Psycho Goreman imponuje zrozumieniem dla nietypowej konwencji kina najtisowego, skąpanego w sosie z kaset VHS. Reżyserem i scenarzystą tego projektu jest Steven Kostanski, który opowiedział nam o kulisach i ożywianiu Arcyksięcia Ciemności.
Psycho Goreman jest projektem stworzonym z miłości do minionej ery kina, która pełna była niskobudżetowych filmów z potworami i przybyszami z kosmosu w rolach głównych. Autorem pomysłu odtworzenia stylu i klimatu tamtych filmów jest kanadyjski reżyser, Steven Kostanski.
Jego Psycho Goreman jest satyrą na specyficzne kino z ery kaset VHS, co powoduje oczywiście, że nie każdy będzie dobrze czuł się w prezentowanej konwencji. Jeśli jednak niedzielne poranki spędzaliście na pochłanianiu kolejnych odcinków Power Rangers lub dobrze wspominacie pierwsze spotkanie z E.T. Stevena Spielberga, to na pewno także Psycho Goreman dostarczy wam wiele frajdy. Udało nam się porozmawiać z reżyserem i wypytać go o kulisy oraz inspiracje do stworzenia filmu.
Michał Kujawiński: Mam wrażenie, że coraz rzadziej powstają takie filmy jak Psycho Goreman. W branży jest coraz mniej projektów stworzonych z pasji, przy użyciu praktycznych efektów specjalnych. Skąd pojawiła się u ciebie idea stworzenia Psycho Goremana?
Steven Kostanski: To było instynktowne. Dorastałem na takich filmach i zdecydowanie były one moimi ulubionymi. Mówimy o stylu, który pojawił się w erze innowacji, kiedy twórcy odkrywali prostetyczne możliwości i szereg innych praktycznych efektów specjalnych. Obecnie przeważa technika komputerowa, a kręcenie filmów stało się niezwykle łatwe. Mam wrażenie, że przez to dają mniej frajdy. Chciałem więc cofnąć się do czasów, kiedy tworzyło się bardzo pomysłowe filmy, z bardzo niskim budżetem. Ambitne, a niekiedy zbyt ambitne, jak na możliwości finansowe, którymi się dysponowało. Wolę jednak oglądać film, który ma wysokie aspiracje bez szans na sukces, niż produkcję robiącą wszystko prosto i bezpiecznie, idącą na kompromisy względem fabuły, aby tylko zmieścić się w budżecie. Tęsknię za czasami, gdy tworzenie filmów było bardziej szalone i zwariowane, a same historie bardziej pobudzały moją wyobraźnię. Z takim podejściem tworzono wtedy także seriale, ale teraz nie widuje się tego za wiele. Poświęciłem swoją karierę, by spróbować przywrócić tamten styl i stworzyć filmy, które wpisałyby się w katalog Empire International Pictures, Full Moon Pictures, a nawet Cannon Films, czyli ambicja wykraczająca poza swój budżet, ale z dużą dawką zabawy i bodźców oddziałowujących na wyobraźnię.
Psycho Goreman faktycznie przywołuje wspomnienia czasów, w których nie można było opuścić żadnego odcinka Power Rangers. Jakie jeszcze inspiracje miałeś przy tworzeniu swojego filmu?
Jeśli chodzi o PG, było całe mnóstwo filmów, z których czerpałem inspiracje. To jest bardzo gęsty miszmasz rzeczy - mamy oczywiście trochę E.T., trochę Masters of the Universe, Guyver2: Dark Hero, wspomniane przez Ciebie Power Rangers i na pewno też Terminator. Inspirowałem się filmami, które kocham, filmowymi adaptacjami treści skierowanych wówczas do dzieci, tak jak Władcy wszechświata z 1987 roku, którego akcję ulokowano na przedmieściach, chociaż nie pasuje to do postaci He-Mana kojarzonego z Eternią, zamkami i dużym światem fantasy. Są to więc filmy, które ze względu na budżet, kręcone były w małym mieście w Stanach Zjednoczonych. Miały wiele zwariowanych postaci walczących w szkolnej sali gimnastycznej. Właśnie to ukształtowało koncept Psycho Goremana, który traktowany był jako adaptacja komiksu czy kreskówki, ale bez dużych środków, by odtworzyć to w pełnym zakresie, będąc zmuszonym do łączenia tego wszystkiego z motywami z filmów familijnych dla dzieci z lat 80. i 90.
Jednak chyba nie tylko amerykańskie treści stanowiły dla ciebie inspirację?
Wiele było filmów i seriali japońskich, w szczególności jeśli chodzi o styl przedstawienia potworów, który wzięty został z Super Sentai i noweli japońskich - kina tworzonego nie na realizmie, ale bardziej na kreatywnym operowaniu hiperrealizmem i skupianiu się na tym, żeby było dużo frajdy, szaleństwa i dziwności. Mamy w końcu do czynienia z potworami, które są dość sztywne, których twarze się nie ruszają, ale wciąż mają wiele emocji i osobowości. Właśnie to chciałem osiągnąć z moim podejściem do prezentowania potworów na ekranie.
Czy łatwo jest dzisiaj nakręcić taki film? Jak reagowali ludzie wokół ciebie na chęć pokazania przygód Psycho Goremana?
To było dziwne, bo napisałem pierwszy skrypt scenariusza i każdy, komu go wysłałem, był natychmiast przekonany do tego projektu. Myślę, że zrozumieli klimat, który chciałem osiągnąć i zaakceptowali, że to jest moja wrażliwość w pakiecie ze wszystkimi rzeczami, które lubię, jak absurdalne połączenie komedii, fantasy i science fiction. Mroczne sceny mieszane z absurdalnym humorem to część mojego podejścia do tworzenia filmu. Producenci i inne osoby zaangażowane mówili: "musimy to nakręcić". Warto jednak podkreślić, że jest to film z małym budżetem i niezależnym finansowaniem. Myślę, że gdybyśmy próbowali zrobić to w jakimś studiu, to chcieliby dużo pozmieniać, zwłaszcza że czasami film jest mocno ekstremalny i pewnie te momenty byłyby wycięte w sytuacji finansowania przez większą wytwórnię. Dzięki temu, że jest to mały, chaotyczny i niezależny projekt, to każdy mógł być odważny w swojej pracy. Świetnie było mieć taką wolność, jestem bardzo wdzięczny za to, bo nie często się zdarza, że po zobaczeniu scenariusza wręczają ci pieniądze, mówiąc: "idź robić ten film tak, jak ci się podoba".
Po obejrzeniu filmu miałem wrażenie, że jego mocną stroną jest nie tylko rozrywka i nostalgia, ale też sam sposób opowiadania historii. Co wyróżnia twój styl robienia filmów względem tych z lat 80. i 90.?
Myślę, że to zasługa filtra w mojej głowie, przez który przeszedł ten pomysł. Mam szczere oddanie do tych filmów. Lubię ten typ historii, ale jest w tym wszystkim komponent mojej osoby oglądającej i komentującej film, który tworzę - jest w nim trochę łamania czwartej ściany, gdzie postanawiam poprowadzić historię w innym kierunku, niż początkowo zamierzałem, bo sam czułem się znudzony historią. Wyobraź sobie Stevena Kostanskiego oglądającego PG i mówiącego: "a może zamiast robić to tak, zrobimy to inaczej?" lub "jestem znudzony tą postacią, zmieńmy ją w potwora" - myślę, że w tym tkwi urok tego filmu. Przynajmniej dla mnie, bo chciałem wcielić się w widza i pociągać za sznurki tak, żeby wybić go trochę z rytmu i schematów gatunkowych. Jest to zatem połączenie konserwatywnych konwencji z absurdalnymi sytuacjami i myślę, że to dodaje smaku filmom, które tworzę.
Wspominaliśmy o efektach praktycznych, ale trzeba przyznać, że dbałość o kostiumy i wszystkie inne szczegóły jest niesamowita. Zdradź nam coś więcej o tworzeniu kostiumów i scenografii.
Na co dzień zajmuję się prostetyką, a zatem tworzeniem potworów z Psycho Goremanem na czele. I za to opłacam rachunki (śmiech). Było to również dla mnie motywacją, aby stworzyć ten i pozostałe moje projekty, bazując na historiach wymagających używania potworów i zaawansowanej charakteryzacji, bo lubię tworzyć te rzeczy i prezentować je na ekranie. Oplatanie historii wokół tych rzeczy jest spełnieniem moich fantazji. Dysponowałem dużym zespołem charakteryzatorów, ale nadzorowałem całą pracę. Prawdopodobnie najlepszą częścią tworzenia filmu było wymyślanie tych zwariowanych potworów i rysowanie ich na kartce, a następnie kombinowanie z zespołem, jak powołać je do życia.
Jakie przeszkody napotyka filmowiec, korzystając z efektów praktycznych?
Każdy rodzaj efektów specjalnych tworzy pewne wyzwania. Największym oczywiście są pieniądze, bo musisz płacić ludziom za wykonywanie trudnej pracy. Przy tworzeniu tego filmu, pieniądze skończyły nam się bardzo szybko, więc było dużo zostawania po nocach i proszenia ludzi o przysługi. Wyzwaniem jest też wiedza, w jaki sposób filmować te rzeczy, które stworzyłeś. Nie ma w tym żadnej siły zewnętrznej, to są po prostu ludzie ubrani w strój potwora z gumy, więc trzeba wiedzieć, jak to kręcić, by dać im życie na ekranie. To jest bardzo ważna umiejętność, której zazwyczaj ludzie nie są świadomi. Możesz zbudować najpiękniejszego, najbardziej realistycznego potwora, ale to wciąż jest tylko kawał gumy, więc jeśli oświetlisz go w niewłaściwy sposób, to będzie wyglądał po prostu źle. Dużo czasu zajmuje dobrze przygotowane oświetlenie, kadrowanie ujęcie tak, aby ukryć ludzi odpowiedzialnych np. za sztuczne łzy. Bardzo ważne jest też zatrudnienie aktorów, którzy potrafią współpracować z tymi potworami lub grać z nieożywionymi obiektami, bo jeśli to się nie udaje, to nie ma mowy o zawieszeniu niewiary u widza. Dużo pracy wymaga nie tylko stworzenie potworów, ale też umiejętne sprzedanie tego na ekranie.
Musimy porozmawiać o obsadzie. Uważam, że aktorzy wykonali niesamowitą pracę, zwłaszcza Nita-Josee Hanna, która przecież nie może pamiętać ery kaset VHS. Jak udało ci się ich poprowadzić?
Szczerze mówiąc, aktorzy dali z siebie tak wiele, że nie musiałem im wiele pomagać. Tak jak zauważyłeś, Nina wcieliła się od razu w swoją postać. Oczywiście dużo rozmawialiśmy, bo to jest sposób reżyserowania, który lubię najbardziej. Dyskutuję ze wszystkimi tak często, jak to tylko możliwe. To pomogło zrozumieć klimat filmu, zaakceptować istotne elementy dotyczące każdej z postaci. Wydaje mi się, że to niezwykle ważne, aby prowadzić takie intensywne dyskusje o postaciach i przygotowywać się do ról poprzez wspólne próby. To jest dla mnie moment, w którym film zaczyna się krystalizować. Słuchanie dialogów na żywo daje mi poczucie, że jest to zabawne, że działa i powoduje zadowolenie. Gdy jesteś scenarzystą, reżyserem i producentem, to kręcąc film masz nadzieję, że wszystko się uda, ale sporo jest w tym trzymania kciuków i wiary w to, że będzie to strawne dla widzów. Podczas tych prób czułem duszę tego filmu, która ożywała i było to bardzo satysfakcjonujące.
Słyszałem, że chciałbyś zrobić sequel Psycho Goremana lub spin-off. Zdradzisz więcej informacji?
Pracuję nad czymś, ale nie mogę oczywiście niczego ogłosić, bo to na razie wstępna faza rozwoju. Bardzo łatwo powiedzieć, że chce się coś zrobić, ale jest wiele elementów, które muszą złożyć się w całość, by mogło to zadziałać. Chociażby zebranie ponownie całej obsady. Pierwszy film miał bardzo mały budżet i niezbyt chciałbym zostawać na tym samym poziomie - chciałbym płacić ludziom za ich trudną pracę, aby ich zainwestowany wysiłek mógł się zwrócić. Tak, by móc dobrze żyć i jednocześnie wygłupiać się z gumowymi potworami, godząc jednocześnie te dwie rzeczy. Ale tak, pracuję na to, żeby móc dalej tworzyć i nie przestanę tego robić, bez względu na to czy będzie to PG, czy coś innego. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł coś konkretnego ogłosić. Mam nadzieję, że dystrybucja Psycho Goremana w Polsce pójdzie dobrze i ludzie będą się na nim dobrze bawić.