Dobór tytułów jest jak zawsze subiektywny – poniższe produkcje raczej nie przytłoczą ciężkim klimatem, bowiem czas wakacji raczej sprzyja oglądaniu seriali lekkich i przyjemnych. Te mroczniejsze zostawmy sobie na jesień… Co ciekawe, spora część z wymienionych poniżej tytułów powstała na podstawie serii light novel, czyli prostych w odbiorze, lekkich powieści. Jak więc widać, to idealne tytuły na lato.

Binbougami ga!

Ichiko Sakura jest idealna – posiada inteligencję, urodę, idealne wymiary, piękny apartament, własnego kamerdynera, sporo pieniędzy, do tego masę adoratorów oraz generalnie, ogromne zasoby szczęścia. Ta 16-latka jest wręcz przykładem osoby urodzonej pod szczęśliwą gwiazdą. Nie brak jej niczego, w przeciwieństwie… do osób ją otaczających. Dobry los nie wziął się przecież znikąd, prawda? Tak się składa, że Ichiko po prostu wysysa je z innych ludzi zupełnie jak gąbka. Takie niezwykłe właściwości u zwykłego śmiertelnika są nie do przyjęcia, więc niebiosa mają sporą zagwozdkę. Wybór pada na Momiji, boginię ubóstwa – do tego jednego z wieli przedstawicieli tej profesji, a Momiji nie jest akurat przykładem najbardziej kompetentnego pracownika. Najchętniej odwaliłaby robotę jak najszybciej i się ulotniła. Niestety – pozbawienie Ichiko jej obłędnego wręcz szczęścia to zadanie praktycznie niewykonalne. W końcu jak walczyć z kimś, kto zawsze sobie poradzi? Binbougami ga! to 13-odcinkowy serial z 2012 roku. Pierwowzorem jest manga pod tym samym tytułem autorstwa Yoshiakiego Sukeno, To czystej wody komedia, która jak rzadko które anime, naprawdę bawi. Serial zawiera mnóstwo wplecionych aluzji to innych wytworów japońskiej kultury, a także sporo dość błyskotliwych żartów. Są też i te odrobinę gorsze, ale kto się będzie przejmował jakimiś absurdalnymi scenami. Tak ma być – często niedorzecznie, lecz ze sporą dawką humoru i parodii. Kto lubuje się przy okazji w klimatach japońskiej mitologii będzie zadowolony. Z racji swojej śmiesznej zawartości i kompletnie nienormalnych bohaterów Binbougami ga! to serial w sam raz na wakacje – choć pewnie skończy się na obejrzeniu w jeden weekend.

Ixion Saga DT

Oto serial dla ludzi, którzy szukają czegoś szalonego z obłąkanymi bohaterami, do tego mają dość schematów i oklepanych zagrań. Sprawy mają się następująco: Kon Hokaze jest zwyczajnym nastolatkiem, który z jakichś przyczyn zostaje przeniesiony do świata fantasy. Zaczyna się bardzo sztampowo, a potem jest jeszcze gorzej – Kon ratuje księżniczkę zmuszoną do politycznego małżeństwa, którą oczywiście od tej pory zaczyna ochraniać. Oczywiście księżniczkę próbują co rusz odzyskać pewni niecni ludzie z pewnego oddziału wojskowego, rządzeni przez pewnego dowódcę, który boryka się z dość poważnym problemem natury… cielesnej. No dobrze – tak naprawdę Ixion Saga DT to po prostu parodia gatunku fantasy. Kto to w końcu widział, żeby główny bohater miał w drużynie transwestytę, a sama księżniczka pod wyglądem dziecka kryła znacznie dojrzalszą osobowość. Ixion Saga DT (2012-2013) spodoba się najbardziej widzom znudzonym powielaniem schematów – tutaj wszystko co ograne jest powykręcane na każdy możliwy sposób. To też anime dwusezonowe, składające się z 25 odcinków, więc intryga rozkręca się powoli, lecz skutecznie. Nie brakuje żartów niższych lotów, czego się jednak spodziewać, kiedy marzeniem jednego z bohaterów jest zostanie kobietą. Poza tym mamy niestandardową drużynę, bardzo poważnych wrogów i głównego bohatera, któremu nie w smak ta cała sytuacja, więc najchętniej wróciłby do domu. Ciekawostka – można też przeczytać dwutomową mangę (Ixion Saga ED), która przedstawia te same wydarzenia z perspektywy wrogów naszej drużyny. Serial polecam osobom gotowym obejrzeć coś naprawdę oryginalnego, z domieszką dziwności i dziwactwa.

Kuragehime

To przykład serialu, którego mangowy oryginał jest rewelacyjny, zaś sama adaptacja anime brutalnie przerywa akcję, odrobinę ją przeinaczając w stosunku do komiksu autorstwa Akiko Higashimury, Historia skupia się Tsukimi Kurashicie, 18-latce, której głównym zajęciem jest siedzenie w pokoju. Tak, Tsukimi ma talent do rysowania, ale za to zerowe zdolności komunikacji z ludźmi. Mieszka zresztą w budynku pełnym takich bohaterek. Amamizukan to budynek-ostoja dla kobiet, nie potrafiących poradzić sobie ot, choćby w sklepie. Nie rozumieją społeczeństwa, a ono nie rozumie ich. Każdy obcy to po prostu ktoś, kogo należy unikać. Innymi słowy, mieszkanki Amamizukanu (żadnych mężczyzn!) są ekstremalnymi wręcz introwertyczkami. Tsukimi wyróżnia wśród nich zainteresowanie… meduzami. To pamiątka z czasów dzieciństwa, kiedy matka dziewczyny jeszcze żyła. Tak się składa, że to dzięki pewnej meduzie Tsukimi poznaje przepiękną Kuranosuke Koibuchi, Tak się jednak również składa, że zaproszona do Amamizukanu Kuranosuke okazuje się przebranym w damskie ciuszki bogatym młodzieńcem z dobrego domu. I tak zaczyna się ta dziwna historia pełna marzeń i oryginalnych bohaterów. Szkoda, że serialowe Kuragehime (2010) składa się z zaledwie 11 odcinków. Ta opowieść o nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie bohaterkach, które muszą w końcu wyjść do ludzi jest naprawdę przeurocza. No i nie wolno zapomnieć o głównym męskim bohaterze, którego hobby jest wręcz dla jego rodziny absolutną hańbą. To prawda, mężczyzna chodzący w sukienkach nie jest widokiem szczególnie powszechnym, ale Kuranosuke jak mało kto potrafi docenić piękne ubrania – swoją miłością do mody zaraża zresztą samą Tsukimi. I tak powoli dwa odległe światy zaczynają się ze sobą zderzać. Kuragehime opowiada po prostu o tym, jak akceptować i być akceptowanym.

Ookami to Koushinryou

Bardziej znane pod tytułem Spice and Wolf (2008-2009) anime to kolejna gratka dla fanów fantastyki w niecodziennym wydaniu. Tym razem nie mamy jednak do czynienia z komediową wariacją na temat ratowania księżniczek, a opowieść o wilczej bogini, handlarzu oraz ekonomii. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, aż nie chce się wierzyć, że ten spokojny serial ogląda się tak dobrze – a jednak tak jest. W tym świecie przypominający nasze europejskie późne średniowiecze żyje handlarz o imieniu Kraft Lawrence. Pewnego dnia przybywa on do kolejnej wioski, aby co nieco zarobić. Tak się składa, że mężczyzna trafia akurat na sam środek uroczystości sławiących miejscowe bóstwo, opiekujące się uprawami, aczkolwiek to już tylko zabobony, które odprawia się raczej tylko i wyłącznie dla uszanowania tradycji. Kościół nie patrzy łaskawym okiem na tego typu święta, więc to lokalne bóstwo postanawia wrócić do domu. Tym sposobem nasz handlarz odnajduje na swoim wozie wilczą boginię zwaną Horo (albo Holo). Wilczyca stwierdza, że nadszedł czas, aby wrócić na północ, w czym ma jej pomóc właśnie Lawrence. Z kolei ona pomoże mu w interesach. Cóż jednak o biznesie może wiedzieć nie wyściubiająca nosa ze swojej wioski boginka? Wiele – to w końcu zmyślna wilczyca Horo. Ookami to Koushinryou nie ujmuje akcją. Tak naprawdę niewiele się tu dzieje, skąd więc urok tej serii? Bywa, że bohaterowie praktycznie tylko rozmawiają o walutach czy wydatkach, do tego z obszerną dozą wyjaśnień. Okazuje się, że nawet handel może być ciekawy, a kiedy jeszcze trzeba ukrywać wiecznie głodną towarzyszkę w wilczymi uszami i ogonem, robi się znacznie bardziej interesująco. Uprzedzam – dwa sezony dostarczą sporej ilości odcinków, lecz historia nie doczekała się dalszej animowanej kontynuacji. Polski fan może jednak kupić wciąż wydawaną mangową adaptację oryginalnych light novel dzięki wydawnictwu Studio JG. Swoją drogą, mam słabość do piosenki z openingu:
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj