Najlepsze kreskówki dawnych lat to wybór iście trudny, ale podjęliśmy się go, a co! Przypomnimy Wam lub zapoznamy Was z kreskówkami, do których nawet teraz jako dorośli ludzie z chęcią wracamy, bo historie niesamowite, klimat fantastyczny i ci bohaterowie tacy fajni.

He-Man i Władcy Wszechświata

Prawie napisałem, że "Rumcajs" bo rzeczywiście uwielbiałem (podobnie jak "Porwanie Baltazara Gąbki"), ale chyba jedynym serialem animowanym na którego kolejne odcinki czekałem z wypiekami, a potem wykrzykiwałem inkantację i nuciłem melodyjkę był "He-man". Mówię oczywiście o tym klasycznym, ze Zbrojnym mężem, Orko i Kotem Bojowym, nie o nowych przygodach, które doprowadzały mnie po latach do szału. [Jakub Ćwiek]

Muminki

Być może byłem dziwnym dzieckiem, ale blisko 20 lat temu nawet od bajek wymagałem czegoś więcej, niż tylko nieskrępowanej zabawy. I to dawały pochodzące z Finlandii "Muminki". Dla mnie to do dzisiaj najbardziej pokręcona, a zarazem niesamowicie sympatyczna bajka, potrafiąca zarówno rozbawić jak i solidnie przerazić.

Mimo, że będąc dzieckiem, nie wszystko z tej historii rozumiałem (zdecydowanie jest ona przeznaczona dla dzieci od 10 lat wzwyż), to i tak świetnie pamiętam wielu charakterystycznych bohaterów. Mała Mi, Włóczykij, czy przerażająca Buka, wymuszająca nieraz chwilową zmianę kanału, gdy tylko pojawiała się na ekranie, to tylko kilka najpopularniejszych postaci.

Muminki to dla pokolenia końcówki lat 80 animowana klasyka, którą zawsze będę niezwykle miło wspominał. [Marcin Rączka]

Dragon Ball Z

Częściej biegałem z powodu tego serialu, niż na wfie - przegapienie choćby jednego odcinka nie wchodziło w grę, po lekcjach trzeba więc było pędzić do domu i zasiadać przed telewizorem. Choć po prawdzie, zważywszy na to, że każda walka trwała tam szacunkowo kilkadziesiąt godzin, zapewne niewiele bym stracił. Ale co tam - w końcu to był Goku! I Vegeta! I Szatan Serduszko (najbardziej kuriozalne imię ever). Przyznać się, kto podnosił ręce, gdy Goku zbierał energię do uderzenia? [Marcin Zwierzchowski]

Kacze opowieści

Kaczki, uuu! Zawsze, jak myślę sobie o tej kreskówce, od razu chce mi się śpiewać kultową piosenkę. Świetne historie, dużo humoru i ci bohaterowie - każdy wyjątkowy, wyrazisty i sympatyczny - Hyzio, Dyzio, Zyzio, Diodak, Śmigacz i oczywiście Sknerus McKwacz. Zawsze to Sknerus był moim ulubieńcem - ma skarbiec wypełniony złotem i sobie w nim pływa. Jak tu go nie lubić? I też te czarne charaktery, które również wzbudzały na swój sposób sympatię - bracia Be czy Magika de Czar na zawsze będą moimi ulubionymi łotrami kreskówek. [Adam Siennica]

Chojrak - tchórzliwy pies

Serial stworzony przez Johna R. Dilwortha był zainspirowany krótką animacją jego autorstwa o złowieszczym kurczaku z kosmosu, która w 1996 roku była nominowana do Oskara. Dla wielu młodych widzów ta kreskówka Cartoon Network była pierwszym kontaktem z horrorową konwencją. Tak jest! Straszne animki dozwolone od 7 roku życia? Tego we współczesnej telewizji już nie spotkacie. Mnie niektóre odcinki "Chojraka" przyprawiają o gęsią skórkę aż do dzisiaj. Kto mógłby zapomnieć tego tchórzliwego pieska, który walczy z demonami, potworami i kosmitami na amerykańskim pustkowiu. I ten nieszczęsny i ciągle wredny Eustachy Motyka, który zawsze wpadał w zastawioną przez wroga pułapkę. Momentami naprawdę mroczny klimat, wybitnie niepokojące surrealistyczne sceny i wylewający się z ekranu czarny humor to elementy, które sprawiają, że "Chojrak – tchórzliwy pies" jest kreskówką świetną, ponadczasową i dla widza prawie w każdym wieku. [Oskar Rogalski]

Motomyszy z Marsa

Pamiętałem tę kreskówkę jak przez mgłę, dopóki nie przypomniałem sobie czołówki... i nagle wszystko powróciło. Myszy Throttle, Modo, Vinnie i piękna Charley w każdym odcinku z przypominającymi ryby Plutarkianami. Ależ to było fantastyczne! Kiedyś w ogóle musiałem być bardziej otwarty na odważne pomysły - jeśli przyszłoby mi obejrzeć ten serial dziś, jestem pewien, że powiedziałbym: "Że jak?! Moto-co?!" [Dawid Rydzek]

Porwanie Baltazara Gąbki


Jako nestor w tym towarzystwie sięgnąłem po kreskówkę starszą i rodzimą. Bo w czasach gdy ja byłem dzieckiem nie było internetu, kanałów z kreskówkami czy kaset video. Bajek w telewizorze mieliśmy tyle ile "Dobranocka" dała - 10 minut dziennie (a w weekendy pół godziny), do tego od święta "Wilk i zając", od wielkiego święta szczypta Disney'a. I w tej zalewie Misiów Uszatków, Bolków i Lolków czy innych Reksiów - dwie serie z Gąbką (bo potem była jeszcze "Misja BG") były czymś absolutnie wyjątkowym. Świetne postacie (Smok Wawelski, Szpieg z krainy Deszczowców i inni), kulturowe aluzje, ciągła fabuła, humor nie tylko slapstickowy, prosta, ale fajna animacja. A kiedy już wreszcie (za którymś powtórzeniem całej serii) obejrzałeś wszystkie odcinki (żadnego nie przegapiłeś przez wyłączenie prądu, czy ojca, który miał na drugim kanale mecz) i wydawało ci się, że wiesz już wszystko mogłeś sięgnąć po książki i było jeszcze lepiej. Tetralogia Pagaczewskiego do dziś jest kawałkiem bardzo porządnej literatury dla młodszych. Bardzo polecam. [Kamil Śmiałkowski]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj