Pamiętajmy, że nie wszyscy widzowie to zwyrodnialcy i osoby celowo przeszkadzające innym. Trudno jednak przemilczeć fakt, że na sali kinowej możemy spotkać się z różnego rodzaju ekscesami. Nie chciałbym, żeby ktoś poczuł się dotknięty tym tekstem i wierzę, że nasi czytelnicy potrafią zachować się w kinie i szanują fakt, że nie są w nim jedynymi klientami. Oczywiście każdy z nas ma jakieś grzeszki: sprawdzanie godziny w telefonie, szeleszcząca paczka chipsów, głośniejsze skomentowanie filmu... Podejdźmy więc do poniższej typologii z lekkim dystansem, ale także refleksją. Pewne zachowania, które zostaną tu wymienione, z pewnością nie są... normalne. Czasami trudno uniknąć wartościowania, więc momentami może być naprawdę ostro. Chamstwo i plebs spotkać można tylko w multipleksach. Fałsz! Obalmy wreszcie ten mit. Nie wiedzieć czemu, powstał pewien podział na rzekomo prawdziwych kinomanów, którzy nie zaszczycą swoją obecnością multipleksu, i tych drugich, których stosunek do X muzy jest na tyle ignorancki, że idą do kina bez specjalnego przejmowania się, czy budynek ten należy do dużej sieci, czy to tak zwany studyjniak. Domorośli kulturoznawcy i socjologowie powinni zainteresować się kinem przede wszystkim jako miejscem rozrywki. Przekrój społeczeństwa, jaki możemy znaleźć na każdej sali jest powalający. Badania ludzkich zachowań, to, jak miejsce wpływa na człowieka i jakimi wartościami kierują się widzowie w kinie zostawmy prawdziwym badaczom, my zaś zajmijmy się wyszukaniem najbardziej złośliwych widzów, którzy utrudniają nam spokojne oglądanie filmu. Nie zabraknie brutalnych prawd, ale także anegdot z życia wziętych, bo jeśli często chodzicie do kina, to dobrze wiecie, że dzieje się tam nieraz niezłe... kino. Zacznijmy od najbardziej klasycznego typu, który może nas zdenerwować już na samym początku filmu. Zajęliśmy swoje miejsce, rozsiadamy się wygodnie, a seans właśnie się rozpoczyna. Mija kilka, kilkanaście minut, a przez twój rząd przetacza się skromny jegomość, który próbuje dotrzeć na swoje miejsce. Żadnym odkryciem nie jest fakt, że na sali kinowej jest ciemno. Spóźnialscy muszą wówczas wykazać się gibkością swych ciał, by nie zadeptać niewinnych widzów. Każdego można oczywiście tłumaczyć, bo wypadki losowe się zdarzają i czasami trudno dotrzeć na czas. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy spóźnia się cała grupa. Całe szczęście kina mają przepisy, które umożliwiają obsłudze odesłanie spóźnionych widzów z kwitkiem. Wiemy jednak, że w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Kolejnym klasycznym typem są siedzące decybele. Na głośnych widzów składa się wiele podtypów, ponieważ dźwięki można wydawać z siebie na różne sposoby. Mamy więc mlaskaczy, którzy zapominają, że podczas przeżuwania popcornu warto zamknąć usta. Komentatorów, czyli osoby przenoszące zachowania z domowej kanapy na salę kinową. Ci zaś zapominają niestety, że nie każdy jest zainteresowany ich przemyśleniami, a głośne słowa wypowiadane podczas seansu, skutecznie wybijają nas z immersyjnego wrażenia. Oglądanie filmu wymaga skupienia. Głośne i nieprzyjazne dźwięki wydawane przez widzów to w zasadzie jeden z poważniejszych problemów. Często dochodzi jednak do sytuacji, w której ktoś wchodzi na film, a wychodzi bez zębów. To jest ten moment, kiedy uciążliwi widzowie wchodzą sobie w drogę. W takich sytuacjach dochodzi często do awantur, a nawet regularnych bójek. Śmiejesz się za głośno? Przestań, bo dostaniesz! Bokserzy nie ograniczają się jednak tylko do starć na sali kinowej. Swoją frustrację potrafią wylać także na obsługę, której nie spodobało się zachowanie delikwenta. Pobici, opluci – wszystko się może wydarzyć, a na przeszkodzie nie stoi nawet płeć pracownika.
fot. Today.com
Właściwie bokserzy to typ, który miesza się z awanturnikami. Różni ich jedynie to, że ci drudzy nie sięgają po pięści, a jedynie po głośny ton, wulgaryzmy, ewentualnie wieloznaczne gesty. Najczęściej ich dzikie instynkty budzą się, gdy coś nie idzie po ich myśli. Jeśli zabronimy im pewnych zachowań, o których jeszcze będzie mowa, wówczas robią się agresywni. Całemu aktowi towarzyszą znane i utarte formułki, których nasłucha się nie tylko obsługa kina, ale także klienci, którzy w lobby lub na samej sali czekają na film. "Przyjechałem zza granicy, tam w kinach jest to nie do pomyślenia!", "Jak to nie mogę? Płacę duże pieniądze za bilet, więc mam do tego prawo!". Istnieje duże prawdopodobieństwo, że każdy z przedstawionych tu typów nie zna kinowego regulaminu. Nic dziwnego, bo któż zna? Problem jednak w tym, że lubią oni tworzyć własne podpunkty lub oczekują pokazania danego przepisu. Jeśli takowy zobaczą, nie zmienia to ich podejścia, a wręcz pogłębia złość. Nie po to chodzimy do kina, żeby oglądać chamów i prostaków. Być może większość z powyższych typów w ogóle nie ujawniłaby się w kinie, gdyby nie alkohol. Często to własnie napoje wyskokowe są winne wielu nieprzyjemnych sytuacji. Do tego dochodzi jeszcze jeden typ, czyli degustatorzy (rzygacze), którzy preferują czas w kinie spędzać w tamtejszych toaletach. Dźwięk otwieranych puszek i butelek jest jeszcze do zniesienia, ale odgłosy zwracającego wszystkie procenty delikwenta zdecydowanie nie. Z każdym kolejnym łykiem atmosfera się zagęszcza i jest po prostu nieprzyjemnie. Wyobraźmy sobie sytuację, w której wybieramy się na poranny seans z naszą pociechą lub młodszym rodzeństwem. Kolejny typ, a raczej grupa widzów, to wycieczki szkolne... Bardzo dobrze, że u dzieci wyrabiany jest nawyk chodzenia do kina, a jeśli przy tym mają dzień wolny od lekcji, to na pewno wszyscy są z tego zadowoleni. Problem jednak w tym, że oglądanie w takich warunkach jest dla starszego widza prawdziwym testem na wytrzymałość. Cóż, powiedzmy, że bajki są dla dzieci, nie dla dorosłych i przede wszystkich ich dobre samopoczucie jest najważniejsze. O ile cała wycieczka jest trudna do zniesienia, o tyle rodzice z dziećmi nie powinni być już tacy uciążliwi. Nic bardziej mylnego. Nikt nie będzie zarzucał rodzicom niekompetencji, ale nie raz zdarzyło się przecież, że dziecko szalało, a oni nie zwracali uwagi na swoją pociechę. Niełatwo wtedy zwrócić takim osobom uwagę, bo przecież to nie nasze dziecko, nie znamy jego potrzeb, to może trudny wiek i trzeba dać się wyszaleć, a kino to przecież idealne do tego miejsce. Trudno jest też najwyraźniej wyjaśnić swojemu dziecku, że zostawianie po sobie bałaganu nie jest rzeczą dobrą. Tu mamy kolejny typ widza, czyli syfiarze, ale umówmy się, że nie przeszkadza to raczej nam, widzom, a bardziej obsłudze, która musi sprzątać salę wyglądającą jak po przejściu tornada. Na moment wróćmy jeszcze do rodziców – brzdące często można zauważyć na filmach, które raczej nie powinny być im pokazywane w pewnym wieku. Oburzeni rodzice kierują uwagi do wszystkich, że nie zostali poinformowani o drastyczności danej produkcji. W tym momencie klaruje się nam kolejny typ, czyli amatorzy. Chodzą do kina, by zabić nudę i nie za bardzo są zainteresowani tym, co zobaczą na ekranie. Jeżeli jednak coś pójdzie nie tak, dają temu wyraz i zachowują się jak w powyższych opisach. Ironiczny śmiech, głośne komentarze lub częste wychodzenie i wracanie na salę kinową. To samo działa także u widzów jednego filmu, którzy w kinie pojawiają się od wielkiego dzwona, jeśli akurat jest premiera Pięćdziesięciu twarzy Greya czy nowego Pitbulla. Są to często osoby nowe w kinie, czyli nie znają prostych zasad kulturalnego zachowania się lub po prostu nie chcą ich respektować.
fot. Warner Bros.
Na szczęście na salach kinowych są też pracownicy. To prawdziwy skarb i szczęście. Mogą zachowywać się oczywiście za bardzo "jak u siebie", ale jeśli na sali dzieje się coś niepokojącego, to możemy mieć pewność, że nastąpi szybka interwencja. Nawali kopia, coś pójdzie nie tak lub na sali stanie się coś złego – pracownicy są przygotowani na takie sytuacje podczas pracy, więc jeśli są lojalni wobec pracodawcy, zainterweniują także po godzinach. Na koniec pozostaje tylko wyróżnić kilka innych typów jak zasypiacze, którzy potrafią przeszkadzać nie tym, że smacznie śpią, ale tym, że donośnie chrapią. Przemycacze, osoby przynoszące na salę furę żarcia z supermarketu, a jeśli zostaną spacyfikowani przez obsługę, to biada bileterom. Jest także coś takiego jak para ostatniego seansu. Dwójka zakochanych specjalnie wybiera ostatni w repertuarze film, licząc, że nikt się na nim nie pojawi i będą mogli oddać się rozrywce innej niż oglądanie filmu. Akurat to pozostawię bez komentarza. Wymienione wyżej typy są najczęściej spotykane i utrudniają nam oglądanie, ale kłamstwem byłoby rzec, że każdemu seansowi towarzyszą tak nikczemne zachowania. Warto pamiętać, że na sali kinowej nie jesteśmy sami i decydując się na oglądanie filmu w większym gronie, musimy zachowywać się na tyle przyzwoicie, by nie psuć nikomu zabawy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj