Horrory przez lata podbijały serca widzów. Nie ma też co się oszukiwać - nie wszystkie z nich są najlepszej jakości. Niektórym bliżej raczej do kiczowatej komedii niż mrożącej krew w żyłach przerażającej opowieści, ale przecież są również i perełki gatunku. Strach w kinie to coś, na co dobrowolnie się godzimy i nieraz płacimy spore pieniądze, by tylko poczuć znajomy dreszczyk emocji. Horrory są zatem tym rodzajem strachu, który możemy swobodnie kontrolować. Siedząc wygodnie w fotelu doświadczamy sporej dawki emocji, ale wydarzeń, których jesteśmy świadkami na ekranie, raczej nie chcielibyśmy doświadczyć w prawdziwym życiu. To właśnie ta przyjemność ze strachu, zresztą wielokrotnie badana przez psychologów, jest motorem napędowym horrorowego biznesu. Nie oznacza to jednak, że widzowie lubujący się w mocnych filmach sami są psychopatami. Emocje, które pojawiają się w trakcie dobrego horroru mogą uzależniać tak samo jak chociażby sporty wyczynowe. Chodzi tu o wyrzut hormonów, a potem poczucie ulgi, która pojawia się po kulminacyjnym momencie. Duże znaczenie ma także stan przyjemności jakiego doświadczamy, gdy poziom hormonów wraca do normy. Jednak świadomość, że nic nam nie grozi, że mamy możliwość w każdej chwili wyłączyć źródło naszego strachu sprawia, że zwiększa się nasza tolerancja na jego ilość. Nic dziwnego, że z czasem chcemy więcej, pragniemy doświadczać mocniej, a ciarki grozy mają zamienić się w chwilowe zatrzymanie się serca. I to właśnie z tego czerpie torture porn i w tym kierunku podąża. Torture porn zaczyna być już postrzegany jako swoistego rodzaju podgatunek horrorów. Najczęściej tłumaczy się go jako film, którego fabuła skupia się wokół wymyślnych tortur, sadystycznego zadawania bólu, a przede wszystkim bardzo dosadnych wizualnie scen im towarzyszących. Nie ma tutaj miejsca na zbytnie domysły czy dowolną interpretację obrazu. Mimo że od lat kinematografia obfituje w tego typu propozycje, to jako podgatunek zaczął zdobywać największy rozgłos dzięki serii filmów Saw Jamesa Wana. Można się spierać, czy faktycznie pierwsza część jest aż flagowym dziełem tego gatunku, nie mniej jednak nie można umniejszać jej wkładu w rozpoczęcie dyskusji nad torture porn. Saw wniosła ideę, by wymyślne cierpienie ludzkiego ciała, będące głównym motywem filmu, na stałe zagościło w kinach. Kolejne części serii skupiły się głównie na przekraczaniu granic wyobraźni odnośnie do brutalności tortur, nawet jeśli ocierają się o granice kiczu i są nieprawdopodobne. Odarcie ciała człowieka z jakiejkolwiek godności i szacunku bezpretensjonalnie wysuwa się na pierwszy plan, odkładając bądź co bądź kontrowersyjne dylematy gdzieś na zaplecze filmu. Piła stała się widowiskiem premedytacji, a biorąc pod uwagę, że pojawia się zawsze w okolicach Halloween - to i niezwykle skuteczną maszynką do zarabiania pieniędzy. Torture porn nie jest jednak terminem łatwym do zrozumienia. Niejednokrotnie jest utożsamiany z dość prostym do kwalifikowania slasherem czy nieco bardziej brutalnym gore. Swoją drogą ciężko jest postawić granicę pomiędzy tym, co już jest torture porn, a tym, co jest “zwykłym”, dobrej jakości horrorem. Jakiej skali trzeba by było użyć, by je rozdzielić? Czy należałoby to mierzyć w liczbie sadystycznych scen? A może w ich długości, ilości krwi czy może dosadności obrazu? The Texas Chain Saw Massacre bywa frywolnie zaliczana do torture porn, podczas gdy bywają produkcje o wiele bardziej pasujące do tej kategorii. The Human Centipede (First Sequence) Toma Sixa może nie razi zbytnim rozlewem krwi, ale upodlenie człowieka i rodzaj znęcania się nad nim już tak. Obfitujące w drastyczne sceny Martyrs. Skazani na strach obrzydza, ale jednocześnie pozwala poczuć tak bardzo wytęskniony dreszcz strachu. Kontrowersyjny film Cannibal Holocaust z 1980 roku był zakazany w wielu krajach z powodu zbyt realistycznych scen i domysłów na temat ich prawdziwości. Day of the Woman z 1978 to brutalny i poniżający głównie dla kobiet, gdzie przemoc wychodzi na inny poziom wizualizacji. Dylemat dotyczący terminu torture sięga jeszcze głębiej. Jeśli do torture porn zaliczać filmy zajmujące się wyłącznie tematyką tortur to czy zaakceptować do niej Pasję Mela Gibsona? Droga Krzyżowa Jezusa - biczowanie czy ukrzyżowanie - wchodzi swoim obrazem pod skórę widzów i tam już zostaje razem z dyskomfortem. Niezależnie od wyznawanych wartości religijnych tortury, któremu poddane jest ciało Jezusa jako postaci filmu może i nie są zbyt wymyślne, ale sposób, w jaki je pokazano pozostaje w pamięci nawet tych, którzy patrzyli przez palce. Czy jest to jednak torture porn? Czy termin ten powinien zostać jedynie w kręgu horrorów? Niejednokrotnie sama nazwa torture porn jest krytykowana przez wielbicieli horrorów. Zarzuca mu się, że odziera produkcje filmowe z fabuły, z głębi, jaką może nieść ze sobą film jako całość. Szczególnie słowo “porn”, jednoznacznie kojarzy się z niewybrednymi treściami pornograficznymi i narzuca wiadomą tematykę. Tymczasem jednak termin “torture porn” niejednokrotnie odnosi się do obrazu, jaki sobą proponuje, który niekoniecznie związany jest nawet z erotyzmem. Bezpretensjonalne sposoby pokazywania tortur, zadawanie fizycznego bólu i cierpienia psychicznego swoim bohaterów mają stanowić osobliwą ucztę dla widzów. Bardzo istotnym elementem jest właśnie sposób, w jaki się pokazuje tortury, a nie przemoc sama w sobie. Obrazy starają się być jak najbardziej realne, ukazując bolesną destrukcję ludzkiego ciała na sposoby, których zazwyczaj nie sposób sobie wyobrazić. Owe sceny mają nieść za sobą cały bagaż emocji: od skrajnego obrzydzenia, poprzez zaskoczenie, strach, aż po całkowitą ekscytację. Przemoc widzimy w filmach na co dzień w telewizji, nie przywiązując do niej już większej wagi. Jednak bezceremonialne odzieranie człowieka ze skóry, łamanie kości, wydłubywanie gałek ocznych, rozrywanie, przebijanie, odcinanie, a to wszystko w towarzystwie hektolitrów krwi i sadystycznego uśmiechu na twarzy oprawcy - już niekoniecznie. To właśnie wyróżnia filmy torture porn od reszty - dosadność. Jeśli się głębiej zastanowić, to torture porn jest wynikiem jak najbardziej zrozumiałej ewolucji sztuki filmowej i jej specjalizacji. Historia horrorów jest długa i sięga przełomu XIX i XX w. Początkowo horrory skupiały się głównie wokół wizualnie brzydkich potworów, wampirów, wilkołaków i innych istot, których nie dało się wytłumaczyć w naturalny sposób. To, co nieznane, może i nas przerażało, szybko jednak gusta widzów się zmieniały. Była fala zombie, Freddy Krueger straszył niewinnych nastolatków. Z czasem horrory stały się bardziej wysmakowane i zamiast zwykłych suspensowych elementów i straszenia zza rogu, stawiono na zawiłą fabułę, stopniowe budowanie napięcia. Włosy na karku jeżyły nam ekranizacje Stephena Kinga. Lśnienie Stanleya Kubricka, które przez większość uważane za najlepszy film w swojej kategorii, wyznaczył zdecydowany kierunek rozwoju horrorów. Rzecz w tym, że kinematografia, pojmowana jako sztuka, rządzi się własnymi prawami. I najlepszym motorem napędowym dla sztuki jest łamanie społecznego tabu i wychodzenie naprzeciw ludzkim fantazjom. Zwłaszcza tym skrajnym, o których nie wypada nie tyle mówić głośno, co nawet myśleć. Przekraczanie kolejnych granic wytrzymałości ludzkiej, jest swoistego rodzaju poszerzaniem świata filmowego. Tak długo, jak ludzie są w stanie znieść najbardziej przerysowane obrazy ludzkiego cierpienia, tak długo będą one powstawały. A każdy kolejny będzie mocniejszy, dosadniejszy, bardziej krwawy czy jeszcze bardziej szokujący. Wystarczy spojrzeć chociażby na House of 1000 Corpses czy The Last House on the Left. I to właśnie w tym miejscu znajdują się filmy, którym przykleja się etykietkę torture porn. Społeczny poziom akceptowalności strachu jest wyższy niż chociażby przykład pięćdziesiąt lat temu. Widz jest bardziej wymagający i by zaspokoić jego “potrzeby” trzeba zrobić coś, czego do tej pory jeszcze nie było. Wielokrotnie obrzydliwie brutalne filmy były raczej niskobudżetowymi produkcjami, które nie zyskiwały szerszego rozgłosu w mediach, nie trafiały też do masowej dystrybucji. Dopiero z czasem zaczęli pojawiać się sponsorzy, którzy nie bali podjąć finansowego ryzyka. Sukces Piły wyważył kilka solidnie zamkniętych drzwi, na których widniał napis “tabu”. Kolejnym krokiem do swoistego rodzaju akceptacji torture porn w szerszych kręgach były filmy Eliego Rotha z serii Hostel. Za ich produkcją stoją już nieco większe pieniądze, czasem nawet kawałek dobrej historii. Idea, by w małym hostelu gdzieś pośrodku niczego (na Słowacji) poddawać swoich gości wymyślnym torturom, okazała się strzałem w dziesiątkę. Do dziś seria Hostel uznawana jest za jedną z najbardziej kontrowersyjnych w historii kina. Co w takim razie podoba się wielbicielom horrorów? Czym torture porn podbija serca fanów? Na te pytanie ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć. Być może możliwość przeżycia czegoś na granicy szaleństwa bez wyraźnych, fizycznych konsekwencji? Może jest to kwestia indywidualna i osobista percepcja strachu pozwala na czerpanie przyjemności z tak sadystycznych filmów? Cokolwiek by to nie było, nie zmienia to faktu, że horrory - nawet te najbardziej obsceniczne i bezlitosne dla swoich bohaterów mają zwolenników. I to jest piękno sztuki - albo trafia do odbiorcy, albo nie. Stephen King powtarzał wielokrotnie, że tworzymy horrory, by móc sobie radzić z tymi, które nam towarzyszą w życiu codziennym. Może zatem warto posłuchać mistrza tego gatunku i oddać się przyjemności z przeżywania strachu. A potem po prostu cieszyć się, że to był tylko film.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj