wygrać im requiem - mszę żałobną.

Taką rolę spełnia motyw przewodni, nazwany "Lux Aeterna" (łac. "Wieczne światło"). Zadziwiająco minimalistyczny, jak na ładunek emocjonalny, które ze sobą niesie. Doczekał się przynajmniej kilku wariacji - pierwsza z nich znalazła się na wydanym tuż po oryginalnej ścieżce albumie z remiksami. Autorem był DJ, Paul Oakenfold, który przerobił "Lux Aeterna" na wersję trance'ową. Jednak najbardziej znaną wersją jest "Requiem for a Tower" - monumentalny, orkiestrowy utwór zrealizowany przez Corner Stone Cues. Pierwotnie został zaaranżowany specjalnie do traileru drugiej części "Władcy Pierścieni", ale na tym jednym się nie skończyło. Mogliśmy usłyszeć go jeszcze przy okazji zapowiedzi m.in. "Kodu da Vinci" oraz "Babylon A.D.".

Można było się spodziewać, że po sukcesie "Requiem dla snu" Aronofsky znowu dokona pewnej inwestycji, ponownie zapraszając Mansella do współpracy przy swoim kolejnym filmie zatytułowanym "Źródło". Można było się spodziewać, że kompozytor ponownie zwróci się do Kronos Quartet. Tym bardziej, że miał ochotę na trochę eklektyzmu, a żaden inny kwartet na pewno nie czułby się tak swobodnie w realizacji jego wizji. Wizji, która zakładała zaangażowanie dużej dawki elektroniki i post-rockowego zespołu Mogwai.

"Źródło" łączy w sobie trzy historie dziejące się w różnym czasie - jedna osadzona jest w XVI-wiecznej Hiszpanii, druga w czasach współczesnych, trzecia natomiast dzieje się w dalekiej przyszłości. Taki scenariusz nie stanowił dla Mansella żadnego problemu. "Nie jestem z tych, którzy upierają się, że skoro film dzieje się w XVI wieku, możemy użyć tylko lutni" - mówił. Zamiast tego starał się połączyć te trzy światy przez zespolenie charakterystycznych dla nich elementów. Stąd ścieżka dźwiękowa to niezwykle harmonijne współgranie smyczków Kronos Quartet, gitary elektrycznej i sampli.

To nie jedyne przypadki zderzenia kwartetu z filmem. Utwory wykonywane przez nich zostały umieszczone w wielu innych obrazach m.in. "Gorączce" i "21 Gramach". Zawsze towarzyszyły kinu ambitnemu, niosącemu ze sobą refleksję i silne emocje, któremu potrzeba było wyrazistej muzyki - nie w roli tła, a równego sobie partnera. Kronos Quartet to minimaliści do szpiku kości i smyczka - potrafią zaoszczędzić miejsce na dźwiękach i pełnej orkiestrze, po czym wypełniają je czystymi emocjami. Dlatego są tak często wynajmowani przez członków świty X muzy, która nie lubi być przez muzykę przyćmiewana, ale lubi być przez nią odpowiednio podkreślona.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj