Epic Collection Spider-Mana to doskonała okazja, żeby zanurzyć się w przeszłości i porównać dawne przygody Pajączka z tym, co obecnie Marvel ma do zaoferowania. Jest to też niewątpliwa gratka dla wszystkich polskich komiksomaniaków, wychowanych na wydawnictwach TM-Semic. Lwią część opowieści zawartych w epickiej kolekcji zaprezentowanej przez Egmont mogliśmy przeczytać w formie zeszytowej już trzydzieści lat temu. Teraz, zebrane w imponującym tomie, z pewnością wzbogacą „komiksozbiór” każdego kolekcjonera. W Stanach Zjednoczonych takie albumy już od dawna cieszą się wielką popularnością. Zbiorcze, obszerne wydania stanowią doskonałe remedium na bolączki miłośników superbohaterów, którzy mają olbrzymie trudności ze skompletowaniem wszystkich komiksów o swoim faworycie. Jest szansa, że taka forma przyjmie się również w Polsce. We wstępie do Ostatnich łowów Kravena Kamil Śmiałkowski obiecuje naprawdę wiele. Wróćmy jednak do zawartości komiksu. Ostatnie łowy Kravena. Amazing Spider-Man Epic Collection skupia komiksy z lat 1986-1987, kiedy to Pajączek walczył ze złem ubrany w czarny kostium. Jeszcze przed nadejściem Venoma, niedługo po zapoznaniu się z Wolverine’em. Alter Ego Spider-Mana – Peter Parker jest młodym fotografem zmagającym się z problemami finansowymi. Dziennikarz postanawia oświadczyć się długoletniej miłości: Mary Jane. Ta, przed podjęciem decyzji, musi uporać się z rodzinnymi problemami. Finalnie dochodzi do zaślubin, jednak nie jest dane Peterowi nacieszyć się szczęśliwym małżeństwem. Na drodze Spider-Mana pojawia się Kraven Łowca, który go… zabija, a następnie przejmuje jego tożsamość. Jak wiemy, superbohaterowie nie umierają tak łatwo. Spider-Man powstaje z grobu (dosłownie) i rusza do walki ze swoim oprawcą.
fot. Egmont
Historia z udziałem Kravena jest z pewnością najbardziej znaczącą częścią omawianego tomu. Nie bez powodu postać antagonisty ozdabia okładkę, a całe wydanie zatytułowane jest właśnie Ostatnie łowy Kravena. Ta dojrzała, egzystencjalna podróż w głąb mrocznej duszy Łowczego miała już swoją premierę w Polsce. W latach dziewięćdziesiątych ukazywała się w formie zeszytowej. Teraz powraca i bardzo dobrze, bo ten wycinek z historii Spider-Mana powinien zająć należyte mu miejsce w kolekcji każdego fana komiksów. Zaskakująco niemarvelowska fabuła porusza tematy, z którymi postać Pajączka obecnie bardzo rzadko jest łączona. Czytelnicy przyzwyczajeni do wizerunku „superbohatera z sąsiedztwa” będą mieli pewien dysonans poznawczy. Ostatnie łowy Kravena można postawić w jednym rzędzie obok Weapon X Barry’ego Windsora Smitha. Szczytowe osiągnięcie komiksu lat osiemdziesiątych. Kto by pomyślał, że to z Pajączkiem będzie związana tak ambitna opowieść.
Młodzi miłośnicy Spider-Mana mogą być nieco zaskoczeni podczas lektury omawianego tomu. Nie tylko Ostatnie łowy Kravena są tutaj historią nad wyraz ambitną. Twórcy bardzo dużo miejsca poświęcili wątkom obyczajowym. Rozterki życiowe Petera Parkera mają olbrzymie znaczenie w toczących się wydarzeniach. Relacje z Mary Jane, z przyjaciółmi czy przeciwnikami rozstrzygane są nie tylko na linii Spider-Man kontra reszta świata, a również na płaszczyźnie życia wewnętrznego głównego bohatera. Tak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych prezentowały się historie o Pajączku, choć oczywiście zdarzały się też pisane od szablonu bezsensowne mordobicia. Przykładem tego ostatniego podejścia jest zawarta w omawianym komiksie historia kuriozalnego Spider-Slayera. Z drugiej strony mamy długą i wielowątkową opowieść szpiegowsko-gangsterską z udziałem Hobgoblina, Kingpina, Rose’a i Wolverine’a. Zaskakująco dobrze napisana, z odpowiednim tempem i właściwym balansem pomiędzy wątkami sensacyjnymi a dramatycznymi. Idealna na filmowy akcyjniak z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Ma swoje wady, ale jest z pewnością ciekawsza niż fabuły wielu współczesnych wydawnictw koncentrujących się na Pajączku.
fot. Egmont
Estetyka komiksowa ówczesnej epoki nie każdemu przypadnie do gustu. Wśród czytelników z pewnością znajdą się przeciwnicy stylistyki graficznej, która mocno różni się od tego, co obecnie prezentuje Marvel. Na kartach komiksu jest mniej krzykliwie i nieco spokojniej niż we współczesnych opowieściach o Spider-Manie. Nagromadzenie wątków obyczajowych sprawia, że część klatek komiksowych jest powtarzalna i często na jedno kopyto. Nie ma tu ilustratorskiej wirtuozerii, a najlepiej wypada Mike Zeck odpowiedzialny za oprawę Ostatnich Łowów Kravena. Mimo że kreska autora nie wyróżnia się na tle dokonań innych grafików z tamtego okresu, twórcy udaje się nadać odpowiedni ton tej mrocznej opowieści. Pozostałe historie nie mają wiele do zaoferowanie pod względem oprawy wizualnej i mogą skutecznie odstraszyć fanów wychowanych na komiksach powstałych po dwutysięcznym roku. Dopiero w kolejnym egmontowym tomie z cyklu Epic Collection ukażą się prace Todda McFarlane’a. Wtedy przyjdzie pora na jak najbardziej zasłużone „ochy” i „achy”. Ostatnie łowy Kravena. Amazing Spider-Man Epic Collection to absolutny must have każdego kolekcjonera komiksu. Fani współczesnych wydawnictw, niemający w zwyczaju zaglądać w przeszłość, mogą mieć tutaj jednak niemały problem. Archaiczna oprawa wizualna stanowi twardy orzech do zgryzienia, ale warto się przez nią przebić, tak samo, jak przez niektóre zbyt konwencjonalne rozwiązania fabularne. To pozycja skierowana nie tylko do fanów Pająka, a do każdego, dla kogo liczy się klasyka. Podróż w czasie, mająca walory zarówno edukacyjne, jak i artystyczne. Warto sprawdzić jak prezentowały się losy kultowego herosa, zanim jeszcze Marvel zaczął eksperymentować z dziesiątkami alternatywnych rzeczywistości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj