Redaktor uniósł głowę w górę. Patrzył centralnie w obiektyw kamery.
- Jeszcze tydzień temu nikt nie mógł w to uwierzyć. Dziś stało się to faktem. Państwo Seriali otrzymało dziką kartę umożliwiającą grę w nadchodzących Mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Jak sobie z tym poradzi? Jak będzie wyglądała jego reprezentacja? O tym tylko w "TV Ball". Redaktor, zwany też czasem Prowadzącym i Gospodarzem. Zapraszam serdecznie.
ŚWIATŁA STADIONÓW
"Kryminalne zagadki stadionu"
- Widzę, że posprzątałeś stół. Dzięki Rurku... Że co? Że już na wizji? - Prowadzący szybko schował pod blat lupę, którą oglądał nawierzchnię stołu. - Eee... Prowadzący, witam w pierwszym, premierowym wydaniu "TV Ball". Razem ze mną w studiu są nasi eksperci - Redaktor wskazał dłonią na dwóch mężczyzn siedzących po drugiej stronie stołu. - Pan Komentator - przedstawił pierwszego. Starszy mężczyzna, siwy, kulturalnie skłonił głową, jednocześnie wesoło machając mazakiem. Zaraz go otworzył i na ekranie stojącym obok zaczął rysować jakieś bohomazy, mówiąc tak:
- Tak więc pan redaktor to najpierw spojrzał do kamery. - Faktycznie, na ekranie było nagranie z początku programu - Ale w sumie mógł pan z lewej spojrzeć... proszę przewinąć... o tak. Potem niecelnie głowę w naszą stronę odwrócił...
- Spokojnie, za chwilę pan, panie Komentatorze, rozrysuje sobie jakąś akcję. Zaś moim drugim gościem jest pan... - tu Prowadzący zawiesił się i wyglądał tak jakby widoku wysokiego, w pełni narysowanego typa, z czarnymi włosami stojącymi niczym kolce, autentycznie go zaskoczył. - Zaraz, jak pan się nazywa?
- Son Goku - mrocznym głosem odezwał się typ. Zaciągał z lekka po ajzatycku - I szukam...
- A więc to są nasi goście - prowadzący zgrabnie przerwał dziwnemu gościowi. - W dzisiejszym programie odwiedzimy z kamerą Trenera naszej kadry, który na Stadionie Narodowym imienia Hanki Mostowiak rozpocznie selekcję kadry narodowej.
- Heh, heh, heh, Hanka... - wciął się Komentator i zaczął znów mazakiem po ekranie mazać. - No bo ona źle zajechała. Jakby w prawo bardziej odbiła... o tak, proszę do tyłu, o... by w lewo potem skręciła... do tyłu... nie w przód... - mazak szalał coraz bardziej po ekranie, coraz bardziej zamazując mazdę Hanki.
- Eeee... - Prowadzący czuł, że coraz bardziej traci panowanie na programem.
- Szukam smoczych kul - ponuro odezwał się Son Goku. Jego twarz była coraz bardziej groźna. I wyglądało też, że jego ręce składały się do jakiegoś gestu…
- Eee... To my się przenieśmy na Stadion imienia Hanki - na szczęście Prowadzący szybko wymyślił, jak wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
- Heh, heh, heh. Ale w sumie mogliśmy... - Komentator już chciał rozrysowywać przeniesienie się na stadion.
Na szczęście realizator był szybszy.
STADION IMIENIA HANKI MOSTOWIAK
Trener kadry podrapał się po głowie. Potem ponownie spojrzał na kandydatów, którzy oczekiwali na środku boiska. Wszyscy byli ubrani w koszulki w barwach narodowych, do tego z małym telewizorkiem na piersi skrzyżowanym z pilotem. Godłem tego państwa - państwa Seriali.
I na pewno z brakiem większego talentu do gry.
Trener westchnął. No cóż, los tak za niego zadecydował, że trafił właśnie tu, a nie gdzie indziej. Co prawda mógł grać w reklamie jednego hipermarketu, ale to się wiązało z przymusem prowadzenia Polskiej reprezentacji do sukcesu w mistrzostwach. A zadań niewykonalnych po prostu Trener nie chciał się podejmować. Nawet, gdyby nazywał się Ethan Hunt.
Dlatego zdecydował się prowadzić ekipę świata seriali. Poziom gry podobny jak w Polsce, jednakże oczekiwania zdecydowanie mniejsze. I tak pracować można... A jak jeszcze zeszyt z autografami napęcznieje!
- Panie Trenerze, prosimy - Asystent Trenera odezwał się za jego plecami. Szkoleniowiec wziął głęboki oddech, poczym ruszył w stronę zebranych. Kiedy przy nich stanął już wiedział... że i sklecenie w tym świecie konkretnej ekipy będzie bardzo trudne.
- Adamiakowa, czemu piłkę chowasz pod koszulką? - Trener chciał pokazać się jako osoba twarda i zdecydowana, dlatego zaczął od zganienia pierwszej osoby, jaka mu się nawinęła pod rękę. Traf chciał, że była to wysoka kobieta, z długimi, kasztanowymi włosami i pokaźnym brzuchem.
- Psss, panie trenerze, to nie Adamiakowa, to doktor Bones - Asystent szybko zareagował, szepcząc szkoleniowcowi do ucha.
- Pal lichio, Bones, wyciągaj piłkę! - warknął Trener, wskazując na jej brzuch.
- Nie wiem, jak pan może tego nie zauważać, ale tu nawet nie trzeba dużo wiedzieć o antropologii, żeby określić, że przejawiam cechy charakterystyczne dla rozwoju w moim ciele nowego ludzkiego istnienia - naukowo wyjaśniła pani doktor, wskazując na swój brzuch.
- Zaraz, pani jest w ciąży? - skrzywił się Trener.
- A masz coś do tego, facet? - koło doktor Bones pojawił się postawny mężczyzna, na oko urodzony jankes. Z kieszeni spodenek wyciągnął odznakę FBI. - Seeley Booth, FBI... Jeśli chcesz, żebym wpakował cię na 24, przesłuchał w nieludzkich warunkach, czy skazał na spotkanie ze Sweetsem... - Booth wskazał kciukiem na trybuny. Tam siedział jakiś jajogłowy, który uśmiechał się podejrzanie słodko. - ...to możesz dalej mieć coś do mojej kobiety. Ale jeśli ci psychika miła, to radzę, odpuść.
Trener tylko głośno przełknął ślinę.
- Dobrze - stęknął. - No to... może pokażecie... no z piłką... - powiedział nerwowo, wskazując na piłkę, która wtoczyła się na stadion.
- Cechy morfologiczne, zwłaszcza wysunięte kości czołowe i policzkowe, wskazują, że ta piłka pochodzi z Azji - fachowym okiem oceniła dr Bones. Booth schylił się i podniósł piłkę.
- Masz rację Bones. Made In China. - przeczytał opis na piłce, poczym wsadził ją pod pachę. - Dobra, to gdzie mam z nią biec? - zapytał, ubierając pokaźny hełm na głowę. Trener łypał na niego dziwnie - No co, mamy grać w futbol, nie? - Booth zaczynał być lekko poirytowany - A zresztą… - machnął dłoń i zaczął biec przed siebie, taranując niewidzialnych przeciwników. Niestety, na jednym z nich się wywrócił i padł na ziemię, wywalając kaskiem solidną dziurę w murawie.
Bones, Trener i Asystent podbiegli do niego.
- Booth, czy twoje kości są na miejscu? - z niepokojem zapytała pani doktor.
- Tak - agent podniósł się z ziemi. - Moje tak. Ale tego tu nie - wskazał na dno dziury. Bielały w niej jakieś szczątki.
Bones nachyliła się nad nimi.
- Orzeł, na około ponad 1000 lat. Przez wiele lat musiał wisieć ze skrzydłami w górze, stąd te zmiany kostne... I na pewno nie umarł ze starości - wskazała na dwie pęknięte kości.
- Co podejrzewasz?
- Dramatyczne usunięcie ze stanowiska... Oceniam, że stało to się w lecie... Ale więcej powiem, jak zabierzemy je do laboratorium - oceniła, prostując się.
- Słyszeliście, koniec imprezy. FBI zaczyna dochodzenie - Booth znów machnął odznaką. Trener i Asystent, chcąc nie chcąc, musieli opuścić płytę boiska.
"No cóż, dla nich to tylko rozrywka, znaczy dla tych gwiazd, na pewno tego na serio brać nie będą..." Tak sobie myślał Selekcjoner.
- Może chciałby pan zobaczyć, jak wygląda nasz nowy system sprawdzania, czy padł gol? - zaproponował Asystent. Trener zgodził się. I tak nie miał na razie niczego innego do roboty.
Wdrapali się na najwyższą kondygnację korony stadionu. Tam weszli do jakiegoś przestronnego pomieszczenia. Trener spodziewał się zobaczyć jakiś zaawansowany komputer czy coś w tym stylu...
Pomylił się. Ujrzał całe laboratorium z krzątającymi się ludźmi.
- Co to jest? - mruknął, idąc za Asystentem.
- Najnowsze Biuro Badania Goli. Testowane w Las Vegas, Miami i Nowym Yorku. - odpowiedział Asystent, zatrzymując się koło postawnego, rudawego mężczyzny. Z uwagą wpatrywał się w ekran, na którym było zatrzymane ujęcie piłki przekraczającej linię bramkową.
- Piłka miała na sobie pyłki z drugiej strony bramki - przy ryżawym mężczyźnie pojawił ciemnoskóry naukowiec, niosący jakiś wydruk.
- Odciski trawy wskazują, że piłka się po nich przemieściła - teraz pojawiła się niska kobieta, z prezentacją owego ruchu na tablecie.
- Powietrze z miejsca wpadnięcia piłki miało ten sam skład, co powietrze na środku boiska - tę informacje przeniósł kolejny technik.
A rudy mężczyzna tylko spojrzał na ekran, wyciągnął z kieszeni marynarki okulary przeciwsłoneczne (chociaż był w ciemnym laboratorium) i powiedział:
- Wygląda na to... - założył okulary - ...że padł gol. - dokończył twardo.
Skądś huknęła ostra, rockowa muzyka...
A Trener już wiedział, że wpadł jak Smuda w Ekstraklasę. No dobra, nie przesadzajmy. Jak Lato w Kręcinę.
I ZNÓW STUDIO
Pan Komentator właśnie dorysowywał Son Goku wąsy, kiedy program znów przeniósł się do studia. Gość z Azji nie był zbyt szczęśliwy taką zmianą wizerunku.
- To była pierwsza selekcja Trenera - wyjaśnił oczywiste Prowadzący. - Jak panowie ją oceniają?
- Heh, heh, heh - zaśmiał się Komentator. Właśnie dorysowywał Son Goku trzecią parę oczu. - No taka niemrawa ta akcja była, bo gdyby... - zbliżył się do ekranu. - ...wziął, bardziej zdecydowanie wszedł...
- A pan, panie Goku? - Redaktor zwrócił się do narysowanego gościa, który w między czasie zdążył jakoś dziwnie ewoluować.
- Gdzie są smocze kule? - zapytał dudniącym głosem.
- A pan co ma z tymi smokami.
- O, smoki też mogłoby inaczej akcję poprowadzić, bo gdyby... - pan Komentator zmienił temat, ale dalej zamazywał ekran mazakiem.
- Panie Goku, to jest program o piłce nożnej, a nie o smoczych kulach. W ogóle dlaczego pan tu przyszedł? - Prowadzący nie wytrzymał.
- Pisało ball - Songo wskazał na logo programu. - Oszukaliście mnie! - złożył jakoś dziwnie ręce. - Kame... - zaczął wypowiadać na głos.
- O, kame też mogłoby być bardziej z lewej strony boiska... - skomentował niewzruszony Komentator.
Redaktor głośno przełknął ślinę, widząc niebezpieczną kulę energii w dłoniach Songo. Wiedział, że nie będzie z tego nic dobrego...
Aż do momentu, kiedy w studiu, zły jak burza, pojawił się on...
Rurek.
Wparował do środka, ze szmatką i klnąc na prawo i lewo zaczął czyścić ekran pana Komentatora. Przy tym tak mówił:
- Urąbali, psia mać, wszystko urąbali - przeniósł się czyścić twarz Songa. Ten tak był tym zaskoczony, że aż nie wystrzelił swojej kuli - Jak tu Kamil za chwilę przyjdzie, to mi taki Sajgon zrobi - tarł jeszcze mocniej, aż połowa włosów Songa całkowicie została wymazana.
Prowadzącemu nie zostało nic innego, jak tylko spojrzeć w stronę obiektywu, westchnąć głęboko i rzec:
- To by było wszystko w pierwszym odcinku "TV Ball". Dziękuję państwu… I do zobaczenia, mam nadzieję, za tydzień.
- …urąbany farbą czy nie wiem czym. - narzekał Rurek, wyczyszczając pół głowy Songa.
Prowadzący tylko pokręcił głową...
CIĄG DALSZY NASTĄPI