Oglądanie seriali nie jest jeszcze zabronione i nikt nie myśli o pisaniu na etykiecie, aby przed zażyciem skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Nie dostajemy też w internecie wiele mówiących obrazków przedstawiających nasze wnętrzności po spożyciu kilkunastu seriali w tygodniu. Wydaje się zatem, że ludzkość żyje sobie bez stresu i traktuje oglądanie telewizji wciąż w kategoriach rozrywki. Pojawienie się internetu sprawiło jednak, że oglądanie swoich ulubionych produkcji stało się o wiele łatwiejsze, a dotarcie do powtórek nie stanowi żadnego problemu. W tym czasie zdążyło pojawić się niepokojące niektórych zjawisko zwane binge-watching (lub po polsku seryjne oglądanie). Czy jest się czego obawiać? Do rozpowszechnienia binge-watchingu przyczyniła się oczywiście najpopularniejsza platforma streamingowa Netflix, która na nowo zdefiniowała nie tylko telewizję, ale także sposób jej oglądania. Do dziś utrzymuje się oczywiście formuła wypuszczania nowego odcinka serialu co tydzień. Uczyło to fanów przede wszystkim cierpliwości, ale dawało też poczucie satysfakcji, że udało się wytrzymać tydzień bez swoich ulubionych bohaterów. Taki system zostawia też możliwość na oglądanie innych produkcji, emitowanych innego dnia. Netflix zrobił sobie jednak z tej konstrukcji żarty i postanowił dokonać rewolucji, wypuszczając jednocześnie wszystkie odcinki sezonu. Tworzenie seriali według cotygodniowego modelu rządzi się swoimi prawami. Odcinek musi zawierać wówczas nie tylko elementy ekspozycji w początkowej fazie odcinka, ale też najlepiej mocny cliffhanger na końcu, aby wzbudzić u widzów ciekawość i zmotywować ich do ponownego zobaczenia serialu w następnym tygodniu. System Netflixa proponuje coś odwrotnego i daje o wiele większą swobodę. Wypuszczając więc wszystkie odcinki sezonu jednocześnie, widzowie mogą bez czekania odpalać jeden za drugim. Stąd też pojawienie się pojęcia i zjawiska binge-watching. Aczkolwiek motyw cliffhangera nadal jest obecny, by zachęcać do odpalenia kolejnego odcinka.
źródło: wikipedia
Wyjaśnień nie musimy szukać daleko i po wpisaniu frazy w Google'a, możemy przeczytać, iż jest to kompulsywne, seryjne oglądanie odcinków serialu. Nie zadowalamy się więc tylko jednym epizodem i nie czekamy tydzień na kolejny, ale po zobaczeniu jednego, natychmiast odpalamy kolejny. Nie ma podanej konkretnej liczby, jednak w badaniu przeprowadzonym przez platformę Netflix, 73% ankietowanych wskazało jako binge-watching oglądanie od dwóch do sześciu odcinków z rzędu. Zjawisko to obserwuję raczej z boku - mam znajomych, którzy wciągają całe sezony w jeden lub dwa wieczory. Z jednej strony im zazdroszczę, bo w dość szybki sposób można mieć za sobą daną produkcję i tym samym lista seriali do zobaczenia nie piętrzy się z każdym miesiącem. Sam niestety nie mam na to czasu i zobaczenie dwóch odcinków z rzędu jest rzadkością. Jeśli serial faktycznie jest w stanie zainteresować i wciągnąć widza, to rzeczywiście występuje wręcz perwersyjna chęć klikania "zobacz kolejny odcinek". Ponieważ praktycznie nie mam czasu na binge-watching, zacząłem bardziej przyglądać się moim znajomym. Nie obawiajcie się, nie będę tutaj wskazywał na ich przekrwione oczy i zmęczone twarze niczym przeciwnik gier wideo. Zauważyłem jedynie, że szybko obejrzana produkcja, nie pozostaje im trwale w pamięci na dłużej. Staje się zlepkiem epizodów, dłuższym filmem, który często sprowadza się do stwierdzenia "tak, obejrzałem/ałam". Może to tylko kwestia osób, z którymi miałem do czynienia, ale nieprzypadkowo też lubię serialem się delektować i rozkładać oglądanie, dzięki czemu całość zostaje u mnie w głowie na dłużej. Tym bardziej nie rozumiem oglądania na wyścigi, inne zjawisko, które wręcz promowane było przez samego Netflixa.
źródło: Netflix
Żeby była jasność, nie dotyczy to tylko użytkowników Netflixa i nie chcę nikogo piętnować za masowe oglądanie seriali. Możecie pomyśleć, że przemawia trochę przeze mnie zazdrość, ale mam jedynie obawy, czy taki sposób jest nie tylko korzystny dla naszych wrażeń artystycznych, ale też zdrowotnych. Wiadomo, że z nadmiernym oglądaniem seriali jest jak ze wszystkim - w dużych ilościach wszystko jest szkodliwe. Spędzanie każdego wolnego poranka i wieczora przed ekranem, może negatywnie odbić się nie tylko na naszym zdrowiu i wadze, ale też relacjach z otoczeniem. Nie trzeba być specjalistą, żeby zauważyć, że osoby spędzające każdy wieczór z biblioteką Netflixa, tracą możliwość spędzenia tego czasu w gronie rodziny i przyjaciół. Zeszłoroczne badania zrealizowane przez instytut GfK MRI pokazują, że ponad połowa amerykańskich widzów regularnie uprawia binge-watching. Współczynnik ten rośnie z każdym rokiem także wśród zagranicznych widzów, a ci coraz częściej deklarują się do oglądania trzech i więcej odcinków z rzędu. To pokazuje, że kompulsywne oglądanie staje się modne, a dobry poziom serialowych produkcji motywuje do tego typu działań. Jeżeli znajdzie się odpowiednią równowagę i umiar w aplikowaniu kolejnych epizodów, nikt nie powinien ucierpieć. Może dobrym rozwiązaniem byłoby wybrać sobie jeden dzień w tygodniu, w którym będzie robiony maraton? Nie ma chyba też nic złego w obejrzeniu trzech odcinków, ponieważ tyle może trwać dłuższy film. Pamiętajmy, że szybkie oglądanie ma swoje zalety, bo możemy w dobrym tempie skonsumować daną produkcję i mieć miejsce na kolejne. Nie powinniśmy jednak się ścigać i bezrefleksyjnie pokonywać kolejne epizody. Przecież nie ogląda się serialu dla samego faktu oglądania, a dla czerpania rozrywki i innych wartościowszych rzeczy. Czy moda na binge-watching przeminie? Prawdopodobnie jak wszystko, co modne. Masowe oglądanie seriali może ustąpić czemuś innemu lub przestanie być atrakcyjne ze względu na obniżający się poziom również masowo produkowanych seriali. Ale to jest temat na inną dyskusję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj