NORBERT ZASKÓRSKI: Co sprawiło, że zdecydował się pan być ekspertem w programie „A momenty były?” w TVN Fabuła? DR ANDRZEJ DEPKO: Gdy sięgnę pamięcią wstecz, to od zawsze lubiłem i wciąż lubię oglądać filmy, przede wszystkim science fiction. Kino i seksuologia mają jedną, wspólną cechę. Przedstawiają człowieka z jego dylematami, problemami, radością i smutkiem. Wobec tego blisko jest seksuologowi do sfery filmowej. Jaką rolę według pana pełni kino w edukacji seksualnej człowieka? Żadną. Proszę wskazać mi jakiś film, który w prawidłowy sposób ukazywałby edukację seksualną człowieka. Może był taki jeden za czasów mojej młodości. To niemiecka produkcja Helga, w której pokazano poród. To wówczas wzbudziło sensację. Każdą kwestię można pokazywać na różne sposoby. W wymiarze prześmiewczym edukację seksualną ukazuje seria American Pie. Generalnie jednak kino, jeśli chodzi o samą edukację sensu stricto nie pokazuje jej w odpowiedni sposób. Natomiast kreuje pewnego rodzaju wyobrażenia, często wzory odstające od rzeczywistości. Czy nie sądzi pan, że operowanie seksualnością na ekranie stało się pewną częścią języka kina? Myślę, że jest to raczej odreagowanie po wielu latach, w których temat seksualności w kinach nie był eksplorowany. Obowiązywał Kodeks Haysa w związku z czym reżyserzy przenosili w decydującym momencie ujęcie kamery na ogień w kominku lub dłoń bohaterki. Później mieliśmy czasy, kiedy sposobem na przyciągnięcia widzów do kin były zawarte w nim pikantne momenty. W zdecydowanej większości przypadków zamieszczone w gablocie przed kinem dla podkręcenia atmosfery. Widzowie chodzili na seanse i to gwarantowało sukces twórcy. Teraz kino zajęło się całokształtem życia człowieka i nie pomija tego aspektu jakim jest seksualność. Tak naprawdę świat filmu od zawsze interesował się seksem. Widziałem filmy porno z czasów kina niemego. W momencie gdy bracia Lumiere wprowadzili ruchomy obraz ludzie natychmiast zaczęli się filmować i pokazywać również ten aspekt swojego życia. Gdzieś w nas od zawsze drzemała ta potrzeba. Odnośnie tego, co pan powiedział. Kiedyś seksualność była bardzo traktowana jako temat tabu. Z czego to wynika, że twórcy obecnie stali się odważniejsi w tej kwestii? Gdy popatrzymy na historię ludzkości związaną z zainteresowaniem i wypieraniem seksualności, to mamy do czynienia z klasyczną sinusoidą. Od momentów maksymalnego zainteresowania i wyuzdania aż do całkowitej negacji tej sfery i ponownej chęci eksplorowania tego tematu. Jak wobec tego według pana wygląda dzisiaj podejście widza do tematu seksualności na ekranie? Moim zdaniem nagość wreszcie jest ukazywana w naturalny sposób. Zawsze drażniła mnie sytuacja kiedy widzimy parę, która świeżo po stosunku leży w łóżku i nagle, gdy dziewczyna wychodzi spod przysłowiowej kołdry, to ma na sobie już stanik i majtki. Żenujące i bez sensu. W tej chwili analogiczna scena jest prezentowana w sposób rzeczywisty. Aktorzy są nadzy , tam gdzie powinni być nadzy . Wydaje mi się, że ludzie już nie szukają w kinie przysłowiowych ”momentów”, bo o wiele bardziej anatomiczno-fizjologiczne ujęcia mają w swoich telefonach. Mamy do czynienia ze wspomnianą już naturalnością . Jeśli aspekt seksualny wpływa na główny wątek narracji, to należy go pokazać na ekranie. Nie wynika to już z chęci epatowania tematem nagości, tylko z określonym aspektem rzeczywistości prezentowanej fabuły. Jaka produkcja była tym kamieniem milowym, który zmienił podejście widza do seksualności? Według mnie Emmanuelle. Ta produkcja jako pierwsza w naturalny sposób pokazywała piękno kobiecego ciała, jednocześnie mówiąc o potrzebach seksualnych płci pięknej. Do tego czasu kino nie poruszało tak otwarcie tej kwestii, a tutaj bohaterka przeżywała swoje własne przygody i wciągała w nie widza. Czy seksualność ma pewien potencjał, aby wynieść ją do formy sztuki na ekranie czy to zawsze będzie tylko dodatek do filmu? Uważam, że jak najbardziej ma potencjał. Jest taki twórca, Andrew Blake, który kręci filmy porno. Jednak według mnie sposób w jaki ukazuje seksualność poprzez odpowiednią stylizację, dźwięk czy architekturę świadczą o tym, że z odważnej erotyki można zrobić sztukę. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czym ma być seksualność w konkretnym filmie, jakimś wątkiem czy też naczelnym elementem fabuły. Gdy oglądamy Nimfomankę to widzimy uwikłanie kobiety, która nie może poradzić sobie ze swoją własną seksualnością. W tym wypadku ta narracja nie mówi o seksie, ale o ludzkiej tragedii. Czy seksualność w kinie może kiedykolwiek wejść na tę ścieżkę edukacyjną? Marzę o tym, żeby tak się stało. Musimy sobie jednak odpowiedzieć na pytanie do jakiego odbiorcy ma być skierowana. To jest istotny problem. Jeśli zostanie skierowana do młodego odbiorcy, to starsi widzowie nie wybiorą się na daną produkcję, ponieważ będą uważali, że wszystko wiedzą. W związku z tym film nie odniesie sukcesu kasowego. Natomiast jeśli film zostanie skierowany do tak zwanych młodych dorosłych, to czego tak naprawdę ta historia ma ich nauczyć? Jedni uważają, że już wszystko potrafią, a inni "dokształcają się" na serwisach porno. Czyli tego rodzaju produkcje powinny być jednak sfokusowane na młodego widza, dopiero poznającego swoją seksualność? Edukacja seksualna to tak naprawdę proces, który trwa całe życie. Interesującym filmem, który podejmuje ten temat w nieco krzywym zwierciadle jest To właśnie seks. Tak naprawdę jest to film edukacyjny, nawet jeśli patrzymy na niego w trochę prześmiewczy sposób. Każdy film jest w założeniu skierowany do szerokiego odbiorcy, ale każdy odbiorca posiada swój gust, wrażliwość czy poziom wykształcenia. Pozostaje zatem otwarta kwestia, czego odbiorca szuka. Czy chce zaspokoić swoją potrzebę podglądactwa czy też wyedukowania i zastanowienia się nad sobą. Jeśli jest to ten pierwszy aspekt, to taki człowiek nie wyciągnie nic pożytecznego z żadnego filmu. A momenty były?, TVN Fabuła, piątek, 23.25
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj