Twórcy Race the Sun powracają z nową produkcją. Whisker Squadron: Survivor łączy prowadzenie latającego pojazdu z elementami roguelike.
Przez dość długi czas nie byłem w stanie pojąć fenomenu
Vampire Survivors. Zmieniło się to dopiero w momencie sięgnięcia po ten tytuł. Dość powiedzieć, że poświęciłem na niego kilkadziesiąt godzin na Steamie oraz prawdopodobnie drugie tyle na Xboksie, gdzie pokusiłem się o zdobycie wszystkich osiągnięć. Po "wymaksowaniu" zacząłem zaś poszukiwać innych, podobnych tytułów. Nie chciałem jednak kalek, które niemal 1:1 przenosiły znane mechaniki. Z czasem owe poszukiwania doprowadziły mnie do
Whisker Squadron: Survivor, w którym znaną z "wampirów" losowość i regrywalność połączono z rozgrywką przypominającą...
Star Foxa.
W przypadku tej produkcji trudno mówić o jakiejś fabule. Ot, wcielamy się w kocich pilotów, którzy walczą z Rojem, czyli robotycznymi robakami stanowiącymi zagrożenie dla całej galaktyki. Taki pretekst jest w zupełności wystarczający do zabawy, a przy tym sprawia, że nie musimy wczytywać się w historię czy oglądać dłuższych, fabularnych przerywników. Po prostu wybieramy statek, pilota, wyposażenie i od razu jesteśmy przenoszeni do akcji. Świetnie współgra to z długością poszczególnych poziomów, bo każdy z nich można ukończyć w maksymalnie 30 minut. Dzięki temu gra doskonale sprawdza się w krótszych sesjach.
Zabawa przypomina klasyczne, kosmiczne strzelanki. Nasz statek leci przed siebie, a my prujemy z zamontowanych na nim broni do pojawiających się przeciwników. Jest jednak pewien szczegół. Wzorem
Vampire Survivors zbieramy punkty doświadczenia, które pozwalają nam awansować na kolejne poziomy. Te zaś wiążą się z możliwością odblokowywania nowych zdolności. Obejmują one zarówno standardowe, pasywne wzmocnienia, na przykład zwiększające wytrzymałość statku czy szybkość ataku, jak i dodatkowe wyposażenie, które również aktywuje się bez naszego udziału. Do tego drugiego grona zalicza się między innymi fala uderzeniowa, która z powodzeniem czyści wrogów w niedalekiej odległości od naszego pojazdu, oraz dron, który ostrzeliwuje pobliskich wrogów. Jest tego sporo, choć mniej niż u wielu innych konkurentów.
Uważam, że najciekawsze ulepszenia to te, z którymi wiążą się negatywne oceny. Czasami możemy uzyskać spore korzyści, ale w zamian przez kilka minut będziemy musieli zmagać się z ograniczającą zasięg widzenia mgłą, niszczycielskim deszczem meteorytów. Możliwe też, że nie będziemy mogli wyłączyć dopalacza, co mocno podniesie poziom trudności. Wprowadza to dreszczyk emocji i dodaje jeszcze więcej nieprzewidywalności.
To gra (po części) inspirowana
Vampire Survivors, więc śmierć można tu uznać za nieodłączną część rozgrywki. Po każdej próbie ukończenia danego etapu otrzymujemy szansę dokonania ulepszeń lub odblokowania nowych statków, pilotów czy broni. Obecnie nie ma tego za wiele, ale i tak jest pewne pole do eksperymentów i poszukiwania takiego zestawu, który najbardziej przypadnie nam do gustu i pozwoli radzić sobie z wyzwaniami. Ciekawym pomysłem było też wprowadzenie opcjonalnych modyfikatorów, dzięki którym zabawa staje się trudniejsza, ale przy tym zapewnia nam więcej środków do wydania. Działa to w bardzo elastyczny sposób i po odblokowaniu wspomnianych modyfikatorów możemy je dowolnie włączać i wyłączać, decydując się na przykład na te, dzięki którym zarobimy więcej, ale nie będziemy musieli rwać sobie włosów z głowy w przypływach frustracji.
Zabawa w
Whisker Squadron: Survivor jest bardzo przyjemna. Deweloperom ze studia Flippfly udało się w umiejętny sposób pomieszać ze sobą aktywną rozgrywkę (sterowanie statkiem, unikanie przycisków i korzystanie z głównych broni) z pewną pasywnością i nieprzewidywalnością znaną z
Vampire Survivors i tym podobnych tytułów. Gameplay wymaga i premiuje umiejętności grającego, ale też dodatkowo wspiera je poprzez zdobywane wzmocnienia. W połączeniu z modyfikatorami i odblokowywaniem stałych ulepszeń działa to dobrze i naprawdę wciąga. Na ten moment jest tylko jeden większy problem: stosunkowo niewielka zawartość. Zaledwie trzy statki, trzech pilotów i trzy mapy sprawiają, że po kilku godzinach zaczyna wkradać się nuda. Warto natomiast mieć na ten tytuł oko, bo jak to we wczesnym dostępie bywa, twórcy słuchają społeczności i regularnie wprowadzają zmiany i nowe elementy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h