„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” – to chyba jeden z najpopularniejszych cytatów z polskich wersji językowych gier, wypowiedziany przez niezastąpionego Piotra Fronczewskiego. Chociaż pochodzi on z gry Baldur's Gate, czyli RPG dla jednego gracza, to wydaje się on bardzo dobrym podsumowaniem gier MMORPG, nastawionych na rozgrywkę wieloosobową. To właśnie tam ta wspomniana drużyna odgrywa istotną rolę, szczególnie w trakcie zmagań z najpotężniejszymi przeciwnikami, którym postanowiłem przyjrzeć się w tym tekście. Oto jedne z najtrudniejszych walk z bossami w historii gier MMORPG. Zacznijmy jednocześnie od klasyki i sytuacji nietypowej, a konkretnie od smoka o imieniu Kerafyrm, którego mogliśmy spotkać w grze Everquest. Stwór ten był niezwykle potężny i w zamyśle twórców miał być niepokonany. Zamiast tego był on częścią  specjalnego wydarzenia – gracze pokonywali jego strażników, a uwolniony smok siał zniszczenie w świecie gry. 15 listopada doszło jednak do niespodziewanej sytuacji i niemal 200 graczy z trzech najlepszych gildii zjednoczyło się, by pozbyć się maszkary i niemal im się to udało – w pierwszej próbie udało im się niemal pokonać Kerafyrma, jednak ten zniknął, gdy zostało mu 25% punktów życia. Jak się później ukazało, został on usunięty przez deweloperów, którzy sądzili, że drużyna śmiałków korzystała z błędu lub niedozwolonych programów. Dopiero dwa dni później udało im się faktycznie wygrać starcie z Kerafyrmem, po walce trwającej ponad 3 godziny. Boss nie zostawił po sobie żadnych skarbów, jednak nie powinno to nikogo dziwić – twórcy nie podejrzewali, że komukolwiek uda się pozbawić go życia. Satysfakcja z wygranej walki musiała jednak być spora. To nie jedyny wymagający przeciwnik z Everquesta. Swego czasu, wiele krwi graczom napsuł Venril Sathir. Walka z nim była długa, trudna i męcząca, a błędy graczy sprawiały, że boss mógł odnawiać część swojego zdrowia. Dodatkowo walka z nim toczona była w stosunkowo niewielkim pomieszczeniu, przez co o pomyłkę było wyjątkowo łatwo. A gdyby tego było mało, to do pokonania Venrila Sathira potrzeba było 40-osobowej grupy, lecz boss ten zostawiał po śmierci tylko jedną broń... Wyjątkowo trudnym przeciwnikiem okazał się również Absolute Virtue z Final Fantasy XI. Sami deweloperzy przyznali w jednym z wywiadów, że ukończenie walki z tym bossem zajmie kilkanaście godzin. Na poziom trudności składają się nie tylko jego statystyki i niszczycielskie zdolności, ale też błyskawiczna regeneracja. Okazało się też, że wraz z upływem czasu w walce, przeciwnik stawał się coraz silniejszy. Mówi się, że żadnej grupie nie udało się pokonać Absolute Virtue w momencie premiery i w jego oryginalnej formie – dokonano tego dopiero w późniejszych aktualizacjach, gdy w ręce graczy oddana została umiejętność Perfect Defense. Zostańmy jeszcze na moment przy klasyce, a konkretnie klasycznej wersji World of Warcraft. Pierwszym bossem w raidzie, z którym stawali w szranki gracze, był smok – Onyxia. Nie był to najpotężniejszy ani najtrudniejszy przeciwnik w historii tej gry (o tym za moment), ale i tak sprawiał on sporo problemów – przede wszystkim dlatego, że było to pierwsze tak duże wyzwanie dla śmiałków z Azeroth. Onyxia miała również pewien irytujący atak o nazwie Deep Breath, który przez długi czas był trudny do rozszyfrowania, a drużyny nie do końca wiedziały, jak się w tej sytuacji zachować. Wiele drużyn za klucz do pokonania smoka uznawało DOTy – czyli zaklęcia damage over time, zadające obrażenia wraz z upływem czasu. Tekst „more dots!” stał się nawet internetowym memem i dał nazwę jednemu z osiągnięć w World of Warcraft, związanemu nomen omen właśnie z walką z Onyxią. Niesławny tytuł najbardziej wymagającego bossa w historii MMORPG od firmy Blizzard przypadł jednak C’Thunowi. To pradawne bóstwo było ostatnim przeciwnikiem w 40-osobowym raidzie The Temple of Ahn’Qiraj. Podobnie jak wspomniany wcześniej Absolute Virtue z FF XI, tak i C’Thun był zbyt potężny, by gracze mogli pokonać go w momencie jego debiutu w aktualizacji 1.9. Po prostu nie było to możliwe z uwagi na ograniczenia wynikające ze zbyt szybko kończącej się many i zbyt niskich obrażeń zadawanych przez członków drużyny. Dodajmy do tego liczne bugi i mamy upierdliwego, ale jednocześnie i budzącego respekt przeciwnika. Ostatecznie C’Thun padł dopiero 25 kwietnia 2006 roku, 86 dni od pierwszego pokonania Twin Emperors, czyli bossów poprzedzających starcie z pradawnym bóstwem. Było to również już po wprowadzeniu zmian w walce, ale nawet mimo pewnych uproszczeń starcie było niezwykle wymagające. Nieco później, bo w dodatku World of Warcraft: Wrath of the Lich King, Blizzard ponownie zadbał o graczy lubiących wyzwanie. W raidzie Ulduar pojawił się opcjonalny boss – Algalon the Observer. Wyjątkowo trudny do pokonania oponent pojawiał się dopiero po pokonaniu wszystkich innych przeciwników na Hard Mode, a jego pokonanie stanowiło ogromny problem nawet dla najbardziej doświadczonych gildii. Z czasem doczekał się on nawet przydomku Algalon the Raid Destroyer, czyli Algalon Niszczyciel Raidów. Trudno o bardziej trafne określenie. Pamiętacie jeszcze Wildstar? Gra nadal istnieje, chociaż na początku września poinformowano o zamknięciu Carbine Studios odpowiedzialnego za jej powstanie i zasugerowano, że żywot tej produkcji wkrótce dobiegnie końca. A szkoda, bo oferowała szereg ciekawych pomysłów, a także interesujące walki z bossami, gdzie liczył się nie tylko posiadany sprzęt, ale też i umiejętności. Jednym z najlepszych przykładów wyjątkowo wymagających bossów był Avatus, końcowy boss raidu Datascape. Posiadał on zabójcze umiejętności, a także ogromną pulę punktów życia, sprawiając, że walka trwała długo, a każdy błąd mógł zakończyć się porażką całej grupy. Graczom udało się pokonać go dopiero po siedmiu miesiącach od jego pojawienia się w grze. Wspominając o najtrudniejszych bossach w historii gier MMORPG warto wrócić jeszcze na moment do stareńkiego (gra zadebiutowała w 2002 roku) Final Fantasy XI. Rzadko zdarza się bowiem boss tak potężny, że powoduje problemy ze zdrowiem nie tylko u wirtualnych bohaterów, ale też i u kontrolujących ich graczy. A dokładnie tak sytuacja wyglądała w przypadku przeciwnika o nazwie Pandemonium Warden. Gdy w momencie premiery próbowała pokonać go jedna z topowych gildii, walka z nim zajęła im ponad 18 godzin i... nie przyniosła rozstrzygnięcia. Gracze musieli zrezygnować z dalszych prób ze względu na zmęczenie wynikające ze zbyt długiej gry. Z czasem problem ten dostrzegli deweloperzy, zmniejszając poziom trudności starcia i wprowadzając limit czasowy, dając graczom jedynie 2 godziny na pokonanie Wardena. Wyczyn ten udał się jednak dopiero po kilku miesiącach. Pandemonium Warden to doskonały przykład tego, że gry MMORPG mogą dawać ogromną satysfakcję, ale nie za cenę zdrowia, o czym warto pamiętać. A czy Wam walka z jakimś bossem sprawiła wyjątkowo dużo problemów? Które starcie najbardziej zapadło Wam w pamięć? Dajcie znać w komentarzu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj