W pod koniec maja odwiedziliśmy plan filmu Bartosza Kowalskiego W lesie dziś nie zaśnie nikt 2. Wirtualna wizyta za pośrednictwem Zooma odbyła się przedostatniego, 28. dnia zdjęciowego. Filmowcy pracowali nad produkcją już od 8 kwietnia, a większość zdjęć powstawało do tej pory w okolicach Warszawy. Dla nas przygotowano jednak nie lada niespodziankę – nie zaproszono nas do lasu, a do bardzo wyjątkowej lokacji –  Lubiąża. To tutaj, w największym opactwie Cystersów na świecie, nazywanym perłą i arcydziełem śląskiego baroku, rozgrywać będzie się część barokowa filmu. Choć kompleks budynków zachwycał już z zewnątrz, a nas powitała piękna słoneczna pogoda, śpiew ptaków i otaczająca opactwo soczysta zieleń, to jednak to, co czekało na dziennikarzy w środku, robiło jeszcze większe wrażenie… Jan Kwieciński, producent i przewodnik po planie, który nawet wirtualnie zarażał swoim entuzjazmem w stosunku do projektu, zabrał nas do miejsca, w którym kręcone były sceny barokowego balu z XVII wieku – do Sali Książęcej. To ogromna i przepiękna sala o powierzchni  400 m² i wysokości prawie 13 i pół m, której wnętrze zdobią rzeźby Józefa Mangoldta oraz freski Christiana Bentuma. Uważana jest ona za jeden z największych zabytków śląskiego baroku. I nie da się ukryć, że nawet wirtualnie robiła powalające wrażenie. To właśnie w niej  rozgrywać będzie się ogromna balowa sekwencja, pełna przepychu, strojów z epoki, tańca oraz muzyki. Ucharakteryzowani aktorzy i tancerze, pomimo strojów z epoki, które nie wyglądały na najwygodniejsze, z wielką gracją i dostojeństwem poruszali się w tańcu, który mogliśmy podziwiać. Skojarzyło mi się to z jedną sceną z  Nieustraszonych pogromców wampirów. Zdumiewające było też nietypowe oświetlenie – pod zdobionym freskami sufitem ogromnej sali, niczym sterowiec unosił się ogromny balon, na którym zamocowane były światła.
foto. Netflix
Później wraz z producentem przemykaliśmy korytarzami opactwa, zabezpieczonymi odpowiednio na czas kręcenia, a następnie wkroczyliśmy na salę. Wtedy też wirtualnie spotkaliśmy się z ekipą. Oczywiście ze względu na obostrzenia pandemiczne wszystkie osoby stojące po drugiej stronie kamery musiały nosić maski – w przeciwieństwie do aktorów nie te z balu maskowego, a higieniczne. Mieliśmy też okazję, by przywitać się z operatorem Cezarym Stoleckim (którego, jak zdradziła producentka, kapelusz zapewnia na planie pomyślność), ostrzycielem oraz dźwiękowcami.W pośpiechu udało się nawet złapać reżysera, który znalazł jednak chwilę, by i z nami się przywitać. Dość zabawnym widokiem byli natomiast aktorzy podczas przerwy. Osoby, które jeszcze przed chwilą brały udział w tańcu, teraz, siedząc na korytarzu w pełnej charakteryzacji, strojach i maskach balowych pochlały się nad smartfonami. To spotkanie dwóch światów – fikcyjnego i realnego, współczesnego i dawnego, jest jedną z rzeczy, które z tej wizyty najbardziej zapadnie w pamięć. Trzeba jednak przyznać, że stroje, ich wykonanie oraz charakteryzacja robiły imponujące wrażenie. Jak udało nam się dowiedzieć, za efekt odpowiada światowej klasy charakteryzator Waldemar Pokromski. Artysta ma na koncie współpracę z takimi reżyserami jak Terrence Malick, Michael Haneke czy Roman Polański. Waldemara Pokromskiego przez chwilę spotkać mogliśmy także w garderobie, gdzie dbał o charakteryzację aktorów. To właśnie tam czekali na nas aktorzy – Mateusz Więcławek i Zofia Wichłacz – oraz tam porozmawiać mogliśmy z producentami - Janem Kwiecińskim oraz Mirellą Zaradkiewicz, która jest również współautorką scenariusza. Twórcy nie mogli zdradzić zbyt wiele na temat samej fabuły – wiemy jedynie, że głównym bohaterem będzie Adaś - policjant, który będzie musiał stawić czoła sprawie znacznie przewyższającej jego doświadczenie. Producenci zdradzili jednak, że i w kontynuacji widzowie dostaną wszystko to, co odpowiadało za sukces pierwszej części -  ma być i zabawnie, i poważnie, i strasznie, i śmiesznie, a nawet ironicznie i  groteskowo. Twórcy nie ukrywają jednak, że to, co przygotowali dla widzów w drugiej części, będzie się znacznie różnić od tego, co widzieliśmy w pierwszej. Przyznali, nie chcieli iść na łatwiznę i jedynie odciąć kupon od W lesie dziś nie zaśnie nikt. Woleli zaangażować się w projekt, który będzie wyzwaniem i przyniesie kolejny powiew świeżości dla polskiego kina:
Stworzenie drugiej części mogło być proste, ale chcieliśmy to sobie trochę utrudnić. Po to, by dla widza ten film też był przygodą, podróżą, ciekawym doświadczeniem. Zobaczycie kilka twistów, które wykręcają system kina gatunkowego, slashera do góry nogami – zapowiedział producent. Te filmy stworzą dyptyk. Pierwsza część byłą stereotypową historią, ukłonem w stronę slasherów z lat 80., a w przypadku drugiej części robimy coś, co jest tego zupełnym odbiciem. Odkrywamy  slasher na nowo i robimy coś, czego jeszcze nie było! – dodała scenarzystka i producentka.
Pierwsza część W lesie dziś nie zaśnie nikt była mocno osadzona we współczesności, podejmowała problemy nastolatków oraz temat uzależnienia od technologii. Jak zdradziła Mirella Zaradkiewicz, również w nadchodzącym filmie producenci nie zrezygnowali z komentowania rzeczywistości. Co więcej, będzie to produkcja jeszcze bardziej pogłębiona intelektualnie.
Mieliśmy wrażenie, że dużo już zostało powiedziane w ramach naszego pierwszego slashera, musieliśmy więc upgrade’ować to, o czym chcemy opowiadać. W nadchodzącej części wzięliśmy na warsztat szeroko pojęte zło tego świata i o nim dużo opowiadamy – będzie to pogłębiona intelektualnie część. W kontynuacji poruszamy też dużo życiowych problemów, które nas na bieżąco dotykają. Oprócz tego, że jest to film przygodowy, jest to też film mądry. Ma dużo elementów, które komentują dzisiejszy świat, dzisiejsze problemy – powiedziała scenarzystka.
W trakcie spotkania na planie Mirella Zaradkiewicz zdradziła, że choć pomysł na drugą cześć pojawił się od razu po pierwszej (i jest realizacją konceptu reżysera Bartosza Kowalskiego jeszcze z czasów studenckich), to pomiędzy dwoma projektami będzie sporo różnic także stylistycznych i formalnych, a konwencje slashera znowu zostaną złamane.
W pierwszej części mieliśmy do czynienia z ujęciami z ręki, tutaj postawiliśmy na bardziej wystylizowaną wizję, na malarskie ujęcia. Stosujemy krany, jazdy. Poszerzamy ramy slashera –  zapowiedział Jan Kwieciński.
Istotną różnicą, która zapewne bardzo wpłynie na cały klimat i kształt filmu, jest to, że W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 rozgrywać będzie się w większości w nocy, a nie, jak pierwszy slasher, w przeważającej części w dzień. Zmiany czekają nas też, jeśli chodzi o obsadę. Z aktorów znanych z pierwszej części w kontynuacji zobaczymy bowiem jedynie Julię Wieniawę. Tym razem to jednak nie ona będzie główną bohaterką, a, jak już wspominałam, portretowany przez Mateusza Więcławka Adaś, nieporadny policjant. Ciekawe jest to, jak wspomniany aktor został do tej roli wybrany. Twórcy wyjawili, że Więcławek brał udział w castingu do pierwszej części, opowiadającej o nastolatkach biorących udział w obozie, jednak odstawał wiekowo od bohaterów. Więcławek zrobił jednak na producentach tak duże wrażenie, że zapamiętali go. Pisząc scenariusz kolejnej części, to właśnie tego aktora mieli przed oczami w roli Adasia. Twórcy zdradzili, że postać Adasia została zbudowana na aktorze, którego wcześniej poznali. Choć w kwestii fabuły aktorzy i producenci byli tajemniczy, udało nam się dowiedzieć, że w filmie może pojawić się wątek romantyczny. To za sprawą Wanessy, bohaterki, w którą wciela się Zofia Wichłacz. Wansessa to postać, do której słabość ma Adam, jednak dziewczyna nie darzy adoratora taką sympatią, jak on ją:
Adam zdecydowanie bardziej stara się o względy Wanessy niż Wanessa o względy Adasia. Powiedziałbym, że Wanessa o nic się nie stara w tej relacji – powiedział Mateusz Więcławek.
Dla wcielającej się w tej postać Zofii Wichłacz było to ciekawe aktorskie zadanie, ponieważ, jak sama powiedziała, wcześniej nie miała okazji zagrać tak niesympatycznej postaci, bezpośredniej i w sposób niemiły zwracający się do innych osób. Tym razem została więc obsadzona w kontrze do bohaterek, które dotychczas grała. Relacje pomiędzy Adamem a Wanessą mają się jednak nijak do kontaktów pomiędzy portretującymi ich aktorami. Już na pierwszy rzut oka widać, że Zofia Wichłacz i Mateusz Więcławek dogadują się doskonale. Na planie epatowali humorem i pozytywną energią. Jak sami zauważyli, to, jak świetnie im się razem pracuje, może mieć to związek z tym, że brali już udział w aż czterech wspólnych projektach filmowych.
fot. Netflix
+6 więcej
Odtwórcy postaci Adasia i Wanessy opowiedzieli również o samej o pracy na planie W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 i o tym, że udział w filmie był dla nich zawodowym wyzwaniem. Niełatwe na samym początku okazało się odnalezienie w nowej formie kręcenia – przy tej produkcji stosowano dużo jazd, kramów. Ciekawą nowością była dla nich gra w charakteryzacji, co, jak zaznaczyli, nie jest częste w polskim kinie. Podczas spotkania Mateusz Więcławek opowiedział też o samej pracy aktorskiej i stosowanej metodzie:
Nie stosujemy super poważnej aktorskiej metody, bardziej walczymy o to, żeby coś było atrakcyjne, ciekawe akcyjne – zdradził aktor. Wyzwaniem było to, że scenariusz wymagał żonglowania miedzy znalezieniem się w scenach, w których jesteśmy postawieni w niebezpieczeństwie i gdzie szukamy prawdziwych środków wyrazu. Są jednak też w tym horrorze sceny zabawne. Tam mogliśmy szukać oddechu i tam humor mógł wybrzmieć. To takie łamanie strachu humorem – wytłumaczył.
O tym, jak aktorzy odnajdywali się w slasherze, opowiedziała także Zofia Wichłacz:
Slasher, jego konwencja, narzuca nam pewne rozwiązania i tym się bawimy. Próbujemy się w tym gatunku odnaleźć, co nam pozwala na więcej niż w klasycznym dramacie. Tu wszystko realizujemy z pewnym przymrużeniem oka i to nam, jako aktorom, daje wolność. Staramy się, by wszystko wyszło wiarygodnie, ale ten gatunek daje nam też szansę, by się wszystkim pobawić. Korzystamy z poczucia humoru i świetnie się na planie bawimy.  
Praca nad W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 nie była jednak wyłącznie zabawą – pod wieloma względami slasher ten okazał się również wymagającym projektem. Z uwagi na to, że większość filmu rozgrywa się w nocy, również i zdjęcia trwały całymi nocami. Akcja nadchodzącej produkcji rozpoczyna się zaś dzień po tym, kiedy zakończyła się pierwsza część – czyli w lecie. Niestety z uwagi na nie zawsze sprzyjającą pogodę dochodziło do takich sytuacji, że aktorzy grali w krótkim rękawku na mrozie. To jednak nie trudy związane z produkcją aktorzy najbardziej zapamiętają z planu tego filmu. Wyjątkowe były bowiem dla nich dwie kwestie. Po pierwsze to, jak wielkie pole do improwizacji zapewnili im twórcy. Zofia Wichłacz wyznała, że reżyser sam zachęcał do tego aktorów, nawet już na etapie castingu. Aktorzy opowiedzieli, że na planie panuje duża wolność artystyczna i mogą wplątać do scen własną wizję. Po drugie, przede wszystkim na długo zapamiętają wyjątkową atmosferę panującą na planie. To ona sprawiła, że jest im niezmiernie przykro, że zdjęcia dobiegają już końca. Granie w slasherze sprawiło im bowiem tak ogromną frajdę, iż Mateusz przyznał, że gdyby musiał wybrać tylko jeden gatunek, w którym mógłby grać do końca życia, to mógłby być nim horror.
To niebezpiecznie dobra zabawa. Taki projekt z takimi ludźmi – powiedziała Zofia Wichłacz.
Tej świetnej atmosfery, pomimo wytężonej uwagi i pracy aktorów i ekipy, rzeczywiście trudno było nie zauważyć. To zaś, co widziałam na planie produkcji W lesie dziś nie zaśnie nikt 2, bardzo rozbudziło mój apetyt na nadchodzącą część dyptyku polskich slasherów. Nie pozostaje więc nic innego, jak cierpliwie poczekać na premierę filmu – już wkrótce na platformie Netflix!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj