Każdy z redaktorów, wypowiadając się o filmie Botoks, odpowiada na trzy pytania:
  1. Jak oceniasz film jako kinową rozrywkę?
  2. Jaki może mieć wpływ na społeczeństwo film Botoks?
  3. Czemu Twoim zdaniem film cieszy się taką popularnością?
Zapraszamy do dyskusji!

Dawid Muszyński

1. Wydaje mi się, że Vega padł ofiarą swojego poprzedniego sukcesu. Widzowie, którzy poszli na jego ostatnie produkcje, tym razem będą najprawdopodobniej zawiedzeni, ponieważ oprócz setek wulgaryzmów i morza krwi nie dostaną nic więcej. Żadnego wyrazistego czarnego charakteru czy też walczącego z systemem bohatera. Mamy tu jedynie zgraję bezbarwnych postaci. Być może gdyby reżyser poświęcił swojemu „dziełu” trochę więcej czasu, a nie starał się tworzyć jeden film na rok, dostalibyśmy coś lepszego. Coś, co faktycznie dotykałoby w istotny sposób spraw aborcji czy in vitro. 2. Moim zdaniem wpływ będzie znikomy. Ludzie i tak mają złe zdanie o służbie zdrowia, a ten film potwierdza tylko ich przypuszczenia. Miał być to kij włożony w mrowisko, a ja nie widzę tutaj ani kija, ani mrowiska. Po prostu kolejny film Patryka, w którym bohaterowie nadużywają przekleństw, a widz co chwila dostaje scenę mającą go zaszokować. Vega przez w ciągu ostatnich lat wyrobił sobie specyficzny styl, który widownia pokochała. Dziwią mnie jednak głosy, że ten film może zaszkodzić lekarzom. Niby jak? Ludzie przestaną do nich chodzić? Przerzucą się na dr. Googla? No nie. Do Botoksu zbyt wiele osób podeszło na serio, traktując go jak wręcz dokument. To jest film jakich wiele, a że jest o nim teraz tak głośno to zasługa Vegi i jego umiejętności PR-owych. Media mogą piać, jaki ten film jest zły, ale prawda jest taka, że to jest codzienna darmowa reklama Botoksu. Czego efekty widzimy w box office. Ponad milion widzów w 6 dni, to wynik godny pozazdroszczenia. 3. Ludzie lubią historie rodem z "Super Expressu" czy "Faktu", a takie tutaj dostajemy. Vega zebrał najbardziej szokujące opowieści, jakie usłyszał od personelu medycznego i wrzucił je do jednego kotła. Dzięki temu widz dostaje taki obraz służby zdrowia, jaki serwują mu od lat tabloidy. Narkotyki, łapówki i ogólnie panująca znieczulica. Jest to bardzo barwny obraz, który do wielu widzów przemówi. Stoi też mocno w kontrze do obrazków serwowanych nam przez TVP (Na dobre i na złe) czy TVN (Diagnoza), gdzie szpitale są sterynie czyste, a lekarze kompetentni i serdecznie nastawieni do każdego pacjenta. Osoby, które choć raz miały do czynienia ze służbą zdrowia, wiedzą, że rzeczywistość wygląda inaczej.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments

Piotr Piskozub

1. W tym miejscu powstaje pytanie fundamentalne: czy Botoks w jakimkolwiek stopniu dostarcza widzowi rozrywkę? A jeśli tak, to jak świadczy to o odbiorcy i jego gustach? Produkcja Patryka Vegi w mojej ocenie to przejaw kinowej indolencji. Reżyser chce za pomocą zamaszystych posunięć narracyjnych włożyć do jednego gara gros tematów. Sęk w tym, że konstrukcja fabularna jest niezwykle chwiejna i raz po raz ugina się pod własnym ciężarem. Kuriozalne połączenie dramatu o aborcji z serwowanymi nam z prędkością karabinu maszynowego „kurwami” i „chujami” to albo Vega robiący Polaków w konia, albo – o zgrozo! – rodaków dnia dzisiejszego portret własny. 2. Patrząc z tej perspektywy, Botoks to film-szkodnik, który nigdy nie powinien trafić do szerszej dystrybucji. Vega, tworzący swoją produkcję na podstawie „rozmów z lekarzami”, próbuje nieudolnie zdiagnozować sytuację polskiej służby zdrowia. Wykorzystuje przy tym sprawdzone w ostatnim czasie w naszym społeczeństwie teorie spiskowe i niedopowiedzenia. Zza welonu tajemnicy wyłania się więc obraz lekarzy i ratowników, którzy najczęściej zajmują się przeprowadzaniem aborcji, skokiem na kasę, pokazywaniem środkowego palca w stronę pacjentów i różnymi innymi machinacjami. Botoks to film niebezpieczny – reżyser, od początku twierdzący, że to produkcja oparta na „faktach”, czyni ze skrajnych przypadków normę, nad którą warto się pochylić i przedyskutować. Problem polega na tym, że przy takim podejściu ani Vega, ani Botoks nie zasługują na żaden dialog, gdyż twórca z góry opisuje, jak się sprawy mają – przynajmniej w jego mniemaniu. Ten film dzieli Polaków, podobnie jak inne tematy zakorzenione w społecznym systemie. Albo czerń, albo biel – Vega z uporem maniaka zabija kontrasty, a kraj nad Wisłą w jego interpretacji to jedna wielka szarzyzna, w której wciąż i wciąż krążą upiory poprzedniego systemu politycznego. 3. Z prostego powodu – spora część rodzimej widowni traktuje film jako dodatek do popcornu i coli, nie zaś odwrotnie. Dobrze więc wrzucić w siebie jakiś kubełek, gdy z ekranu płynie mniej lub bardziej czytelny przekaz podprogowy: szok, rozpacz, kurwa, gwałt, sensacja, chuj, zwłoki, trochę na zasadzie prymatu „gówno prawdy” nad prawdą. W dodatku Vega ogłosił się samozwańczym Yodą, który podzielił widzów na tych z jasnej (to ci, którzy poszli na film z ochotą) i ciemnej strony Mocy (krytycy, recenzenci i inni malkontenci). Po seansie muszę stwierdzić, że za wydanie kilkunastu złotych na fabularną papkę kucharza Vegi będę musiał przepraszać nawet swoje wnuki.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments

Adam Siennica

1. Nie mogę odmówić Patrykowi Vedze tego, że jest niezłym reżyserem. Potrafi kręcić ładne obrazki, które trzymają jakiś wizualny poziom. Jest w stanie pod względem technicznym sprawnie zrealizować film. Problemem jest to, że nie ma tutaj mowy o filmie, ale o produkcie filmopodobnym. Nie ma scenariusza z fabułą, a jest zlepek scen pozbawionych głębszego sensu i jakiegoś określonego celu. Czerpanie z bajek i mitów o służbie zdrowie daje karykaturalny obraz czegoś, co nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Nawet, jeśli w tym wszystkim jest jakaś prawda, coś autentycznego, jest to przygniecione przez warstwy żenującego humoru. Jak można traktować tutaj cokolwiek poważnie, gdy co chwile jesteśmy raczeni sucharem na słabym poziomie? Produkty filmopodobne nie powinny powstawać w takiej formie.
2. Już ma wpływ, bo w sieci można dostrzec pełno komentarzy o tym, jak ten film pokazuje prawdę i jaki jest głęboki. A to przynosi więcej szkody niż pożytku. Nie poprawi problemu służby zdrowia, a jest wręcz szkodliwy społecznie. Problem służby zdrowia zasługuje na podejście merytoryczne, głębokie i mądre, a nie oparte na wyssanych z palca bajkach i nieprawdziwych danych statystycznych, co też w sieci jest mocno obnażane. Popkultura ma to do siebie, że często kształtuje światopogląd w sprawach ważnych. A Patryk Vega jako reżyser i twórca filmowy musi czuć odpowiedzialność historii, które opowiada. 3. Z jednej strony można by powiedzieć, że to zasługa sukcesów Pitbulla. Tym fenomenem Vega zjednał sobie grupę odbiorców, którzy nie potrzebują wiele, by pójść na jego kolejny film. Wystarczy "Patryk Vega, twórca Pitbulla". Z drugiej strony tak zastanawiam się, czy przypadkiem ta grupa odbiorców to w większości nie są ludzie, którzy z reguły nie chodzą do kina. Być może Patryk Vega tworzy swoje produkty z pełną świadomością tego, czego oczekuje jego widownia. Ma to sens, każda widownia powinna dostać to, czego chce. Chciałbym jednak, żeby nawet tego typu produkcje były bardziej dopracowane, a nie robione na szybko jak Botoks.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments

Michalina Reda

1. Botoks to film nieszczególnie rozrywkowy, który w kinie momentami nieco się dłuży. Mamy tu miks prymitywnego humoru, wulgarnych słów i mocnych, drastycznych scen, co jako połączenie po prostu nie wypada dobrze. Film za wszelką cenę stara się szokować widza brutalnymi ujęciami, jednak rozpatrując go jako samą fabułę, jest raczej ubogo. Największą bolączką produkcji są drętwe i pełne bluzgów dialogi oraz drewniana gra trzecioplanowych aktorów. Produkcja być może starała się podejmować ważne kwestie, jednak za sprawą obscenicznej otoczki robi się tu groteskowo. Trudno podejść do tego obrazu z pełną powagą, bo co chwila naraża się na śmieszność. Balansowanie na cienkiej granicy i jednowymiarowość w tym przypadku kończy się niesmakiem. 2. Nie rozumiem całego szału wokół tej produkcji, bo dla mnie to film jak film. Odbieram go jako obraz skrajnie przerysowanej służby zdrowia, który należy traktować z przymrużeniem oka. Widzowie, którzy podeszli do tego z takim samym nastawieniem, zapewne zapomną o filmie w przeciągu najbliższego tygodnia - z mojej głowy uleciał niedługo po seansie, nie wywierając na mnie żadnego wpływu. Problemem może być jedynie reklamowanie go jako absolutnej prawdy i wmawianie ludziom, że to rzeczywiście tak wygląda. Nie sądzę jednak, że nagle wszyscy odwrócą się od lekarzy - ten film nie ma na tyle siły by zmieniać świat. Nie twierdzę, że przedstawione sytuacje nigdy nie miały miejsca, jednak wciśnięcie ich wszystkich do jednego szpitala, mającego robić za reprezentację polskiej służby zdrowia, jest tylko wymysłem reżysera. Umówmy się - to tylko fikcja jakich wiele. 3. Ponieważ porusza tematy kontrowersyjne, w dodatku w zagęszczeniu. W dwóch godzinach seansu mamy aborcje, in vitro, korupcje, seksizm, dyskryminację, kwestie presji społecznej, walkę o bycie ideałem piękna... Są to problemy bardzo aktualne, które powracają w wielu dyskusjach, zatem nic dziwnego, że widzowie tak tłumnie uderzają do kin. Poza tym huczna kampania promocyjna zderzyła się z bezlitosnymi recenzjami, co dodatkowo budzi zainteresowanie publiczności, chcącej przekonać się, czy jest to produkcja aż tak zła jak mówią inni. Myślę, że mamy tu do czynienia z przerostem formy nad treścią, a szkoda, bo tematy dotknięte w filmie rzeczywiście są dziś istotne. Żeby jednak należycie je poruszyć, warto byłoby rozbić całą fabułę na kilka osobnych filmów. I przedstawić w nich coś więcej, niż wyłącznie tę jednolitą czarną stronę ludzkości.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments

Wiktor Fisz

1. Popkulturowa rozrywka dla tych, dla których sztuka nie jest ważną dziedziną kultury, a jedynie ma za zadanie umilić czas w przerwie między obowiązkami dnia codziennego, dostarczając szybkich i niezbyt wymagających emocji. Patryk Vega poszedł na łatwiznę. W swoim filmie umieścił wszystkie najbardziej chwytliwe motywy związane z szeroko pojętą służbą zdrowia (które od lat obecne są w memach, facebookowych żartach i dowcipach z brodą) następnie ignorując scenariusz, wrzucił wszystko do fabuły, doprawił wulgaryzmem, seksem i brutalnością, po czym wystawił na sprzedaż polskiemu widzowi. 2. Jeśli reżyser na konstruktywną krytykę reaguje teoriami spisku i buńczucznymi zapowiedziami, podpierając przy okazji jakość swojego „dzieła” sukcesem finansowym, to przeciętny widz utwierdza się w przekonaniu, że wartość artystyczna nie istnieje i liczy się tylko kasa. To bardzo szkodliwy wpływ na społeczeństwo, wpychający na piedestał twory, które łatwo sprzedać, a nie te reprezentujące sztukę wysokich lotów. 3. Po tym, jak Patryk Vega zarzucił wędkę z przynętą skonstruowaną z produktu, o którym była mowa wcześniej, nie trzeba było długo czekać, aby polski widz dał się na nią złapać. Ciekawość, poszukiwanie rozrywki, tematyka, z którą większość z nas ma przykre doświadczenia – wszystko to sprawiło, że polski widz poszedł do kina na Botoks. Część oglądających wyszła zadowolona z seansu, część nie, ale olbrzymia liczba złowionych na przynętę Vegi zagwarantowała filmowi sukces finansowy. Niestety ta tendencja utwierdzi jedynie twórcę w swoich działaniach, w związku z tym, w niedalekiej przyszłości możemy spodziewać się podobnego obrazu. Dopóki polskie społeczeństwo nie uodporni się na zakusy potentatów, dla których jakość sztuki mierzona jest tylko pieniędzmi, dopóty będziemy dostawać takie marnej jakości filmopodobne twory.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments

Norbert Zaskórski

1. Patryk Vega za bardzo pomieszał kilka różnych wątków, przez co historia zawarta w filmie nie ma zupełnie spójności. Coś podobnego można było już zauważyć w filmie Pitbull: Niebezpieczne kobiety. Tak naprawdę Botoks staje się nieskładnym zbiorem różnych anegdot i opowieści z życia społeczności medycznej, jednak nie widać tutaj głównej linii fabularnej. Mamy tutaj tak samo do czynienia z za dużą liczbą postaci i próby rozwijania zbyt wielu wątków, przez co całość w pewnym momencie za bardzo się rozmywa. Same postacie także nie robią wrażenia i są słabo napisane. Wyróżniają się na pewno bohaterki grane przez Agnieszkę Dygant i Katarzynę Warnke. Reszta postaci to grupa bohaterów z niewykorzystanym potencjałem. 2. Film ten może być szkodliwy społecznie ze względu na bardzo ostre potraktowanie całej społeczności medycznej. Powtarzam, CAŁEJ, bez wyjątku. Nie mamy tutaj do czynienia z pewnym ukazaniem sporadycznym przypadków w tej grupie zawodowej, a zaprezentowanie wszelkich patologicznych zjawisk występujących w tym środowisku jako codziennej rutyny. To może zaszkodzić całej lekarskiej społeczności i ich postrzeganiu w przyszłości przez pacjentów. 3. Popularność filmu głównie wynika z dobrego przyjęcia poprzednich produkcji Patryka Vegi, takich jak Pitbulle i Służby specjalne, które prezentowały przyzwoite historie, ciekawe postacie i dobry poziom aktorstwa. Sam dobrze bawiłem się na tych filmach, jednak w wypadku Botoksu coś nie zadziałało jak powinno. Może gdyby wybrać dwie główne postacie i wokół nich zbudować spójna historię całość odbierałoby się lepiej.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments

Michał Kujawiński

1. Trudno mówić o rozrywce w przypadku filmu z tak chaotycznym scenariuszem. Całość wydaje się być zlepkiem przypadkowo nagranych scen przy pomocy drona. Pojęcie rozrywki było mi całkowicie obce podczas seansu, a jedyne uczucie jakie mi towarzyszyło to zażenowanie. 2. To nie jest pierwszy raz, kiedy gusta polskich widzów wystawiane są na próbę. Wydaje mi się, że duża część osób chodzących na filmy Patryka Vegi, oczekuje po prostu wielu "zabawnych" scen z Tomaszem Oświecińskim w roli głównej. Reakcje publiczności podczas seansu utwierdziły mnie przekonaniu, że ludzie traktują to jako zabawę i tylko nieliczni mogą uwierzyć, że dziejące się w filmie wydarzenia, faktycznie mogły mieć miejsce. Problemem jest zaś obniżanie oczekiwań widzów w Polsce. 3. Patryk Vega robi filmy mocne i kontrowersyjne, dlatego tak dużo mówi się o Botoksie. Tak duża frekwencja wynika z faktu, że znaczna część widzów Botoksu to osoby, które kino odwiedzają kilka razy w roku. Vega targetuje swoje filmy do tej części społeczeństwa, która nie za często obcuje z bardziej wartościową sferą kultury.
fot. Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj