Gramy na tym, co jest popularne
Istnieje kilka przyczyn słabej pozycji firmy w branży gier komputerowych. O ile na rynku mobilnym Apple radzi sobie świetnie, a iOS zawstydza pod wieloma względami Androida, to macOS nie ma szans w starciu z Windowsem. W skali globalnej jest to system drugorzędny. Według danych ze Statcounter z macOS-a korzysta dziś 16,47% użytkowników komputerów, a z Windowsa - 77,59%. Nawet na rodzimym rynku pozycja Apple nie jest zauważalnie lepsza – tu odsetek komputerów z systemem Apple i Microsoftu wynosi odpowiednio 25,87% i 64,95%. Ktoś mógłby stwierdzić, że jest to argument wątpliwej jakości, w końcu Android opanował 74,17% globalnego rynku mobilnego, zaś Apple tylko 24,75%. Ale to App Store cieszy się większą renomą wśród deweloperów, co stoi w sprzeczności z danymi statystycznymi. Jednak w Stanach Zjednoczonych z iOS-a korzysta 55,56% posiadaczy urządzeń mobilnych, a z Androida – 44,27%. W przeszłości dysproporcje były jeszcze większe, w szczytowym momencie 2009 roku Apple zagarnęło blisko 70% branży. Android przebił próg 25% dopiero pod koniec 2010 roku i jedynie przez dwa miesiące 2011 roku na chwilę przegonił iOS-a w USA. iOS od pierwszych dni swojego istnienia miał dominującą pozycję na najbardziej obiecującym i rozwojowym rynku, jest także systemem zamkniętym, który pozwala skutecznie walczyć z piractwem. To dlatego jest bezpieczniejszym wyborem dla programistów, którzy chcą zarabiać na mikropłatnościach bądź pełnoprawnych grach. Windows być może jest dziurawym oprogramowaniem, a piractwo na tym systemie szerzy się w najlepsze, jednak Microsoft od początku robił wszystko, aby przywiązać użytkowników do swojego oprogramowania. Firma nie piętnuje także domowych piratów i nie utrudnia im nadmiernie życia. Kto chce, może ściągnąć nielegalną wersję oprogramowania bądź „kupić” je za bezcen i korzystać z niego do woli, handel kluczami kwitnie w najlepsze. I jeszcze przez wiele lat prawdopodobnie nic się w tej kwestii nie zmieni, mimo hucznych zapewnień Microsoft wciąż będzie przymykał oko na użytkowników domowych korzystających z nielicencjonowanego Windowsa. To się po prostu opłaca, w ten sposób korporacja przywiązuje do siebie klientów, a co za tym idzie – deklasuje konkurencję m.in. w sektorze gier komputerowych. Z komputerami Apple jest jeszcze jeden problem. Najtańszy laptop z dedykowaną kartą graficzną kosztuje w oficjalnym sklepie 12 tysięcy złotych, a komputer all-in-one – 6500 zł. Mimo wygórowanej ceny nie są to maszyny, które sprawdzą się w grach równie dobrze, co sprzęty z podobnej półki cenowej z Windowsem na pokładzie. Apple nie projektuje swoich komputerów z myślą o obsłudze wymagających gier, dlatego deweloperzy nie silą się na to, aby dostosowywać swoje produkcje do macOS-a. Żadnej ze stron w ostatnich latach nie zależało na tym, aby rozwijać branżę gamingową na komputerach Apple. Aż do terazApple wchodzi w innowacyjne gry
Serwis Patently Apple pod koniec roku podzielił się ze światem gorącą informacją – według przecieków firma z Cupertino przygotowuje się do wejścia na rynek komputerów dla esportowców i pierwsze modele tych sprzętów mają trafić do sprzedaży już w 2020 roku. Tajwańscy informatorzy przybliżyli nawet kwestię ceny tych urządzeń – za najdroższy model trzeba będzie zapłacić 5 tysięcy dolarów. Szczegóły dotyczące specyfikacji komputerów pozostają na razie wielką niewiadomą. Dostawcy podzespołów zdradzają jedynie, że możemy spodziewać się urządzeń All-in-one bądź laptopów z dużym wyświetlaczem, a więcej szczegółów na temat tych produktów dowiemy się podczas czerwcowej konferencji WWDC. Gamingowe komputery od Apple z pewnością będą droższe niż ich windowsowe odpowiedniki, ale to jeden z pierwszych ważnych kroków na drodze do okiełznania branży gier pecetowych przez korporację z Cupertino. Kolejny na przestrzeni ostatnich miesięcy.Apple gra na kilka frontów
Firma z Cupertino stawia dziś na dwa filary gamingu. Z jednej strony widzi szansę na zaistnieniu wśród najbardziej wymagających graczy, którzy zarabiają na swojej pasji i są gotowi wydać 5 tysięcy dolarów na porządne narzędzie do pracy. Z drugiej zaś powoli otwiera się na granie w formie usługi, licząc na to, że chmurowe serwisy gamingowe zyskają na popularności. A co za tym idzie – komputery Apple przyciągną do siebie tych, którzy dotychczas stronili od komputerów z jabłkiem na obudowie, gdyż ten nie nadawał się do grania. A kto wie, jeśli eksperyment z komputerami esportowymi klasy premium okaże się strzałem w dziesiątkę, być może w przyszłości powstaną także tańsze laptopy gamingowe Apple dla mniej wymagających graczy? Zwłaszcza że firma jest w dobrej komitywie z AMD, a to ten producent w nadchodzących miesiącach będzie na gamingowym świeczniku, gdyż wyposaży w swoje podzespoły obie konsole kolejnej generacji.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj