DAWID MUSZYŃSKI: Święta Bożego Narodzenia to raczej radosny czas, nie licząc godzin spędzonych w sklepowych kolejkach, a wy zrobiliście o nich horror. ÓLAFUR DARRI ÓLAFSSON: Na tym właśnie polega magia tego serialu, że przełamuje pewne stereotypy. Jak sam zauważyłeś większości z nas święta Bożego Narodzenia kojarzą się z radością, rodziną, prezentami, stołem uginającym się od różnorodnych potraw, przyjemnym czasem przy kominku, a nie z potworem porywającym dzieci. Branie udziału w serialu, który wywraca ten mit do góry nogami, to ogromna frajda. A gdy dodajemy do tego fakt, że jest to wszystko oparte na powieści tak znakomitego pisarza jak Joe Hill, to już w ogóle. W sezonie, który właśnie się kończy, miałeś okazję pokazać swoje mroczniejsze odbicie. Jakbyś szykował się na zastąpienie Manxa. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie da się zastąpić Charlesa Manxa. Zachary Quinto stworzył świetną postać. Przerażającą. Intrygującą. Jak zwykle potwierdził, że jest znakomitym aktorem. I nie są to puste słowa. W tym sezonie mieliśmy więcej okazji do wspólnej pracy. Mogę też spokojnie powiedzieć, że zostaliśmy dobrymi kumplami.  Mam wrażenie, że Bing szuka akceptacji i Charles potrafi to wykorzystać. Nie wiem, czy on to wykorzystuje, czy po prostu akceptuje Binga takim, jakim jest. Potrafi do niego dotrzeć. To jest moim zdaniem siła całego NOS4A2. Pokazanie grozy od tej bardziej ludzkiej strony. Wszyscy główni bohaterowie mają swoje traumy, z którymi muszą się zmierzyć. Jednym to wychodzi lepiej, drugim gorzej.  A inny sobie kompletnie z nimi nie radzą. Tak też się zdarza. Twórcom scenariusza, jak i samemu Hillowi chodziło o to, by pokazać, jak ludzie radzą sobie w momencie, gdy ich największe koszmary stają się rzeczywistością. Czy stając z nimi twarzą w twarz, są w stanie przezwyciężyć strach? Czy zło wygra i ich zdominuje? Moim zdaniem ten serial pokazuje, że nikt nie chce być czarnym charakterem. Po prostu czasami dokonujemy złych wyborów w życiu. Wszyscy. Nie da się od tego uciec. Pytanie tylko, jak sobie radzimy z konsekwencjami własnych czynów. A czego ty się nauczyłeś z tej historii? Dwóch rzeczy. Po pierwsze tego, że jakbyśmy się starali, nie uciekniemy przed własnymi problemami. One zawsze nas dopadną i to w najmniej oczekiwanym momencie. Trzeba się im po męsku przeciwstawić. Po drugie, gdy widzisz na swojej ulicy zaparkowanego czarnego Rolls-Royce’a Wraitha z 1938 roku, to uciekaj, gdzie pieprz rośnie (śmiech). Mam wrażenie, że trochę staramy się przemilczeć fakt, że twój bohater w pewnym momencie zdradza swojego szefa. Czy to było nieuniknione? To wiąże się właśnie z tym, co mówiłem, czyli braniem odpowiedzialności za swoje czyny. Bing nie jest ślepy. Wie, że to, co robi z Manxem, jest niewłaściwe. Przez cały czas próbował ich działanie jakoś usprawiedliwić, tłumacząc sobie, że ratują dzieci. I nie zapominajmy, że Bing robi to również z własnych pokręconych powodów. Ale myślę, że rozwija go związek z Mike'em Demeterem, chłopcem, którego porywa na początku sezonu, a później z Waynem. Moment, gdy widzi, jak te niewinne istoty przeradzają się w bezduszne potwory, jest dla niego przełomowy. Wtedy zaczyna budzić się z tego letargu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj