Po śmierci Robina Williamsa w Internecie rozpoczęły się dyskusje na temat potencjalnego filmu biograficznego o życiu słynnego amerykańskiego komika. Pytanie: czy trzeba czekać aż do śmierci bohatera? Jego odejście wzbudziło na pewno dodatkowe zainteresowanie i niemal pewne jest, że w ciągu roku usłyszymy o rozpoczęciu prac nad takim filmem. W Hollywood natomiast nie brakuje jednostek wartych uwagi, a jednocześnie wciąż z nami będących. Na przykład obchodzący dziś 81. rocznicę urodzin nasz Roman Polański.
Przy okazji recenzowania opublikowanej niedawno w Polsce biografii polskiego reżysera pisałem, że jego życie obfituje w tyle wydarzeń, iż można by nimi obdzielić spokojnie dziesięć osób. Już od urodzenia los nie był dla niego łaskawy. Przyszedł na świat w rodzinie polskich Żydów, matkę stracił w obozie w Auschwitz, a dzieciństwo spędził w krakowskim getcie. Po zakończeniu II wojny światowej chwilę odetchnął i prowadząc nomadyczny tryb życia, dorobił się w końcu pierwszych filmów. Początkowo kręcił w Polsce, następnie we Francji, by ostatecznie przenieść się do Stanów Zjednoczonych. Tam doszło do kolejnej tragedii – jego żonę brutalnie zamordowano, kiedy była w ciąży. Natychmiast stał się bohaterem pierwszych stron gazet i nie schodził z nich przez długie lata. Dodatkową "popularność" zawdzięczał zaś procesowi i oskarżeniu o gwałt na 13-latce. Choć samego reżysera można było uznać za winnego, sprawa nie była taka prosta, jak się wydaje. Prowadzący ją sędzia uwielbiał bowiem pławić się w świetle reflektorów, które towarzyszyły Polańskiemu, i niestety nie był do końca uczciwy, co doprowadziło do pojednania się prokuratury z adwokatami reżysera. Jeszcze mało? Kilkadziesiąt lat później sprawa trwa, a nad Polańskim ciąży areszt domowy i musi on unikać ekstradycji.
Jednak zmieniam zdanie. Potrzebny nam nie film, a trylogia.
Niemniej tak naprawdę to trzy filmy o Romanie Polańskim już powstały - rzecz w tym, że dokumentalne. W 2008 roku Marina Zenovich nakręciła "Ściganego i pożądanego", pełnometrażowy film streszczający życiorys Polańskiego i jednocześnie skupiający się na słynnym aresztowaniu z 1977 roku. Reżyserka dociera do niewidzianych wcześniej materiałów archiwalnych, rozmawia z tuzinem osób bliskich Polańskiemu, w tym nawet z samą ofiarą, Samanthą Gailey. Portret, jaki rysuje Zenovich, jest doprawdy frapujący – z jednej strony to wrażliwy, nieco introwertyczny artysta, z drugiej przebojowy playboy. Półtorej godziny na poznanie prawdy nie wystarczyło, więc reżyserka pokusiła się nawet o (niestety znacznie słabszy) sequel pt. "Roman Polański: Aresztowany". I znów, tak jak wydarzeniami z życia Polańskiego można by obdarzyć wiele osób, tak wszystkie anegdoty znajdujące się w tych dwóch filmach wystarczyłoby co najmniej na kilkanaście dokumentów.
Czytaj także: Wesoły Romek
W 2011 roku powstał także "Roman Polański: Moje życie", w którym polski reżyser zwierza się swojemu staremu koledze Andrew Braunsbergowi i oczywiście samej kamerze. Choć dla fanów twórcy Dziecka Rosemary to pozycja obowiązkowa, sam dokument jest dość tradycyjny i rzemieślniczy. W przeciwieństwie do bohatera, o którym opowiada, brakuje mu swego rodzaju "pazura". Polański zaś powiedział, że to będzie jego ostateczna wypowiedź. Nic więcej się od niego nie dowiemy.
Nie zabroni nam natomiast spekulować. Być może świetnym sposobem do tego byłby właśnie film kinowy poświęcony temu wielkiemu reżyserowi. Wypełniłby luki, o które Andrew Braunsberg zwyczajnie bał się zapytać swojego przyjaciela.
Dziś w ale kino + o 20.10 Wieczór z Romanem Polańskim. Wyemitowany zostanie film "Tragedia Makbeta" oraz dokument Roman Polański: ścigany i pożądany.