Bohaterka nie zwalnia tempa
Magda M. już dawno przestała odgrywać w świadomości Polek (i Polaków też) wielką rolę. Jej miejsce zajęła bowiem "Justyna K." - i to już od trzech sezonów. I nie widać, by się miało to prędko kończyć. Perypetie gotowej na wszystko kasinianki z zapartym tchem śledzą miliony. Jednak myliłby się ten, kto uważałby ten serial za kolejną opowieść o miłości. Każdy z jego odcinków przepełniony był walką, potem i łzami. Nierzadko dochodziło do dramatycznych scen, upadków, niejasnych gierek. Świat sportu - na pozór przejrzysty - pokazywał, że potrafi być mroczny jak same mroczki średniowiecza. W pewnym momencie scenarzyści, na prośbę kilku odtwórczyń głównych ról, postanowili wprowadzić silny wątek medyczny. Mówiono nawet o specjalnym udziale Hugh Lauriego (znanego lepiej jako Gregory House), jednak jego specjalizacja nie obejmowała astmy...
Jednak młoda, szlachetna i waleczna księżniczka nart, tytułowa Justyna K., pokazywała, że można walczyć w sposób jak najbardziej "fair" o królewicza, jak to kiedyś przytoczył znany narrator tej opowieści, redaktor Zimoch.
Jak już wspominałem, wszyscy śledzą losy bohaterki z wielką uwagą. Niech świadczy o tym chociażby fakt, że niejaki Tom Hanks planuje wystąpić o zmianę kultowego cytatu z filmu "Forrest Gump". W oryginale brzmiący "Run Forrest, run!", ma zostać zmieniony na "Run Justyna, run! (informacja zasłyszana na jakimś portalu plotkarsko-plotkarskim).
[image-browser playlist="611492" suggest=""]
Latający Cyrk Waltera Hofera
Ta wielka, międzynarodowa produkcja już od ponad 10 lat przyciąga polską widownię. To wszystko za sprawą polskiej wersji tego show - "Żelazny Orzeł, czyli w Moda na Sukcesy Adama". Główny bohater, sprawca całego zamieszania, doczekał się już statusu megagwiazdy, zdecydowanie przewyższającej tę niejakiego Ridża Forestera.
Co przyniósł nam dziesiąty sezon produkcji? Na początku niezłego Matrixa. Świat na pewno nie jest tym, za co go do tej pory braliśmy. A ściślej - to, że wygrywa ten, kto skoczy dalej. Tajemniczy program, przejmujący kontrolę nas światem skoków, zaczął sam wskazywać swoich Wybrańców - wyznaczając ich za pomocą tajemniczych punktów. Wielu z nich kwitowało to krótkim stwierdzeniem "Przeminęło z wiatrem". Jednakowoż ten tajemniczy system umożliwił w końcu twórcom możliwość pełnego wykorzystania wszystkich lokacji w jakich serial miał być kręcony. Odwołanie raptem dwóch odcinków na jednej skoczni można uznać za naprawdę niezły sukces kierownictwa zawodów. Co jednak nie zmieniało faktu, że widzowie poczęli się gubić w nowej fabule...
Wszystkie braki fabularne zniwelowała wyśmienita obsada, w której znaczące role odegrali też i nasi aktorzy. Adam, tytułowy "Żelazny Orzeł..." podjął wyzwanie rzucone przez "Młodych wilków" w ósmym i dziewiątym sezonie. Z tej walki wyszedł obronną ręką, z 39 (a nawet niektórzy dodają i pół) zwycięstwem w trzyczęściowym odcinku "Zakopane 2011". Jednak nie obyło się bez scen niemalże jak z thirella, w ostatniej części zakopiańskiej trylogii... Tej części, w której także mieliśmy "Kamil: pierwsza krew zwycięstwa"...
[image-browser playlist="611493" suggest=""]
"Kamil: pierwsza, a potem druga i trzecia krew zwycięstwa..."
Wspomnienie minionego lata dawało nadzieję, że oprócz Adama pojawi się nowy, utalentowany aktor. Tym kimś miał być właśnie Kamil. Początek sezonu nie dawał jednak takich nadziei. Ale współscenarzysta wersji polskiej, Łukasz Kruczek, wiedział co robi. Trzymając widza w napięciu, nie odsłaniając wszystkich kart - w połowie sezonu odpalił prawdziwą "scenariuszową" bombę. I to nie jedyną. Wspólnie z fińskim scenarzystą "Żelaznego Orła...", Hannu Lepistö (życzymy powrotu do zdrowia!), stworzył drużynowego spin-offa do serii, pod wiele mówiącym tytułem...
"Drużyna Dwa A: Kadra A i Adam"
Kto by się spodziewał takiego rozwoju sytuacji. Czterech mężczyzn - wyjętych spod obiegowych praw skoków (m. in..: że Polacy drużyny nie mają), pokazało, że można zrobić coś z niczego. Swoją nieustraszonością, te jastrzębie skoczni, po walce jak równy z równym, utorowali sobie drogę na podium. Chociaż czasem - to fakt - wyglądali oni, jakby byli Zagubieni...
Cross seriali
Cross "Justyny K.:" i "Żelaznego Orła..." nastąpił podczas specjalnych odcinków w Oslo - kulminacji obu sezonów. Kto tak naprawdę był mocny, kto tylko grał i udawał, by wtedy zabłysnąć? Tutaj scenarzyści się nie patyczkowali. Wytoczyli najcięższe działa - i się działo.
Zmienne warunki pogodowe, dramatycznie rozciągające się trasy - to wszystko miało wpływ na finałowy wydźwięk tychże odcinków. W "Justynie K." postawiono przede wszystkim na zaskakujące rozwiązania fabularne - wielki "come back" jednej z bohaterek, której tak często nie było widać w tym sezonie. Jednak prasa spekulowała, czy ten wielki sukces norweskiej myśli scenopisarskiej był związany stricte ze sportem, czy zahaczał o pewien rozwój techniczno-farmakologiczny... Dla nas taki rozwój fabuły zakończył się błyskiem dwóch sreber i brązu.
Bardziej spokojniej sprawa wyglądała w "Żelaznym Orle". Scenarzyści austriaccy już dawno pokazali, że to ich koncepcja zwycięży. I tak się też stało. Jednak my nie pozostaliśmy w tyle - smak i kolor brązu, to było coś, co zaserwował nam Adam. A także...
[image-browser playlist="611494" suggest=""]
...it's a final countdown
Co prawda mówiono o tym, jednak kiedy decyzja została ogłoszona, nikt nie mógł uwierzyć - to już ostatni sezon "Żelaznego Orła". Polska jak długa i szeroka, od Tatr po Bałtyk, od demotów po komixxy zamarła. Powtórzę: nikt nie mógł w to uwierzyć - jeden z najdłuższych i najpopularniejszych seriali ma się po prostu... skończyć?
Jednak było to prawdą. Adam, główny bohater, wyjaśnił, że czuje się już zmęczony produkcją. Oraz że chciałby ją zakończyć wtedy, kiedy jest na szczycie.
Ale że jeszcze broni nie złożył - i że do końca sezonu chce utrzymać go na wysokim poziomie...
I przyszedł marzec...
...a z nim definitywny koniec tych dwóch seriali. "Justyna K." ostatnie zdjęcia kręcone miała w Falun, zaś "Żelazny Orzeł..." po raz już ostatni pojawił się w Planicy. Oboje walczyli do końca, choć już nie musieli - Justyna zdominowała klasyfikację łączną, a Adam... On już dawno nic nie musiał... Lecz... Ale to już chyba sami dobrze wiecie, jak to się wspaniale skończyło...
Autor: Tomasz Skupień (narty24.net)
P.S.: Chodzą słuchy, całkiem potwierdzone, że 26 marca będzie specjalny, naprawdę finałowy odcinek "Żelaznego Orła..." Już teraz zapraszam do jego oglądania - w końcu nie co dzień kończyć się 10-letni serial...