Pedro Aguilera wraz z ekipą (jednym z głównych reżyserów jest César Charlone, nagradzany za zdjęcia do m.in. The Constant Gardener i Cidade de Deus) stworzyli nową serię będącą pewnego rodzaju post-apokaliptyczną dystopią. Według tej wizji, świat (a przynajmniej ukazana jego część) to brud, bieda i głód, niekończące się slumsy. Gdzieś poza tym wszystkim znajduje się Wyspa, raj, ostatnie miejsce dostatku i szczęścia. Nie ma w nim jednak zbyt wiele miejsca, ale co roku każdy człowiek po ukończeniu 20 roku życia przechodzi przez serię testów zwanych Procesem, który decyduje, czy resztę życia spędzi na Wyspie, czy pozostanie “na zewnątrz”. Tylko 3% kandydatów trafia do lepszego miejsca. I właściwie niewiele więcej dowiadujemy się o samym świecie. Nie znamy dokładnych przyczyn podziału ani faktycznej siły strony decydującej, sytuacja i pewne stosunki między grupami są zarysowane bardzo delikatnie, niemniej jednak to nie przeszkadza. Dowiadujemy się tyle, ile trzeba, by spokojnie i z akceptacją przyjmować główną oś fabularną. Widzimy brud i ubóstwo slumsów, oglądamy sterylne i bogate w technologię pomieszczenia rekrutujących (są oni jednymi z tych, którzy sami kiedyś przeszli Proces) – nie widzimy tylko życia na Wyspie. Można jednak wychodzić z założenia, że faktycznie jest tam nieźle. Oczywiście, “wyspiarze” są w pewien sposób zindoktrynowani, nie są to jednak ślepi fanatycy – widać, że ich obecne życie autentycznie im się podoba i nie chcieliby powrotu “na zewnątrz”. Tu docieramy do jednego z ciekawszych elementów świata przedstawionego, a właściwie stron konfliktu – Wyspa i jej przedstawiciele to nie bezwzględni, siejący terror dyktatorzy. Członkowie “Celu” (grupki rebeliantów sprzeciwiającej się oczywistej społecznej niesprawiedliwości) to niekoniecznie dzielni, prawi bojownicy o równość. Jeśli się dobrze zastanowić, to żadna z serialowych postaci nie została przedstawiona jako jednoznacznie zła. I to jest ogromny fabularny plus. A skoro już o postaciach mowa – są one naprawdę nieźle napisane. Należy tu zaznaczyć, że większość czasu trwania odcinków poświęcona jest kolejnym etapom Procesu. Obserwujemy działania poszczególnych bohaterów i stopniowo poznajemy ich coraz lepiej. Z początku ciężko jest kibicować komukolwiek spośród rywali (od początku wiedząc, że tylko nieznaczna część z nich dotrze do końca) – później, podczas rozmów czy flashbacków, dowiadujemy się o postaciach coraz więcej, a jest to poprowadzone w taki sposób, że często zmienia się nasze ich postrzeganie. Dla prostego przykładu: zachowania wzbudzające niechęć w odbiorcy, okazują się potem dobrze umotywowane, co zwiększa z czasem podejście emocjonalne widza i może zaważyć na szali jego stronniczości. Wydaje mi się, że działa to dość dobrze, choć jeszcze nie do końca tak, jak by mogło. 3% jest bowiem pod względem wywoływania głębszych emocji serialem dość nierównym. Przez pierwsze odcinki stosunkowo niewiele wiemy o bohaterach, nikt nie wydaje się wystarczająco interesujący, a poboczne wątki postaci nie angażują. Z czasem się to zmienia (najlepszym przykładem na to jest z początku raczej nieciekawa fabularnie postać Ezekiela, głównego nadzorującego Proces). Od czwartego odcinka akcja przyśpiesza (mimo teoretycznego braku zagrożenia życia kandydatów), fabuła ciekawie się rozwija, bohaterowie pokazują swoje nieznane wcześniej oblicza. Od tego momentu, za wyjątkiem być może jednego, spokojniejsze go odcinka 5, działo się dużo – i wciągnęło mnie już do końca, a i pewne zwroty akcji potrafiły nieco zdziwić. Do napisów końcowych 8-go odcinka ciężko opowiedzieć się bez wątpliwości po którejś ze stron i jednoznacznie ocenić część bohaterów. Serial jest oszczędny w efektach – co nie dziwi przy niskobudżetowej produkcji – niemniej świat przedstawiony wizualnie jest absolutnie poprawny i nie budzi wątpliwości, że obserwujemy konkretną wizję przyszłości. Młodzi aktorzy nie irytują i nie szarżują – większość z nich jest przekonująca. Najlepiej wypada zdecydowanie João Miguel, grający postać, wobec której chyba każdy widz będzie miał najbardziej ambiwalentne odczucia. Doskonale wciela się w Ezekiela, oszczędną mimiką ukazując nieraz targające nim emocje. Jest to też zdecydowanie najciekawsza jednostka w całej historii. Zakończenie nie pozostawia wątpliwości, że Netflix zajmie się produkcją drugiego sezonu. Mogę powiedzieć, że mimo nieco nierównego poziomu i kilku gatunkowych kliszy, koniec końców dostajemy pewien powiew świeżości, fabuła okazuje się całkiem zajmująca i dość dojrzała, a końcówka ostrzy apetyt na więcej. Będę czekał.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj