Arkadiusz Jakubik słynie ze swojej niezwykłej charyzmy, która sprawia, że jego twarz zapamiętuje się najlepiej, nawet jeśli występuje tylko w roli drugoplanowej. W ostatnich latach dzięki współpracy z Wojciechem Smarzowskim w końcu pozbył się wizerunku Rysia z 13-go posterunku i stworzył fantastyczne kreacje m.in. w Weselu, Domu złym i Drogówce. Z aktorem rozmawialiśmy podczas 7. edycji Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi.

DAWID RYDZEK: Przyjechał Pan w tym roku do Kazimierza Dolnego jako Dr Misio, ale ja składam oficjalną prośbę w imieniu miłośników polskiego kina: proszę nie schodzić z ekranu.

ARKADIUSZ JAKUBIK: Bardzo bym sobie tego życzył! Dla aktora najważniejszy jest scenariusz; zawsze to jest początek albo koniec rozmowy. Ja wciąż chcę grać! Jeśli tylko dostanę jakąś ciekawą filmową propozycję, to na pewno nie powiem "nie".

Czy ktoś poza Wojciechem Smarzowskim, którego jest Pan ulubieńcem, takie propozycja składa?

- Naturalnie. Bardzo miło wspominam na przykład pracę nad filmem Leszka Dawida pt.: Jesteś Bogiem, który okazał się hitem pod względem kasowym. Kino polskie ostatnio w ogóle podbija nasz box office – świetne wyniki zanotowało w ostatnich miesiącach, oprócz Jesteś Bogiem, W ciemności Agnieszki Holland i Drogówki Wojciecha Smarzowskiego. To trzy ostatnie najpopularniejsze filmy i cieszę się, że mogłem brać udział aż w dwóch z nich. Liczę również na sukces obrazu Macieja Pieprzycy "Chce się żyć". Widziałem już wersję wstępnie zmontowaną i wydaje mi się, że to będzie kawał dobrego kina. Wyczekuję jego premiery i oczywiście cieszę się z samego faktu, że w nim jestem. Czasami czuję, jakbym złapał Pana Boga za nogi.

To na rolę u kogo Pan jeszcze czeka?

- Znakomitych reżyserów jest mnóstwo, ale nie mogę kogokolwiek wymieniać, bo o kimś zapomnę i się obrażą. Chciałbym po prostu grać w dobrych filmach – z dobrymi reżyserami, z dobrymi aktorami, z dobrze napisanymi rolami. I sam chciałbym grać w nich dobrze. Na szczęście w naszym kraju jest wielu zdolnych reżyserów, którzy mają coś do powiedzenia.

[image-browser playlist="579228" suggest=""]©2013 DwaBrzegi.pl / fot. Wojciech Matusik

A wszyscy na to polskie kino narzekają.

- To raczej kwestia polskiej mentalności aniżeli rzeczywiście jakości polskiego kina. My lubimy sobie ponarzekać, nieważne czy słusznie. Trzeba się do tego przyzwyczaić i robić swoje.

W temacie robienia swojego. Kiedy znów coś będzie Pan reżyserował?

- Pracuję obecnie nad kilkoma kolejnymi projektami filmowymi, więc miejmy nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Siedzimy teraz w Kazimierzu Dolnym, tuż obok namiotu, gdzie była premiera mojego debiutu "Prosta historia o miłości". Pamiętam tę projekcję do dzisiaj – było spotkanie z fantastyczną publicznością oraz rozmowa z Bartkiem Topą, Martą Popławską i Grażyną Torbicką. Chciałbym przyjechać na kolejną edycję ze swoim nowym dziełem, ale – podobnie jak z albumem muzycznym – z drugim filmem jest najtrudniej.

Od czasu do czasu trafia Pan także do telewizji. Ostatnio znalazł się tam też Wojciech Smarzowski, który kręci Bez tajemnic.

- To medium bardzo atrakcyjne i niebezpieczne zarazem. Bardzo łatwo – a ja już to przerabiałem przy okazji 13-go posterunku – wejść w buty, w których aktor się nie do końca dobrze czuje. Zostaje mu przypięta łatka serialowej postaci, a jej pozbycie się wymaga ogromnego wysiłku. Aktor ma tylko jedną twarz i musi z rozwagą nią dysponować. Czasem warto ją zachować na coś ciekawszego.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj