Almost Royal oferuje bardzo atrakcyjny koncept oparty na dwóch arystokratach wychowywanych pod kloszem, którzy wyruszają na wycieczkę po Stanach Zjednoczonych. Innymi słowy jest to ich pierwszy kontakt z prawdziwym światem i do tego z obcą kulturą. Towarzyszą im kamery utrwalające ich wyprawę, więc obserwujemy coś na zasadzie kręconego dokumentu.
Słowa uznania należą się głównym aktorom - Edowi Gamble i Amy Hoggart - którzy jako szlachetnie urodzone rodzeństwo są fantastyczni. Akcent, sposób mówienia, specyficzne zachowania, mimika - to wszystko sprawia, że są po prostu idealni jako irytujący i dziwaczni arystokraci. Tego samego nie mogę powiedzieć o realizacji konceptu, który momentami opiera się na nie najlepszych zagraniach. Dziwność bohaterów czasem przekracza granicę dobrego smaku i wówczas ich zachowanie staje się denerwujące.
[video-browser playlist="633870" suggest=""]Sam humor opiera się na prostym schemacie - różnice kulturowe i światopoglądowe. Niektóre gagi sprawdzają się nieźle, ale nic ponadto. Twórcy starają się opierać na naturalnej egzekucji śmiesznych momentów i chwała im za to, bo nie ma wrażenia sztucznego ich budowania. Niestety, czasem te zabawne sceny są tak dziwne, że trudno powiedzieć, co twórcom przyświecało. Na pewno Almost Royal nie oferuje typowego humoru, jaki dostajemy w serialach komediowych, więc plus za próbę stworzenia czegoś innego.
Fabularnie każdy odcinek Almost Royal to wyprawa rodzeństwa do jednego miasta Stanów Zjednoczonych, gdzie oglądają ważne i ikoniczne miejsce oraz spotykają się z ludźmi. Pomysł dobry, ale trzeba jeszcze dopracować jego egzekucję, by specyfika bohaterów zazębiła się z nietypowym poziomem humoru. Dopiero wówczas może uda się przekonać widzów do tego niecodziennego przedsięwzięcia.
Po pierwszych 2 odcinkach Almost Royal wzbudza mieszane odczucia. Pomysł na serial jest wyśmienity, ale jego egzekucja nie bawi tak jak powinna.