W większości francuskich produkcji, których akcja dzieje się w Paryżu, chociaż na chwilę przewija się katedra Notre-Dame
Katedra Notre-Dame wielokrotnie pojawia się w filmach. Często w formie planu ogólnego, żeby bez problemu pokazać widzom, że akcja dzieje się właśnie w Paryżu. Jednak istnieje wiele produkcji, w których Notre-Dame odgrywało ważną rolę. Za najpopularniejszy i najbardziej oczywisty przykład może posłużyć Amelia z 2001 roku w reżyserii Jeana-Pierre'a Jeuneta. Katedra była bardzo ważnym miejscem dla głównej bohaterki. To tam Amelia i jej matka przychodziły modlić się za brata – tam również druga z nich zginęła, kiedy jeden z turystów skoczył prosto na nią z kościelnych wież. Kino Pod Baranami w swoim poście po pożarze przypomniało również scenę z filmu Richarda Linklatera z 2004 roku Przed zachodem słońca, w którym bohaterowie podczas rejsu po Sekwanie przyglądają się Notre-Dame oraz opowiadają sobie historie na jej temat. Z kolei fani Van Helsinga w reżyserii Stephena Sommersa z 2004 roku na pewno doskonale pamiętają pościg doktora Jekylla, który ukrył się właśnie w katedrze. W większości francuskich produkcji, których akcja dzieje się w Paryżu, chociaż na chwilę przewija się Notre-Dame i nie sposób wymienić ich wszystkich. Nie da się ukryć, że jest perełką dla Francuzów oraz wdzięcznie prezentuje się w kadrze, więc nic dziwnego, że bardzo często się przez niego przewija.
Oczywiście nie sposób zliczyć, ile razy Notre-Dame pojawiała się na obrazach. Jednak na szczególną uwagę zasługuje dzieło Zdzisława Beksińskiego pt. Katedra. Charakterystyczny styl autora, który przedstawił budowlę w mrocznym i niepokojącym klimacie, na długo pozostaje w pamięci. Nic dziwnego, że po pożarze wiele osób przypomniało sobie o tym obrazie i masowo publikowało go w mediach społecznościowych. Doszukiwano się w nim proroczych aspektów. Idąc tym tropem, nie można nie wspomnieć o krótkometrażowej Katedrze Tomasza Bagińskiego z 2002 roku. Film oparty na opowiadaniu Jacka Dukaja ma w sobie dużo z obrazu Beksińskiego.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o jednej z odsłoń serii Assassin’s Creed, a mianowicie Assassin’s Creed Unity Ubisoftu z 2014 roku. Fabuła została osadzona w Paryżu, w czasach rewolucji francuskiej, a sama katedra Notre-Dame jest centrum ówczesnej stolicy Francji oraz osią napędową kilku głównych wątków fabularnych. Co ciekawe, po pożarze Notre-Dame, Ubisoft udostępnił graczom całkowicie za darmo Assassin’s Creed Unity w ramach solidarności z Notre-Dame. Warto tu zaznaczyć, że to jedyna gra z serii, w której można wirtualnie zwiedzić wiernie odwzorowany zabytek. Jakby tego było mało, Ubisoft przekazał na odbudowę katedry Notre-Dame 500 tysięcy euro.
Wracając do najnowszej premiery, francuski reżyser Jean-Jacques Annaud, znany między innymi z takich filmów jak Imię Róży z 1986 roku, Siedem lat w Tybecie z 1997 roku czy Wróg u bram z 2001 roku, wziął na warsztat pożar, który dotknął katedrę Notre-Dame w 2019 roku. Niestety, patos tej produkcji przekracza granicę i moje zainteresowanie coraz intensywniej przechodziło w sceptycyzm. Czarę goryczy przelała scena, w której załamani strażacy, słysząc modlitewne pieśni zebranych wiernych, podnoszą dumnie głowy i rach-ciach gaszą pożar. To jednak dla mnie za dużo.
Zapowiadało się naprawdę dobrze. Przez pierwsze kilkanaście minut Jean-Jacques Annaud wodzi widzów za nos, przyciągając uwagę takimi detalami jak: gaszenie papierosa, wyrzucenie niedopałka, znaki zabraniające palenia, gołębie kręcące się przy petach. Wszyscy wiemy, że film dąży do pożaru katedry, więc te obrazy od razu wzbudzają ciekawość oraz zachęcają do oceny, że to właśnie przez niedogaszone papierosy doszło do tragedii. To ciekawe, bo prawdziwej przyczyny wciąż nie znamy. Reżyser jednak tylko gra z widzem, nakręcając go, by po chwili pokazać sceptyczny stosunek pracowników do systemów alarmowych, pobieżne sprawdzanie, czy wszystko jest w porządku, wzbudzające irytację ewakuacje czy wreszcie dym, który pojawia się w katedrze za sprawą ołowiu.
Jean-Jacques Annaud bezlitośnie pokazuje problemy, z którymi zetknęły się jednostki straży pożarnej. Wachlarz jest szeroki. Niedowierzanie (informacje o pożarze zgłaszali w centrali mieszkańcy Paryża, którzy widzieli dym, a nie pracownicy katedry), wielkomiejskie korki, sprzęt nieprzystosowany do takich akcji, tłumy gapiów, które uniemożliwiały przejazd, podziurawione przez ołów węże gaśnicze. Reżyser zgrabnie wplatał w swój film również nagrania dokumentalne, co zaskakująco dobrze działało. Prawdziwe video z płonącą Notre-Dame zdecydowanie bardziej chwytały za serce niż te poddane obróbce CGI.
Wiele wskazywało na to, że Notre-Dame płonie będzie ciekawym, trzymającym w napięciu filmem akcji. Jednak patos uderzający w widzów z każdej strony bardzo szybko dał o sobie znać. Scena, w której strażacy wynoszą z katedry relikwię – niemal w slow-motion, z podniosłą muzyką – wydaje się wręcz absurdalna i całkowicie zbędna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj