Rokka no Yuusha

Tym razem czas na coś dla miłośników kryminałów, czy raczej szeroko pojętego kombinowania. W tym wypadku mamy do czynienia nie z typową serią detektywistyczną, a z historią typu kto zawinił, z akcją osadzoną w miejscu przypominającym Amerykę Południową  w okresie świetności Azteków lub Majów. Już sama stylistyka serialu jest więc wyjątkowo zachęcająca do obejrzenia. W każdym razie sytuacja wygląda następująco – już niedługo ponownie obudzi się Władca Demonów, którego tradycyjnie pokonać musi szóstka bohaterów, wybranych przez Boginię Losu. Każdy ze śmiałków zostaje opatrzony tatuażem na dowód zostania Bohaterem. Fabuła skupia się na jednym z nich – Adlet Mayer twierdzi, że jest najsilniejszym człowiekiem na świecie. Jednak to nie pokonanie Demona jest jego głównym celem. Co zrobić, kiedy Bogini wybiera sześciu wojowników, a na wyprawę wyrusza siedmiu? Błyskawicznie Adlet zostaje uznany przez towarzyszy za oszusta, co skutkuje nowym polowaniem, tym razem na niego. Przez 12 odcinków Rokka no Yuusha (2015) widz główkuje, kto też z Szóstki, czy raczej Siódemki jest oszustem. Tak więc pod tym względem to typowy kryminał, choć nie brakuje też wątków obyczajowych, jak relacje Adleta z innymi bohaterami. W końcu część z nich waha się, niepewna, kto tak naprawdę podaje się za pogromcę Demona. Przypomina to trochę powieści Agathy Christie, ale podobnie jak w jej książkach, prawda może zaskoczyć. Szkoda jedynie, że ta adaptacja serii light novel to zaledwie zarysowanie początków historii. Kto ma ochotę pobawić się w detektywa, niech jak najbardziej spróbuje, zwłaszcza, że animacja wypada całkiem dobrze – o ile toleruje się liczne komputerowo stworzone stwory…

Nodame Cantabile

Lato nie może obejść się bez muzyki, a jeżeli jest się miłośnikiem muzyki klasycznej, po prostu trzeba obejrzeć ten serial. Tym razem potrzeba na to odrobinkę więcej czasu, ponieważ pierwszy sezon składa się z 23 odcinków (rok 2007), sezon drugi – 11 (2008), a potem jest jeszcze finałowy odcinek specjalny (2010). Shinichi Chiaki bez wątpienia jest geniuszem. To wspaniały pianista, przystojny, cieszący się uwielbieniem pozostałych studentów. Z kolei jego charakter pozostawia wiele do życzenia, ponieważ Shinishi jest także arogantem, któremu ludzkość nie dorasta do pięt. Mężczyzna ma jednak pewną słabość, która dość znacznie utrudnia mu życie. Jak mianowicie ma zrobić karierę poza Japonią, skoro ma gigantyczną awersję do latania samolotami? Trzeba też wspomnieć, że to nie o karierze pianisty on marzy, lecz o staniu się światowej klasy dyrygentem. O dobrze, ale to tylko jeden główny bohater tego serialu, jest jeszcze bowiem Megumi Noda, Nodame, bo tak w skrócie nazywają ją nieliczni znajomi, owszem, dobrze gra na fortepianie, lecz ma problemy z graniem z nut, a do tego zdarza się jej kompletnie improwizować. Ta młoda kobieta jednak nie przyciąga uwagi Shinichiego za sprawą umiejętności – jej mieszkanie to chlew, jej wygląd woła o pomstę do nieba, a niedoszły dyrygent nie jest w stanie zdzierżyć, że mieszka nieopodal absolutnego niechluja z ogromnym talentem. Najpierw trzeba Nodame, życiowego nieogara ogarnąć, a potem założyć studencką orkiestrę. Nodame Cantabile to przeurocza komedia obyczajowa o dziewczynie, która najwyraźniej ma ze sobą problemy (nie chodzi tylko o uwielbienie dla bałaganu), ale także o perfekcjoniście, którego marzenie nie jest w smak właściwie nikomu. Po co dyrygować, kiedy tak fantastycznie gra się na fortepianie? Orkiestra jest też sama w sobie instytucją, wymagającej świetnej współpracy, a znalezienie zgranej ekipy to generalnie dramat. Miłośnicy muzyki i dobrej obyczajówki będą zadowoleni – niestety grafika nie dorównuje fabule, ale wyobraźcie sobie, ile kosztowałaby animacja każdego instrumentu…

Hibike! Euphonium

I tutaj mamy muzyczny serial anime, lecz po pierwsze zdecydowanie nowszy (2015-2016), a po drugie, w przepięknej oprawie graficznej. Hibike! Euphonium to naczelny przykład, jak studio animacji, mające na koncie przeważnie opowiastki o słodkich dziewczynkach pijących herbatę, zamiast grać na instrumentach w klubie muzycznym (tak, mam na myśli  K-On!), może stworzyć coś naprawdę wartościowego i wyjątkowego (Kyoto Animation, brawo). Nie bez znaczenia jest fakt, że pierwowzorem są powieści light novel, same w sobie stanowiące świetny materiał. Kumiko Oumae ma za sobą grę na eofonium, czyli instrumencie dętym blaszanym, raczej mało popularnym wśród początkujących muzyków. W gimnazjum jej szkolnej orkiestrze nie udało się wiele zdziałać, czego wyraz dała wściekła i zrozpaczona zarazem koleżanka, Reina Kousaka. Jednak to już przeszłość – Kumiko rozpoczyna liceum, a o eufonium postanawia zapomnieć. Jednak tak się złożyło, że Reina – grająca na trąbce – poszła do tej samej szkoły, a pierwsze co robi, to dołącza do szkolnej orkiestry. Ostatecznie wahająca się Kumiko także decyduje się znów spróbować swoich sił w szkolnej orkiestrze. Tak rozpoczyna się rewelacyjny, dwusezonowy serial o członkach licealnej orkiestry, ich niesnaskach, problemach – także tych z przeszłości – oraz próbach osiągnięcia sukcesu na ogólnokrajowym konkursie dla szkolnych orkiestr. Słowa nie opiszą, jak złożone są relacje bohaterek (bo to głównie o nich opowieść, a bohaterek jest naprawdę dużo). Orkiestra składa się głównie z dziewczyn, ale uprzedzam – to nie oznacza, że sporo tu fanserwisu. O nie, nic z tych rzeczy. Najważniejsze jest wspólne działanie na rzecz orkiestry, a to nie takie łatwe. Kumiko, główna bohaterka jest bierną, a czasem czynną obserwatorką życia swoich koleżanek, których problemy rzutują na ich grę. Warto wspomnieć, że ta gra to właśnie kawał dobrej animacji, wtóruje mu też świetne udźwiękowienie. Wizualnie Hibike! Euphonium prezentuje się rewelacyjnie. Niejeden widz pewnie zauważy jednak coś innego –  rozwijająca się relacja między Kumiko i Reiną sama w sobie jest niezwykle ciekawa.

Hanasaku Iroha

Szesnastoletnia Ohana Matsumae naprawdę ma ciężkie życie. Nastolatce trafiła się matka dosłownie wyzwolona, co wcale nie jest takie fajne, jak mogłoby się wydawać. W rzeczywistości Ohana ma na głowie problemy, którymi raczej powinni zajmować się rodzice, a jakby tego było mało, pewnego dnia Ohana zostaje zmuszona do zamieszkania z babcią na japońskiej prowincji, ponieważ matka z nowym chłopakiem oraz długami po prostu znika jak kamfora. Trzeba dodać, że dziewczyna nigdy wcześniej swojej babki na oczy nie widziała – nestorka rodu prowadzi na japońskiej prowincji ryokan, czyli tradycyjny japoński zajazd. Babcia nie jest zachwycona nową podopieczną, ponieważ wnuczka stanowi dla niej jedynie ciężar, czy raczej brzemię zrzucone na nią przez wyrodną córkę. Ohana także szybko babci nie polubi – kto prowadzi zajazd, musi być twardy, najwyraźniej także dla krewnych. Nastolatce nie pozostaje nic innego jak zakasać rękawy i zacząć pracować w zajeździe Kissuisō. Hanasaku Iroha składa się z 26 odcinków oraz filmu uzupełniającego historię pt. Hanasaku Iroha: Home Sweet Home. Kto lubuje się w seriach obyczajowych, pewnie nieraz sięgnie po produkcje studia P.A. Works, specjalizującego się w okruchach życia. Hanasaku Iroha jest przykładem właśnie całkiem udanego przedstawiciela tego gatunku. Nie dość, że pozwala podejrzeć, jak wygląda życie i praca w japońskim zajeździe, ale także jak przedstawiają się relacje na linii pracodawca – pracownik. Wiele z osób pracujących właśnie w Kissuisō to rówieśniczki Ohany, a ich podejście do życia i obowiązków jest skrajnie różne. Nie można też zapomnieć, jak wielka jest konkurencja pomiędzy właścicielami zajazdów. Serial spodoba się widzom oczekującym spokojnie płynącej akcji. To przyjemna produkcja na leniwe popołudnie.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj