W tym roku w kategorii o miano najlepszego filmu walczy dziewięć produkcji. Wśród faworytów najczęściej wymienia się "Lincolna" Stevena Spielberga i "Argo" Bena Afflecka. Dużą liczbą nominacji może pochwalić się także "Życie Pi" Anga Lee.

Czytaj więcej: OSCARY 2013: Po co nam Oscary?

[image-browser playlist="594161" suggest=""]©2013 ABC

WARTOŚĆ NAGRÓD

Adam Siennica: Oscary nie są dla mnie wyznacznikiem najlepszych filmów roku, ale pokazują mi, jakie filmy są warte uwagi. Bardzo rzadko kiedy w ostatnich latach znalazły się tam tytuły, które jakościowo nie stałyby przynajmniej na dobrym poziomie, prezentując często wybitne aktorstwo. Z tego powodu zawsze mnie interesują, zawsze motywują do obejrzenia tych tytułów. Potem naturalnie z czystym sumieniem mogę narzekać na decyzję Akademii, która nie zgadza się z moją opinią. Od lat gali nie oglądałem z prostego powodu - nie chciało mi się. W tym roku jest jednak inaczej, bo będzie Seth MacFarlane i jego specyficzny humor!

Janusz Wyczołek: Nie pamiętam, kiedy ostatnio nudziłem się tak bardzo, żeby mieć ochotę na oglądanie 3-4 godzin wyborów Miss Kina. Można z ciekawości rzucić okiem na to, co zaoferował dany rok, ale wyniki, z uwagi na swoją subiektywność, nie mają dla mnie żadnego znaczenia.

Marcin Rączka: Umówmy się - oglądanie Oscarów na Canal+ w nocy z niedzieli na poniedziałek to samobójstwo. Podziwiam osoby, które potrafią przesiedzieć przed tv 4 godziny i nie zasnąć na tych wszystkich przerwach reklamowych. Dla mnie Oscary nie są żadnym wyznacznikiem filmów, które muszę obejrzeć. Przeważnie ze wszystkich nominowanych zdarzają się dwie, trzy perełki, na które warto - w moim odczuciu - rzucić okiem. Podobnie jest w tym roku, ale podchodzę do tego zupełnie bez emocji.

Dawid Rydzek: Wyniki jak to wyniki - gusta są różne, więc zawsze będą wzbudzały kontrowersje. Ja za to od ostatnich czterech lat z zainteresowaniem oglądam każdą galę rozdania Złotych Globów. Jest nieco krótsza, nagrody są mniej prestiżowe, ale ogółem jest znacznie, znacznie ciekawiej. Teraz, za sprawą Setha MacFarlane’a, może sytuacja na Oscarach się nieco zmieni. Prowadzący galę to dla mnie zawsze wyznacznik tego, jaka była gala.

Marta Hołowaty: Wiernie oglądam kolejny rok z rzędu zaznaczając na kartce, które nominacje udało mi się trafnie wytypować do nagrody. Bardziej traktuje to jako sprawdzenie się w roli jasnowidza, niż wyznacznik swojego lub kogokolwiek dobrego gustu filmowego. Oscary, mimo, że pozostają najważniejszymi nagrodami w branży, ogląda się z mniejszą przyjemnością niż Złote Globy. To chyba wina prowadzących i nadmiernie napompowanej atmosfery.

Marcin Kargul: Nie oglądam, bo i nieszczególnie mnie to interesuje. Raz, że relacja leci o niezbyt dogodnej porze, a dwa, że te nagrody nie mają dla mnie większego znaczenia. Często statuetki dostają filmy, których ja osobiście w życiu bym nie nagrodził, zaś produkcje naprawdę dobre i nietuzinkowe przechodzą bez echa. To raczej impreza dla Akademii i możnych Hollywoodu, a nie widzów, bo wzajemne poklepywanie się po plecach często jest ważniejsze od faktycznej wartości danego obrazu.

Michał Kaczoń: Oscary traktuję jako pewien wyznacznik jakości. Filmy spod pewnego pułapu nie załapują się na nominacje i chociaż wiele decyzji jest kontrowersyjnych, większość filmów rzeczywiście posiada to "coś", co sprawia, że chce się je oglądać. Niemniej dużo łatwiej jest mi spisać listę moich najlepszych, czy ulubionych filmów danego roku niż powiedzieć kto wygrał Oscara. Galę natomiast lubię oglądać i od kilku lat robię to z rodziną, gdyż wydźwięk tego wydarzenia jest pozytywny, a miło jest naładować sobie akumulatory taką energią.

Czytaj więcej: OSCARY 2013: Tegoroczną galę poprowadzi cham i prostak

[image-browser playlist="594162" suggest=""]©2013 ABC

POMINIĘCI W NOMINACJACH

Adam Siennica: Nie tyczy się to chyba poszczególnych tytułów. W tym roku bez wątpienia wśród wyróżnionych są te najważniejsze roku i nie przychodzi mi do głowy żaden, który by został pominięty. Przeoczenia znalazły się w mniejszych kategoriach - jak choćby Leonardo DiCaprio za "Django". Braku nominacji dla jego osoby nie mogę przeboleć.

Marcin Rączka: "Skyfall" - najlepszy Bond od kilkudziesięciu lat. W moim odczuciu zasługiwał choćby na nominację.

Dawid Rydzek: Akademia nie lubi blockbusterów, to pewnie dlatego. Mnie za to brakuje wśród najlepszych filmów "Mistrza" lub "Moonrise Kingdom" dwóch Andersonów. Ale to raczej własne upodobania, aniżeli jakiś rzeczywisty zarzut. Nominacje do tej najważniejszej kategorii wyglądają na dość solidne - oczywiście jak na standard Akademii. Wciąż nie ma szans, żeby znalazła się nominacja dla "Holy Motors", ale miło że doceniono "Miłość" Hanekego. Jest to jego najbardziej przystępny, można powiedzieć nawet "komercyjny" film, jednak to produkcja nieanglojęzyczna. Takich Amerykanie zwykle nie lubią.

Marta Hołowaty: Szczerze mówiąc, trochę szkoda mi Afflecka.

Marcin Kargul: Nie bardzo wiem, jaki film mógłbym dodać, bo chyba wszystkie najważniejsze znalazły się wśród nominowanych. Inna sprawa czy wybrane zostaną te, które na to najbardziej zasługują.

Michał Kaczoń: Brakuje mi większej liczby nominacji dla "Django", które i tak dostało już sporo wyróżnień. Niemniej reżyseria, czy piosenki skomponowane na potrzeby filmu, (a było ich cztery) są tak doskonałe, że powinny dostać najwyższe laury. Brak nominacji jest moim zdaniem dużym niedopatrzeniem.

Czytaj więcej: OSCARY 2013: Akademia Filmowa nagradza również za muzykę

[image-browser playlist="594163" suggest=""]©2013 ABC

FAWORYCI

Adam Siennica: Faworytem jest "Lincoln". Nie jest tajemnicą, że Amerykanie są zakochani w sobie i lubią filmy o swojej przeszłości pokazane w sposób wybielony. Steven Spielberg dokładnie wie, czego oczekuje Akademia i to pokazał w "Lincolnie", tworząc tak naprawdę film, który w 100% zgadza się z powiedzeniem "oscarowy". Bezapelacyjnie Daniel Day Lewis stworzył najlepszą kreację roku i ma statuetkę w kieszeni. Zdziwię się, jeśli werdykt Akademii byłby inny.

Janusz Wyczołek: "Lincoln" - patrz wyżej. Dlatego też Oscary nie są dla mnie żadnym wyznacznikiem jakości.

Marcin Rączka: Prywatnie chciałbym, by statuetkę zgarnęło "Argo" lub "Wróg numer jeden". Zakładając jednak, że Akademia uwielbia "swojskie" filmy, "Lincoln" ma nagrodę w kieszeni. Niestety. Ale to tylko potwierdza moje negatywne podejście do całej gali.

Dawid Rydzek: "Lincoln" ma największe szanse statystycznie, ale wydaje mi się, że główna nagroda pójdzie do Bena Afflecka i George’a Clooneya za "Argo". To bardzo proamerykański film, nie ma kontrowersyjnego przesłania jak "Wróg numer jeden" i jest też produkcją mimo wszystko bardziej kameralną niż "Lincoln". To zwykle cenią sobie akademicy.

Marta Hołowaty: "Lincoln" ma największe szanse, w myśl amerykańskiej zasady nagradzania filmów o jednostkach wybitnych. Ja będę mocno trzymała kciuki za "Operację Argo". Na złość tym, którzy pominęli Afflecka.

Marcin Kargul: Chociaż mam szczerą nadzieję, że "Lincoln" jednak nie wygra, to tak jak pozostali członkowie redakcji uważam, że ma największe szanse, bo to w zasadzie produkcja idealnie skrojona pod Oscary. Osobiście całym sercem jestem za Affleckiem i to nie tylko za "Argo", ale za cały dorobek, bo zwyczajnie nie docenia się tego pana.

Czytaj więcej: OSCARY 2013: "Lincoln" jest pewniakiem, ale "Argo" ma największe szanse

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj