Postpamięć, zjawisko sprytnie zaczerpnięte przez coachów i przekształcone w dziedziczoną traumę, to wciąż w kinie temat niewyeksploatowany. Zamiast tego w oczach współczesnych twórców doświadczenia starszych pokoleń stają się do siebie bardzo podobne. Znakiem niewolnictwa są plantacje, Holocaustu – baraki i komory gazowe. Twórcy znający te obrazy ze zdjęć lub innych filmów przejmują je i powielają. A Real Pain w reżyserii Jessego Eisenberga stara się iść inną drogą.

Kuzyni David i Benji (Jesse Eisenberg i Kieran Culkin) postanawiają poznać przedwojenną historię polskich Żydów i oddać hołd swojej zmarłej babce, która przetrwała Holocaust i wyemigrowała z kraju nad Wisłą. Bohaterów łączy wspólne dzieciństwo, dzieli ich jednak znacznie więcej. David to ustatkowany, introwertyczny czterdziestolatek, który ma wszystko poukładane – żona, dziecko, mieszkanie w Nowym Jorku i żmudna praca, w której spędzi całe życie. Emocjonalny i wybuchowy Benji jest jego kompletnym przeciwieństwem. Razem z grupą turystów obskakują atrakcje opowiadające historie ich przodków, między innymi były obóz koncentracyjny w Majdanku. Mają plan zwieńczyć swoją podróż pod domem, który zamieszkiwała ich babka przed emigracją. Jak się okazuje, w pozafilmowej rzeczywistości to dokładnie ten sam dom, który opuściła jeszcze przed wojną babcia Eisenberga.

foto. Vanity Fair

Autobiograficzne wątki wypełniają A Real Pain i składają się na prawdziwie osobisty film gwiazdy The Social Network. Eisenberg korzysta nie tylko z historii rodzinnych, ale też z opowieści bliskich sobie osób, z których najciekawszą jest wątek przekonwertowanego Żyda z Rwandy, który w Zagładzie odnajduje paralele do własnego cierpienia. To słowo – jak właściwie sugeruje sam tytuł – ma być tutaj wytrychem do zrozumienia naszych bohaterów. Problem jednak polega na tym, że David i Benji cierpią, tylko nie do końca wiadomo dlaczego. Eisenberg oczywiście wykłada powody tego bólu na tacy – wspomniana już dziedziczona trauma, żałoba po utraconej bliskiej osobie, życiowy marazm, rozczarowanie samym sobą – jednak nigdy nie udaje mu się skleić złożonych, wiarygodnych postaci. To duża strata, ponieważ Eisenberg i Culkin zaliczają fantastyczne występy. Obaj pozostają w swoich typowych manieryzmach, ale w wyniku zderzenia zupełnie różnych energii pojawia się między nimi naprawdę unikatowa relacja. I właśnie wtedy A Real Pain jest najlepszy: gdy skrzy między głównymi bohaterami, a widz, stający się uczestnikiem filmowej wycieczki, musi znosić ich dziwne towarzystwo.

Dzięki świetnym dialogom produkcja Eisenberga nie ciąży na widzach tak bardzo, jak sentymentalna wycieczka na barkach bohaterów. Niektórych może to nawet zdziwić, że tak bardzo opierający się na wspomnieniu Holocaustu film może być tak zabawny. Być może dystans obcokrajowcy pozwolił Eisenbergowi odpowiednio podejść do tematów, wokół których u nas trzeba bardzo ostrożnie stąpać. Nie oznacza to, że polskiego śladu w A Real Pain nie uświadczymy. Zdjęcia Michała Dymka potrafią uchwycić warszawskie i lubelskie krajobrazy w naprawdę piękny sposób, a muzyka Chopina stanowi główną ścieżkę dźwiękową filmu. Polskie dialogi (nieprzetłumaczone na angielskie napisy!) dopełniają polski obraz i wzmagają konsternację bohaterów, gdy od pewnego momentu muszą radzić sobie bez pomocy przewodnika.

foto. Vanity Fair

Wybór przez Eisenberga miejsca kręcenia filmu nie był oczywiście przypadkowy, ale dobrze się stało, że A Real Pain opowiada przede wszystkim polską historię. Rodzimy widz raczej nie znajdzie w tej produkcji nic odkrywczego, ale jest coś fascynującego w tym, w jakim kierunku reżyser kieruje swoje spojrzenie, jak wyłuskuje z architektury cienie swojej własnej historii. Obok relacji kuzynów to najciekawszy, choć nienachalny wątek. Może dzięki temu, gdy następnym razem będziemy mijać ślady własnej przeszłości, poświęcimy chwilę, by pomyśleć o jej bohaterach.

 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj