Cyberpunk to nie tylko świecące neonowe ciuchy, futurystyczne giwery i cyberwszczepy wzbogacające bohaterów o nowe zmysły. To także frywolne podejście do seksualności. I to w tej materii możemy najszybciej dogonić cyberpunkową rzeczywistość.
Kiedy Cyberpunk 2077 trafi na rynek, z pewnością spotka się z krytyką ze strony purystów obyczajowych. Twórcy wielokrotnie zapowiadali, że w wykreowanej przez nich rzeczywistości tabuizacja ludzkiej seksualności nie będzie miała miejsca. W świecie przepełnionym augmentacjami ciała i wszechobecną siecią cielesność straci swój duchowy aspekt. Seks będzie tylko jednym z objawów ulotnej fizyczności, którą można dowolnie modyfikować, aby zaspokoić swoje stricte fizyczne potrzeby.
Nie warto jednak robić z Cyberpunka 2077 apostoła nowej seksualności. Gra na pewno wzbudzi masę kontrowersji, ale temat augmentacji seksu poruszany jest w kinematografii od lat. Na rynku funkcjonują także rozwiązania, które umożliwiają urzeczywistnienie wizji futurologów – teledildonika jest na dobrej drodze, aby wynieść naszą seksualność na wyższy poziom, stricte technologicznego rozwoju.
Kiedy myślę o seksie przyszłości, przed oczami staje mi krótka scena z Raportu mniejszości, w której Rufus T. Riley oprowadza klienta po Cyber Parlor i opowiada mu o przygodach, jakie może przeżyć w tym wirtualnym przybytku rozkoszy. Wspomina o mężczyznach uprawiających seks w ciałach kobiet oraz o kobietach uwodzonych przez gwiazdy telewizyjne. Przez chwilę możemy nawet zajrzeć do niektórych maszyn wirtualizacyjnych i przekonać się, że to, co oferuje Riley, do złudzenia przypomina technologię rzeczywistości rozszerzonej.
Po części jesteśmy w stanie odtworzyć doświadczenia z Cyber Parlor – wszak nic nie stoi na przeszkodzie, aby wskoczyć w gogle VR i odpalić filmy pornograficzne przystosowane do oglądania w wirtualnej rzeczywistości. PornHub już w 2016 roku poczuł nowy trend na rynku i we współpracy z firmą BaDoinkVR uruchomił katalog VR, który dziś liczy ok. 5 tysięcy pozycji. Produkcje te zrealizowano z perspektywy pierwszej osoby, dlatego widz może odnieść wrażenie, że to on jest głównym bohaterem. Granice pomiędzy aktorem a użytkownikiem ulegają zatarciu.
W teorii dysponujemy także technologią, która pozwoliłaby podmienić aktorki porno na celebrytów, wystarczyłoby sięgnąć po sztuczną inteligencję wyszkoloną w procesie generowania deepfake’ów. Algorytmy uczenia maszynowego wielokrotnie udowodniły, że są w stanie zamienić twarze ludzi występujących w filmach, np. podmienić Joe Exotica na Nicolasa Cage’a. Warto także przypomnieć, że o tej technologii zrobiło się na świecie głośno właśnie dzięki pornografii. Kiedy do internetu trafiły pierwsze inteligentne algorytmy wyszkolone w procesie zautomatyzowanego przetwarzania obrazu, strony dla dorosłych zalały deepfake’owe filmy ze słynnymi aktorkami Hollywood.
Istnieje oczywiście jedna przeszkoda nie do przekroczenia na drodze do urzeczywistnienia tej wizji – niezgoda ze strony społeczeństwa, aby taką technologię wdrożyć w życie i pozwolić stronom pornograficznym wykorzystywać wizerunek osób publicznych do generowania spersonalizowanych materiałów wideo.
W kontekście pornograficznych filmów VR nie sposób nie wspomnieć o bardziej interaktywnych produkcjach, które oprócz immersyjnych scen seksu oferują coś jeszcze – interaktywność. Na Steamie znajdziemy szereg gier VR o seksie, większość z nich ma co prawda mizerne oceny, ale sama ich obecność na platformie Valve świadczy o tym, że istnieje zapotrzebowanie na produkcje tego typu. A jeśli poszperamy głębiej, bez problemu znajdziemy o wiele mniej pruderyjne gry VR, które były zbyt odważne, aby trafić na Steama.
Tu jednak dochodzimy do kolejnego problemu, który był obcy klientom Rileya – interakcja seksualna zakłada nie tylko możliwość pokierowania tokiem wydarzeń, lecz także możliwość współodczuwania. Nawet gra najlepiej wykorzystująca potencjał klasycznych gogli VR i oferująca hiperrealistyczną grafikę nie zagwarantuje pełnych doznać seksualnych. Wzbudzi pożądanie, nic ponadto.
Teledildonika przyszłością pornografii
Problem ten do złudzenia przypomina sytuację z Człowieka demolki, w którym akt seksualny sprowadzono wyłącznie to procesu pobudzenia mentalnego. Kiedy Lenina Huxley zaproponowała Johnowi Spartanowi odbycie stosunku seksualnego, nie miała na myśli fizycznego kontaktu, a jedynie połączenie myśli. Choć sprzęt oddziaływał bezpośrednio na centralny ośrodek nerwowy, był taką samą protezą seksu jak pornograficzne gry i filmy w VR.
Czy da się przekroczyć tę barierę i uczynić wirtualny stosunek bardziej realnym, aby przypominał to, co oferowano w Cyber Parlor? Tak, sięgając np. po rozwiązania z dziedziny teledildoniki. Pod tą nazwą kryją się urządzenia do stymulacji seksualnej przystosowane do zdalnego kontrolowania. Ale w przeciwieństwie do np. sprzętów telekonferencyjnych czy telemedycznych nie służą wyłącznie do łączenia partnerów seksualnych zasiadających przy różnych komputerach. Mogą także służyć do synchronizacji obrazu z najróżniejszymi gadżetami erotycznymi, aby pasywny film pornograficzny zamienił się w wysoce immersyjne doświadczenie.
W tym miejscu warto wspomnieć o inicjatywie Buttplug.io, czyli otwartym oprogramowaniu standaryzującym metody zdalnego kontrolowania zabawek erotycznych oraz sprzętu elektronicznego. Buttplug ułatwia parowanie gadżetów z szeregiem aplikacji seksualnych nowej fali. Na ich bazie powstał m.in. Syncydink, odtwarzacz filmów erotycznych synchronizujący pracę wibratorów z tym, co wyświetla się na obrazie. Dzięki temu wrażenia wizualne przekładane są na bezpośrednią stymulacje stref erogennych użytkownika aplikacji.
O krok dalej poszli twórcy Intiface Game Haptics Router, ich aplikacja potrafi przechwycić polecenia wibracyjne przesyłane do kontrolerów gamingowych i przekierować je do zabawek erotycznych kompatybilnych z Buttplugiem. Dzięki temu do stymulacji seksualnej mogą posłużyć nawet najbardziej niepozorne tytuły, np. Beat Saber:
W odpowiednim środowisku Buttplug mógłby zatem spełnić rolę pośrednika pomiędzy materiałami wizualnymi a użytkownikiem, zamienić pasywną stymulację w aktywną. Zwłaszcza że na liście obsługiwanych urządzeń znajdziemy nie tylko klasyczne wibratory, ale i kontrolery konsolowe czy proste maszyny seksualne.
Ciekawym przykładem przyszłości, w którą może zmierzyć branża, jest gra Let’s Play with Nanai, która w pełni wykorzystuje potencjał teledildoniki. Choć utrzymano ją w stylistyce anime i daleko jej do fotorealistycznych gier pornograficznych, pozwala dostosować wygląd głównej bohaterki a także skorzystać z rekwizytów, aby pogłębić immersję. Po przyczepieniu do lalki-manekina kontrolera VR gogle prześledzą jego położenie. Dzięki temu gra jest w stanie bezpośrednio przełożyć ruchy gracza względem jego wirtualnej partnerki.
Do 2013 roku w sieci funkcjonowała nawet grupa miłośników teledildoniki OpenDildonics. Stanowiła forum do wymiany doświadczeń z dziedziny zdalnie sterowanych zabawek seksualnych i pozwalała dzielić się swoimi rozwiązaniami. Dziś nie ma po niej śladu, jej miejsce zajęła m.in. inicjatywa Butplug.io.
Seks (dalszej) przyszłości
W dobie pandemii koronawirusa projekty z zakresu teledildoniki mogą znaleźć się w obrębie zainteresowania par pozostających w izolacji, pozwolą ułatwić utrzymanie intymnych relacji na odległość. Za kilka(naście) lat postęp technologiczny prawdopodobnie pozwoli zrobić kolejny krok w przyszłość i całkowicie oderwać seksualność od naszego ciała.
Jeśli np. projekt Neuralink Elona Muska zakończy się sukcesem i będziemy w stanie w pełni zsynchronizować nasz centralny układ nerwowy z maszyną. Zdalne zabawki erotyczne nie będą nam potrzebne, gdyż interfejs mózg-komputer bezpośrednio pobudzi te partie mózgu odpowiedzialne za pobudzenie seksualne – dokładnie tak, jak czyniła to zabawka erotyczna z Człowieka demolki. Być może uda nam się także przekroczyć kolejną barierę i za pomocą impulsów przekonać mózg, że bezpośrednio pobudzamy nasze strefy erogenne.
I wbrew pozorom nie jest to scenariusz rodem z filmów SF. Wszak profesor Kevin Warwick udowodnił już, że stosując stymulację elektryczną nerwów, można wyposażyć się w nowy zmysł. Naukowiec wszczepił w swój nadgarstek układ mózg-komputer, który zsynchronizowała z sonarem umiejscowionym na czapce. Dzięki temu był w stanie stymulować mózg sygnałem sonarowym i nauczył się odczuwać otaczające go obiekty. Zupełnie tak, jakby zyskał zdolność echolokacji.
W kontekście tego eksperymentu napisanie programu, który imitowałby odczucia doznawane podczas tradycyjnego seksu, nie wydaje się zadaniem niemożliwym. Jeśli do tego dojdzie i społeczeństwo nie zaprotestuje przeciwko rozwojowi interfejsów mózg-komputer, będziemy o krok od stworzenia symulatorów doświadczeń z Raportu mniejszości. O krok od całkowitego wydarcia ludzkiej seksualności ze strefy tabu.
Ta rewolucja już przetacza się przez świat, na jej tle frywolne podejście do tematu seksu w grze Cyberpunk 2077 wydaje się tylko niewinną zabawą.