Pierwszy sezon miał, moim zdaniem, perfekcyjne zakończenie. Kasety zostawione przez Hannę jej „oprawcom” zostały przez nich przesłuchane. W niektórych osobach obudziło się poczucie winny, inni przyjęli to bezrefleksyjnie. Tak czy inaczej prawda wyszła na jaw, tyle że na niewielu osobach zrobiło to wrażenie. Bryce Walker nie poniósł konsekwencji swoich czynów. Wciąż jest gwiazdą szkolnej drużyny, a szkolna brać go uwielbia. Do tego ma bogatych rodziców, więc i władze placówki patrzą na niego przychylniejszym okiem. W drugim sezonie życie nastolatków powoli wraca do normy. Clay zaczyna zapominać o młodej Baker i znajduje sobie nowy obiekt westchnień. Spokój zostaje zakłócony przez rozprawę sądową, jaką rodzice Hanny wytoczyli szkole. Każda osoba, która została choćby wspomniana na taśmach, zostaje wezwana jako świadek w sprawie. Pytanie tylko czy przed ławą przysięgłych wszyscy powiedzą prawdę? I czy to, co nastolatka opowiedziała na nagraniach faktycznie się wydarzyło? 13 powodom udała się rzecz niesłychana. Serial skierowany do nastolatków wywołał dyskusję na temat kondycji szkolnictwa, zaangażowania nauczycieli w to, co dzieje się w szkole i dotknął sedna problemu, jakim jest prześladowanie fizyczne i psychiczne niektórych uczniów przez rówieśników. Jest to w końcu problem globalny, nie dotyczy tylko szkół w USA, ale wszystkich na całym świecie. Także w Polsce. Nie raz w serwisach informacyjnych słyszymy historię o samobójstwie dziecka, które było dręczone w szkole i nie poradziło sobie z tym problemem. Serial stara się odpowiedzieć na pytanie, czy takiej tragedii da się w ogóle uniknąć. Czy jakby szkoła zareagowała inaczej, to dziewczyna by żyła? A może jeśli rodzice bardziej interesowaliby się jej losem, dostrzegliby pewne symptomy i mogliby jej pomóc? I wreszcie, czy któryś z kolegów mógł stanąć w jej obronie zamiast biernie się przyglądać? Z drugim sezonem mam jednak pewien problem. Dalej porusza on bardzo ważne problemy jak gwałt, nierówność społeczną w szkole czy niesprawiedliwość wymiaru sprawiedliwości. Jednak cała opowieść wydaje się zbyt naciągana. W niektórych miejscach nawet wymuszona. Najlepszym przykładem jest sposób, w jaki w tym sezonie jest obecna Hannah. Wcześniej była ona głosem narratorki z taśm i to było genialne rozwiązanie. W drugim sezonie jest ona projekcją wyobraźni Claya. Mało tego, bardzo często nawiązuje z nią dialog, jakby była żywą osobą. I to już do mnie nie trafia. Serial zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do sfery paranormalnej. Twórcy zaczęli też przenosić ciężar opowieści z nastolatków na dorosłą część obsady. Poznamy bliżej historię państwa Baker oraz problemów, jakie ma ich małżeństwo. Do tego dochodzi wątek szkolonego psychiatry, trenera drużyny bejsbolowej i dyrektora. Cała historia powoli rozmienia się na drobne. Scenarzystom brak paliwa. Stale wracają do tych samym opowieści. Widać w ich tekstach bezsilność. Chcą by ich przekaz był tak silny jak Jaya Ashera - autora książki, będącej podstawą pierwszego sezonu. Niestety to, co u niego było subtelne, pozostawało w sferze werbalnej, u nich nabiera większego rozmachu - staje się fizyczne, bardziej oczywiste. Mamy więc więcej gwałtów,  więcej biegania z bronią, więcej przemocy i prześladowań. I to nie działa na korzyść serialu. W nadmiarze przemocy ginie gdzieś sedno problemu. Oczywiście 2 sezon 13 powodów dotyka również ważnych tematów, ale toną one w zbyt dużej liczbie absurdów, przez co ostateczny wydźwięk serialu jest dużo słabszy. Bezsilność scenarzystów bardzo mocno odbija się również na aktorach. Widać to najlepiej na przykładzie Dylan Minnette, który stara się jak może, by Clay nie stał się karykaturą postaci z pierwszego sezonu, ale raz mu to wychodzi raz nie. Zobaczymy więc i sceny przejmujące i kuriozalne, które wyglądają jak ze słabej produkcji dla nastolatków. W pierwszym sezonie był bohaterem z krwi i kości, któremu się współczuło, a teraz dużo częściej patrzymy na jego poczynania z niedowierzaniem. Drugi sezon można spokojnie nazwać polowaniem na gwałciciela, bo na tym skupia się prawie cała fabuła. Wątek, który można by było zamknąć w dwóch, może trzech, odcinkach został tu rozwleczony na trzynaście. Co chyba najlepiej obrazuje problem tej produkcji. 13 Reasons Why powróci z trzecim sezonem, tego możemy być pewni, patrząc chociażby na finał. Jeśli jednak będzie on tak samo kuriozalny jak drugi, to ja odpuszczam. Moim zdaniem Netflix popełnił błąd, robiąc kontynuację. Wiem, że kieruje się słupkami oglądalności, które w przypadku tej produkcji są rekordowo wysokie, ale to powinno iść w parze z jakością. A niestety nie idzie. Z fajnego serialu zrobiła się typowa opera mydlana pokroju Na wspólnej. Szkoda.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj