4400 jest oparty na serialu pod tym samym tytułem z 2004 roku. Twórcy jednak nie robią kopii w skali 1:1, wykazując się odrobiną ambicji. Nawet sam motyw zniknięcia i powrotu 4400 osób wygląda zupełnie inaczej. W oryginale była to świetlista kula, tutaj mamy zielone portale. Siłą rzeczy ta zmiana może sugerować też inną genezę wydarzenia, co pozwoli twórcom na więcej kreatywności, a nie tylko powtarzanie ogranego motywu. Obok tego mamy oczywiście fakt, że postacie będą odkrywać nadprzyrodzone zdolności oraz podobną relację głównych bohaterów po stronie rządowej. Na tym podobieństwa się kończą, co staje się dość mocnym atutem rebootu, pozwalającym zainteresować się produkcją nie tylko nowym widzom, bo przecież sam koncept jest arcyciekawy i z ogromnym potencjałem. Pilot jednak szybko objawia widzom problemy, bo producenci z telewizji The CW za bardzo wpisują 4400 w obecny społeczno-polityczny klimat w Stanach Zjednoczonych. Takim sposobem wszyscy główni bohaterowie są czarnoskórzy, co samo w sobie nie byłoby problemem, gdyby nie usilne, piekielnie sztuczne poruszenie kwestii brutalności policji na tle rasistowskim. Ten aspekt w pilocie to kwintesencja kiczu pozbawiona sensu i fabularnych podstaw. Mamy więc sceny, w których ochrona pilnuje 4400 w hotelu, a jeden z nich zachowuje się agresywnie. Nic z tego nie wynika, a działania postaci nie mają najmniejszych podstaw. Twórcy za wszelką cenę chcą być na czasie, ale idą na łatwiznę, biorąc ważny temat społeczny i traktując go po macoszemu. Jeśli ten motyw będzie się powtarzać w kolejnych odcinkach, stanie się to wadą serialu. Plusem na pewno jest fakt, że nowe postacie zasadniczo nie przypominają bohaterów oryginału. To pozwala poczuć jakiś powiew świeżości, bo nie ma się wrażenia banalnego odtwarzania tego, co fani doskonale znają. Za to na pewno należy się pochwała. Jednocześnie jednak na tym etapie nie ma ciekawych postaci, a jedynie dość nudnawe stereotypy. Troszkę wyróżnia się  Shanice, bo jej wątek jest na tyle emocjonalny i autentyczny, że potrafi oddziaływać na widza. Chociaż nawet tutaj mamy określoną manipulację emocjami, grającą na oczekiwanych nutach związanych z tą konwencją. Zresztą nawet rządowi pracownicy nie wyróżniają się szczególnie - to wariacja bohaterów znanych z oryginału. Może z wyjątkiem tego, że podejście rządu do 4400 w nowej produkcji wydaje się głupie i mało wiarygodne. Wygląda to tak, jakby scenarzyści tak bardzo skupili się na określonych motywach społecznych, że zapomnieli dopracować detale. Premiera 4400 pokazuje, że pomysł jest inny niż w oryginalne, ale niekoniecznie lepszy. Zbyt dużo tutaj odnoszenia się do sytuacji społecznej w USA, za mało skupienia się na głównym wątku tajemnicy, aby angażować widza. Koncept jest jednak na tyle atrakcyjny, że jestem ciekaw, w jakim kierunku to pójdzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj