O wrażeniach związanych z serialem rozmawialiśmy z aktorem na gorąco - na planie filmowym w Kanadzie.

HUGH DANCY: No to zaczynajmy.

KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: To od początku. Skąd pan się wziął w tym projekcie? Dlaczego akurat telewizja?

- Tak jakoś wyszło. Bez żadnego większego planu. Grałem wtedy w teatrze w Nowym Jorku. Dostałem scenariusz. Przeczytałem pierwszy odcinek i miałem mnóstwo pytań. Spotkałem się z Bryanem Fullerem, producentem serialu, i on odpowiedział na każde moje pytanie, każdą wątpliwość. Dał mi pewność, że to dobry projekt. Przekonał do swojej wizji.

Jak przygotowywał się pan do tej roli?

- Zacząłem od książki, od "Czerwonego smoka". To jedyna powieść z cyklu Thomasa Harrisa, w której pojawia się moja postać. Przeczytałem ją. Potem zacząłem szukać kolejnych książek o profilerach, na czym to polega, jak działa. Czytałem i szukałem coraz dalej, coraz szerzej, by zrozumieć, kim jest postać, w którą mam się wcielić.

A potem już kręciliśmy pierwszy odcinek i musiałem od razu mocno w nią wejść. Długo rozmawiałem z Davidem Slade'em, reżyserem pilota, by Graham od samego początku był bardzo wyrazisty, tak konkretny, jak tylko się da.

To postać pełna problemów, pełna mroku. Czy łatwo jest grać kogoś takiego, a potem wracać do domu i żyć normalnym życiem?

- Nie mam z tym żadnych problemów. To taka praca. Przychodzę na plan, patrzę, jakie nowe wspaniałe sceny napisał Bryan, a potem odgrywam je razem z Madsem i Laurencem. To przecież marzenie każdego aktora. To jak sen. Więc po takiej pracy wracam do domu szczęśliwy. A jeśli jeszcze mam przy tym wrażenie, że tego dnia naprawdę dobrze nam poszło i dotknęliśmy tego mroku, o którym mowa, to czuję się jeszcze lepiej.

Gra pan w serialu o słynnej, ikonicznej wręcz postaci. Czy to wywołuje presję?

- Ja jej raczej nie czuję. Oczywiście Hannibal Lecter to postać co się zowie. Ale Will? Ci, którzy znają fabuły Harrisa, kojarzą moją postać, ale mało kto się na nim do tej pory koncentrował.

Kilka lat temu widziałem nowszą adaptację "Czerwonego smoka", tej starszej nie oglądałem nigdy. Nie przejmuję się tym, że ktoś już grał kiedyś Willa Grahama; ja robię swoje. Kiedy zaczęliśmy kręcić, wiele razy rozmawiałem z Bryanem, który ma pełną, wielką wizję tej historii. On zbudował potężny świat na podstawie kilkunastu stron z "Czerwonego smoka", gdzie opisana jest przeszłość Grahama i Lectera.

Co pan sądzi o sposobie, w jaki wizualizowane są myśli Willa? Musi pan zabijać mnóstwo ludzi...

- To prawda - sporo zabijam. Ale to dobra metoda, by widz zrozumiał, kim jest Will i co się dzieje w jego głowie. I jak jest mu z tym coraz ciężej i ciężej. To ważne. Nie chodzi tylko o to, by pokazać kolejny bardzo krwawy odcinek.

A czy sceny surrealistycznych wizji Willa są aktorskim wyzwaniem?

- Czasem bywają. Zwłaszcza że z postępem akcji w kolejnych odcinkach były coraz bardziej skomplikowane. A to przecież praca w telewizji – napięty terminarz. Nie mamy czasu, by usiąść na trzy godziny, wszystko przegadać, potem nakręcić siedem wersji i zostawić decyzję montażyście.

Zdarza się, że w tych sekwencjach "skaczemy na główkę" i mamy nadzieję, że intuicja nas nie zawiedzie. Zwykle staram się jednak zbytnio nie szarżować, zostawiać niedopowiedzenia, niech widzowie sami kombinują, co takiego dzieje się w głowie Willa.

[image-browser playlist="590941" suggest=""]©2013 AXN

Która z kręconych scen najbardziej zapadła panu w pamięć?

- Niektóre sceny zbrodni pamiętam do dziś. Te wizualizacje nie mogą wyjść do końca z głowy. Ale jeśli pan pyta o to, co mi zostanie po tym serialu w pamięci na zawsze, to na pewno rozmowy z Madsem. Siedzimy naprzeciw siebie i rozmawiamy. Nie wydaje się to jakoś bardzo spektakularne, ale dla mnie to istota tego serialu.

Skoro pan tak twierdzi, to jakby pan opisał ten związek?

- Pomiędzy Willem i Lecterem?

Tak. Ale też pomiędzy panem i Madsem jako aktorami.

- To paradoksalnie chyba podobna relacja. My podobnie pracujemy, podobnie reagujemy. Dobrze nam się razem gra. I analogicznie Will i Lecter lubią ze sobą przebywać. Nakręcają się nawzajem. Każdy z nich lepiej się realizuje w tej współpracy.

[image-browser playlist="590942" suggest=""]©2013 AXN

Jak podoba się panu w telewizji? Jakby pan porównał to z doświadczeniem kręcenia filmów kinowych?

- Telewizja to ciężka praca. A ja lubię pracować, więc jest mi tu dobrze. Kręcąc sezon Hannibala było tyle świetnej roboty, że nie nudziłem się ani przez chwilę.

Telewizja to wyzwanie. Co tydzień nowy scenariusz, nowe pomysły, nowe zamieszanie. Lubię to.

A jako widz? Też pan lubi seriale?

- Jasne.

Co pan teraz ogląda?

- Ostatnio chociażby Breaking Bad. Niełatwo jednak jest mi ustrzelić coś w telewizorze ze względu na moje dość śmieszne godziny pracy.

Wciągnąłem się też w stare brytyjskie produkcje. Oglądałem teraz serial "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg"... Nie, zaraz, to nie był "Druciarz", tylko ten drugi... "Smiley's People". Rewelacja! To adaptacje powieści Le Carre'a z Alekiem Guinnessem w roli głównej. Ależ on tam jest świetny!

Nowe odcinki Hannibala są emitowane w każdą środę o 22.00 w AXN. Za tydzień wywiad z Caroline Dhavernas, odtwórczynią roli dr Alany Bloom.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj